środa, 11 listopada 2015

Opowiadanie 59 :)

"Podwójna strata"

*Dzień później


Dziś Wiktor przyszedł do kaplicy, klęknąl i zaczął odmawiać różaniec.
-Nie rozumiem, dlaczego straciłem znowu drugi raz moją kochaną żonę....Co ja teraz zrobię bez niej, jak poradzę sobie z dziećmi. Nie wiem czy dam radę.... -powiedział wznosząc oczy do góry....Popatrzył na trumne
-Marta dlaczego odeszlas.....?!-mówił cicho
Do kaplicy wszedł Piotr z Martyna, usiedli obok Wiktora.
-Nie dam rady sam bez niej....-powiedział płacząc.
-Doktorze pomożemy panu.-powiedział Piotr dotykając jego ramienia.
-Dziękuję-odpowiedział i wstał.
-Gdzie Pan idzie?-zapytala Martyna.
-Muszę stąd wyjść, nie dam rady...-powiedział i wyszedł powoli.
Przed kaplicą spotkał wielu znajomych, nie chciał z nikim rozmawiać. Poszedł do samochodu, wsiadł i ruszył powoli. Dojechał do najbliższego skrzyżowania, miał czerwone i poczekal na zmianę świateł, czuł w sobie ogromny żal, nie rozumiał dlaczego drugi raz musiał stracić kogoś kogo tak bardzo kocha....Po chwili pojechał dalej, nagle z drogi podporządkowanej wyjechala jakas kobieta.
-Jak Pani jeździ! Kto dał Pani prawo jazdy?!-krzyknął wysiadajac z auta.
-Przepraszam....Zamyslilam się....-powiedziala zawstydzona i speszona swoim zachowaniem.
-Mogła Pani spowodować wypadek! -powiedzial nieco zdenerwowanym głosem.
-Wiem....Przepraszam! Na pewno bym nie zostawiła nikogo bez pomocy....-powiedziała blondynka.
-Mam ważniejsze sprawy na głowie niż pani nieuwaga....-powiedział wsiadajac i odjezdzajac w kierunku centrum.
Warszawa była dziś wyjątkowo pusta. Wiktor przyjechał do pracy by zabrać potrzebne mu dokumenty do aplikowania na stanowisko dyrektora stacji.
-Na długo Pan przyjechał?-zapytał Adam wychodząc z drugiego pokoju.
-Nie tylko po dokumenty....Muszę zebrać je  i dac Wichurze....-powiedział wzdychajac.
-Mam....Jadę do dzieci....Nie mogę ich teraz zostawiać w końcu zostały bez matki....
-Doktorze....Przyszły badania z sekcji zwłok Marty....Proszę spojrzeć....-powiedział Piotrek podając mu dokementy.
Wiktor wziął do ręki badania i doznał w tej chwili ogromnego szoku....
-O matko! Marta była w 2 miesiącu ciąży.....Nic mi nie mówiła....To boli podwójnie, bo straciłem ją i dziecko nasze....-powiedział spadając na krzeslo.
-Doktorze....Nie wiem co powiedzieć....-powiedzial cicho Piotr.
-Mamy wezwanie....-powiedział Adam.
-Ja też wychodzę do domu, muszę zmienić siostrę Marty.-powiedział Wiktor biorąc z biurka dokumenty.
-Odwiedzimy Pana dziś z Martyna i Szymkiem.-powiedzial Piotrek wychodząc z budynku.
Wiktor pojechał do domu, wszedł do mieszkania, przywitał się z Małgosia.
-Wiktor tu masz obiad. Dzieci śpią, a ja muszę wracać do Bartka, czeka na mnie. -powiedziała zakładając płaszcz.
-Dziękuję Ci za pomoc nie wiem co bym bez Ciebie i reszty zrobił...Jest ciężko, ale z Wami trochę lżej-powiedział i przytulil się do Gosi.
-Wiktor, nie ma sprawy. Marta by na pewno chciała, żebyś żył jakoś dalej....-powiedzia smutna Gośka.
-Jeszcze jest mi podwójnie trudno....Dowiedziałem się, że nie straciłem tylko żonę, ale jeszcze dziecko....-powiedział i uronil łze.
-O.....Matko....Jaki szok....Nic mi nie mówiła....Może nie wiedziała....-powiedziala i plakala.
-Gosia....Jutro pogrzeb....O 14...-powiedział ze łzami w oczach.
-Wiem....Przyjadę po Was.-powiedziala,  pocalowala Wiktora w policzek i wyszla. Wiktor usiadl na krzesle, wyciągnął zdjęcia i oglądał wspólne zdjęcia....

3 komentarze:

  1. Anonimowy15:53

    Jejku aż się popłakałam.Czapki z głów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy09:32

    Świetne i czekam na kolejne bo super się czyta 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Marta i dziecko . biedny Wiktor. Straciłich oboje

    OdpowiedzUsuń