sobota, 9 stycznia 2016

Opowiadanie 64 :)

"Piotrek weź!"

*Trzy dni później

Martyna z Piotrem i Szymkiem przyszli do Wiktora, Wiktor przywitał ich uśmiechem. Weszli do salonu.
-Cześć dzieciaki co Was sprowadza
?-zapytał i się uśmiechnął.
-Widzę, że z Panem już lepiej-usmiechnela się Martyna.
-No tak trzeba było się jakoś zebrać w garść. Zresztą Marta by chciała, żebym się jakoś ogarnął, bo są dzieci. -uśmiechnął się.
-Racja doktorze!-powiedział Piotrek.
-Coś mi mówi, że macie do mnie jakąś sprawę-uśmiechnął się.
-Chcielibyśmy zapytać czy zostanie Pan ojcem chrzestnym Szymka?-zapytała z uśmiechem Martyna.
-No jasne! Dziecku się nie odmawia!-uśmiechnął się.
-To super!-usmiechneli się.
-Zrobię Wam coś do picia! Herbata, kawa? -zapytal Wiktor
-Herbata-powiedzieli równocześnie Piotr z Martyna.
-Jasne już robię-poszedł do kuchni, wyciągnął z szafki szklanki i zalał herbaty dla gości. Wszedł do salonu, usiadł obok.
-A co u Was? -zapytal
-Dobrze. Wracam do pracy za 5 miesięcy. Nowa szefowa prosiła.
-Dr Anna. A możesz tak szybko już wrócić? Z kim Szymon zostanie?-zapytał ciekawy Wiktor.
-Z moją mamą. Dam rade doktorze proszę się nie martwić. -uśmiechnęła się. Trzymała Szymona na rękach.
-No to dobrze Martynka-powiedział biorąc na ręce Maję, która właśnie wstała.
-Pana córcia już taka duża!-uśmiechnął się Piotr.
-Duża już i podobna do Marty, cała  Marta z wyglądu.-uśmiechał się do córki.
-To prawda!-powiedziala krótko
 Martyna.
-Dziś idę na popołudnie do pracy i do dzieci przyjdzie Gosia.
-Siostra Marty.
-Dokładnie. Ktoś puka pojde otworzyć.
Wiktor otwiera drzwi A w progu stoi Anna.
-Doktorze mogę wejść?-zapytała.
-Oczywiście! Proszę Aniu.-uśmiechnął się
Kobieta weszła do salonu, usiadła obok Piotra.
-Dzień dobry-powiedziała lekarka.
-Dzień dobry-powiedział Piotr i Martyna.
-Słodkiego macie synka-powiedziała dr Anna.
-Dziękujemy-usmiechneli się.
-To my juz pójdziemy. Dziękujemy za herbatę. -powiedziała Martyna.
-Nie ma za co. Do zobaczenia na dyżurze Piotr!-powiedział Wiktor i uscisnal mu dłoń.
-Do widzenia!-powiedzieli i wyszli.
-Pa-powiedział lekarz i zamknął drzwi.
-Co ona go tak odwiedza.....? Węsze jakiś powód? -zaśmiał się Piotrek.
-Piotrek weź! Ty to masz pomysły....Pewnie tylko tak przyszła. A Ty się od razu doszukujesz czegoś-powiedziala idąc z wózkiem Martyna.
-Martynka....Ta chemię czuć w powietrzu!-zaśmiał się.
-Piotruś....Kończ te swoje filozoficzne wywody! Musimy iść do domu i Ty idziesz za godzinę do pracy.
-Zjem coś na szybko i idę na dyżur. -powiedział idąc. Szybko doszli do domu. Martyna położyła do łóżeczka śpiącego Szymka i poszła zrobić kanapki do pracy Piotrowi.
-Kochanie, muszę już iść do pracy! Trzymajcie się.
-To pa,--Martyna poszła do salonu i zabrała się za prasowanie ubrań synka....

Macie jakieś swoje propozycje ? ,)
Ostatnio bardzo opornie idzie mi pisanie opowiadań....:/


3 komentarze:

  1. Anonimowy19:08

    Fajne opowiadanie, tylko szkoda,że krótkie,ale i tak bardzo się cieszę,że jest;)Czytam Twojego bloga i zawsze oczekuję na kolejną część;)Pozdrawiam serdecznie,Miła W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznie Ewka czakam na następne 😃

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy09:54

    Czemu tutaj jest tak mało komentarzy. Co z wami ludzie? Przecież ten blog jest jednym z najlepszych.

    OdpowiedzUsuń