poniedziałek, 17 listopada 2014

Opowiadanie 4 :)

Opowiadanie 4 :)
"Zatrucie Wiktora i przeprosiny Marty"



*Tydzień później.

Wiktor miał bardzo zapracowany tydzień, zapomniał zadzwonić do Marty, kobieta miała nadzieję na następne spotkanie, jednak nie chciała się narzucać i dzwonić jako pierwsza. Młoda lekarka cały tydzień miała dyżur na Izbie wtedy kiedy Wiktor, starała się zachowywać normalnie, jednak było jej ciężko. 
Dyżur dziś pełnią Adam i Piotrek, kiedy jechali z pacjentem Wiktor źle się poczuł, Pacjent był nie przytomny, ale jego stan był dobry.
-Doktorze co się dzieje?
-Nie wiem, jakoś mi tak słabo.
-Piotrek coś stało się doktorowi zemdlał.
-Co?! Jak zemdlał?
-Normalnie, nie wiem co jest, szybciej za ile będziemy w szpitalu?
-Za 2 minuty.
Dojechali do szpitala, Piotrek zawiózł pacjenta na SOR, wrócił szybko po Wiktora, przy którym czuwał Adam, położyli go na nosze i zanieśli na Izbę. Marta zajęła się pacjentem, kazała zrobić podstawowe badania. Kiedy zobaczyła nieprzytomnego Wiktora zmartwiła się.
-Wiktor, co mu się stało?
-Nie wiem, zemdlał jak jechaliśmy z pacjentem do szpitala, może zjadł coś nieświeżego? To jedzenie dziwnie wyglądało, może pójdę po nie, jest w karetce.
-Dobrze, Adam przynieś je, dam je do analizy. Teraz podamy mu płyny.
-Mam to dziwne jedzenie. Proszę.
-Dzięki,
Po 10 minutach Wiktor był już w sali, przyszła Marta,
-Marta, co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu?
-Wiktor prawdopodobnie czymś się zatrułeś, to jedzenie, które jadłeś jest podejrzane. Teraz odpoczywaj, my Cię wyleczymy. Muszę iść na Izbę.
Kobieta wyszła, Wiktor przypomniał sobie, że miał zadzwonić do Marty i się z nią umówić na spotkanie, ale zapomniał, bo miał nawał pracy, postanowił, że jak tylko Marta tu przyjdzie to ją przeprosi.

*Kilka godzin później.
 
Marta po skończonym dyżurze postanowiła zaglądnąć do Wiktora, poszła w kierunku sali, w której leżał, zatrzymała się przed drzwiami, pomyślała:
-Faceci są dziwni, naprawdę staram się ich zrozumieć, ale to jest bardzo trudne.
 Weszła do sali, usiadła na krześle, Wiktor uśmiechnął się do Marty.
-Cześć Wiktor, jak się czujesz?
-Dzięki, już lepiej, znacznie lepiej. Marta, ja chciałem Cię przeprosić, miałem do Ciebie zadzwonić i się umówić na spotkanie, ale przez nawał pracy w tym tygodniu na śmierć o tym zapomniałem.
-Nic, nie szkodzi, rozumiem nawał pracy, na Izbie było to samo, jeśli nie chcesz już więcej się spotkać ze mną to zrozumiem.
-Nie Marta to nie tak, ja chcę się jeszcze z Tobą spotkać.
Kobieta oniemiała z wrażenia, po chwili się uśmiechnęła, Wiktor też się uśmiechnął.
- To ja zadzwonię, obiecuję, że już nie zapomnę J
-Ok, trzymam Cię za słowo.
-Aaa przebadali to jedzenie, okazało się, że ono było stare i się nim zatrułeś. Dzwoniłam do Twojej córki i taty przyjadą tu.
-Dzięki Marta, kochana jesteś J
-Ja będę się zbierała, jutro Cię odwiedzę.
-Ok, dzięki za odwiedziny i opiekę.
-Ty też się mną zaopiekowałeś, jak wjechał ze mnie ten rowerzysta.
Wstała z krzesła, Wiktor się uśmiechnął, złapał ją za rękę, nachyliła się i ucałowała go w policzek.
-To do jutra, trzymaj się.
Wiktor uścisnął jej dłoń, uśmiechnął się. Puścił jej rękę.
-Dobranoc, śpij dobrze.
Wyszła, na korytarzu spotkała Zosię i tatę Wiktora.
-Możemy wejść do Wiktora?
-Tak jasne, proszę czeka na Was.
-Dziękujemy, a Pani jest jego lekarzem?
-Tak jestem jego lekarzem, bo przyjmowałam go na Izbie dziś. Miło mi jestem Marta.
-Dzień dobry Pani Marto.
Powiedział tata Wiktora.
-Niech Pan mówi mi po imieniu. Bardzo proszę.
-Dobrze, Marto.
-Cześć jestem Marta.
Kobieta powiedziała do Zosi.
-Dzień dobry Pani Marto.
-Zosiu mów mi po imieniu.
-Dobrze.
-Do widzenia, miło mi było poznać.
-Nam również.
Marta wyszła ze szpitala, a Zosia z dziadkiem poszli do Wiktora.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz