"Zatrucie Wiktora i przeprosiny Marty"
*Tydzień później.
Wiktor miał bardzo zapracowany tydzień,
zapomniał zadzwonić do Marty, kobieta miała nadzieję na następne spotkanie,
jednak nie chciała się narzucać i dzwonić jako pierwsza. Młoda lekarka cały
tydzień miała dyżur na Izbie wtedy kiedy Wiktor, starała się zachowywać
normalnie, jednak było jej ciężko.
Dyżur dziś pełnią Adam i Piotrek, kiedy
jechali z pacjentem Wiktor źle się poczuł, Pacjent był nie przytomny, ale jego
stan był dobry.
-Doktorze co się dzieje?
-Nie wiem, jakoś mi tak słabo.
-Piotrek coś stało się doktorowi zemdlał.
-Co?! Jak zemdlał?
-Normalnie, nie wiem co jest, szybciej za ile
będziemy w szpitalu?
-Za 2 minuty.
Dojechali do szpitala, Piotrek zawiózł
pacjenta na SOR, wrócił szybko po Wiktora, przy którym czuwał Adam, położyli go
na nosze i zanieśli na Izbę. Marta zajęła się pacjentem, kazała zrobić
podstawowe badania. Kiedy zobaczyła nieprzytomnego Wiktora zmartwiła się.
-Wiktor, co mu się stało?
-Nie wiem, zemdlał jak jechaliśmy z pacjentem
do szpitala, może zjadł coś nieświeżego? To jedzenie dziwnie wyglądało, może
pójdę po nie, jest w karetce.
-Dobrze, Adam przynieś je, dam je do analizy.
Teraz podamy mu płyny.
-Mam to dziwne jedzenie. Proszę.
-Dzięki,
Po 10 minutach Wiktor był już w sali,
przyszła Marta,
-Marta, co się stało? Dlaczego jestem w
szpitalu?
-Wiktor prawdopodobnie czymś się zatrułeś, to
jedzenie, które jadłeś jest podejrzane. Teraz odpoczywaj, my Cię wyleczymy.
Muszę iść na Izbę.
Kobieta wyszła, Wiktor przypomniał sobie, że
miał zadzwonić do Marty i się z nią umówić na spotkanie, ale zapomniał, bo miał
nawał pracy, postanowił, że jak tylko Marta tu przyjdzie to ją przeprosi.
*Kilka godzin później.
Marta po skończonym dyżurze postanowiła
zaglądnąć do Wiktora, poszła w kierunku sali, w której leżał, zatrzymała się
przed drzwiami, pomyślała:
-Faceci są dziwni, naprawdę staram się ich
zrozumieć, ale to jest bardzo trudne.
Weszła
do sali, usiadła na krześle, Wiktor uśmiechnął się do Marty.
-Cześć Wiktor, jak się czujesz?
-Dzięki, już lepiej, znacznie lepiej. Marta,
ja chciałem Cię przeprosić, miałem do Ciebie zadzwonić i się umówić na
spotkanie, ale przez nawał pracy w tym tygodniu na śmierć o tym zapomniałem.
-Nic, nie szkodzi, rozumiem nawał pracy, na
Izbie było to samo, jeśli nie chcesz już więcej się spotkać ze mną to
zrozumiem.
-Nie Marta to nie tak, ja chcę się jeszcze z
Tobą spotkać.
Kobieta oniemiała z wrażenia, po chwili się
uśmiechnęła, Wiktor też się uśmiechnął.
- To ja zadzwonię, obiecuję, że już nie
zapomnę J
-Ok, trzymam Cię za słowo.
-Aaa przebadali to jedzenie, okazało się, że
ono było stare i się nim zatrułeś. Dzwoniłam do Twojej córki i taty przyjadą
tu.
-Dzięki Marta, kochana jesteś J
-Ja będę się zbierała, jutro Cię odwiedzę.
-Ok, dzięki za odwiedziny i opiekę.
-Ty też się mną zaopiekowałeś, jak wjechał ze
mnie ten rowerzysta.
Wstała z krzesła, Wiktor się uśmiechnął,
złapał ją za rękę, nachyliła się i ucałowała go w policzek.
-To do jutra, trzymaj się.
Wiktor uścisnął jej dłoń, uśmiechnął się.
Puścił jej rękę.
-Dobranoc, śpij dobrze.
Wyszła, na korytarzu spotkała Zosię i tatę
Wiktora.
-Możemy wejść do Wiktora?
-Tak jasne, proszę czeka na Was.
-Dziękujemy, a Pani jest jego lekarzem?
-Tak jestem jego lekarzem, bo przyjmowałam go
na Izbie dziś. Miło mi jestem Marta.
-Dzień dobry Pani Marto.
Powiedział tata Wiktora.
-Niech Pan mówi mi po imieniu. Bardzo proszę.
-Dobrze, Marto.
-Cześć jestem Marta.
Kobieta powiedziała do Zosi.
-Dzień dobry Pani Marto.
-Zosiu mów mi po imieniu.
-Dobrze.
-Do widzenia, miło mi było poznać.
-Nam również.
Marta wyszła ze szpitala, a Zosia z dziadkiem
poszli do Wiktora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz