sobota, 4 lipca 2015

Opowiadanie 49 :)

Opowiadanie 49

„Co Ty tu robisz?!”



*Dwa tygodnie później

Martyna wyszła na balkon, usiadła na fotelu bujanym i siedziała odwrócona twarzą do drzwi, myślała o tym jak to będzie kiedy dziecko się urodzi, nie znała jeszcze jego płci, ale czuła, że będzie to syn, syn. Jej rozmyślania przerwał gośny dźwięk dzwonka do drzwi. Martyna wstała i poszła otworzyć, myślała, że to Marta, z którą była umówiona, niestety to nie była Marta, lecz jej były chłopak, poznali się jeszcze w LO, Martyna była w nim zakochana, jednak on z dnia na dzień zniknął, nie tłumacząc niczego, kobieta bardzo cierpiała, długo nie umiała sobie poradzić ze stratą ukochanego Rafała, jednak teraz nic już do niego nie czuła. Kochałą Piotra i tego była pewna na milion procent.
-Cześć Martyna! Możemy pogadać?- zaptał uśmiechając się lekko do młodej Kubickiej.
-Rafał?! Co Ty tu robisz? Skąd masz mój adres?- zapytała zdziwiona i zszokowana kobieta.
--Magda dała mi Twój nowy adres….Powiedziałem jej, że chciałbym do Ciebie wrócić!- powiedział głośniej.
-Wrócić? Teraz nie masz już do czego wracać! Jestem szczęśliwą mężatką….i…..szczęśliwą przyszłą matką!- powiedziała uśmiechając się sztucznie.
-Martyna, jak mogłaś wziąć ślub?! Byliśmy prawie zaręczeni…. Ja  chciałem Ci się oświadczyć….A teraz co, masz męża? Kim on jest?- mina Rafała stała się groźna, kiedy weszli do środka on złapał Martynę za rękę.
-Rafał, przestań, puść to boli! Może jeszcze miałam na Ciebie czekać z kwiatami i rzucić Ci się na szyję jak wrócisz, łaskawie! Weź się człowieku ogarnij! Sam wszytsko zniszczyłeś….Dziś nie czuję do Ciebie nic… Uczucie zgasło…- powiedziała obojętnie wzruszając ramionami.
-Martyna, proszę wróć do mnie!- głos młodego szatyna łamał się, chłopak był rozżalony.
-Nie wrócę! Pokochałam Piotra, tylko jego kocham, dla Ciebie nie ma już miejsca w moim życiu!- powiedziała opierając się o kanapę.
-Tyle nas łączyło….- powiedział Rafał, a po jego policzku spłynęła gorzka łza, w tym momencie zrozumiał, że jednym głupim, nieprzemyślanym ruchem, rozwalił całe swoje życie, żałował, ale było już za późno.
-Na pewno ułożysz sobie jeszcze życie z kimś innym…- Martyna starała się go pocieszyć, jednak nic to nie dało, chłopak siedział w bezruchu, patrząc na ścianę, Martyna zbliżyła się i przytuliła go.
-Tęskniłem za tym, za Twoim zapachem, śmiechem, żartami, za wszystkim, każdego dnia myślałem o Tobie….- mężczyzna przytulił się do niej.
-Rafał będzie dobrze, na pewno!- powiedziała patrząc na niego.
-Szkoda, że to tak wyszło….Bez sensu, że przyszedłem….- powiedział ocierając łzę i wychodząc bez słowa pożegnania.
Martyna wyszła na balkon, który wychodził na drogę, zobaczyła rozpędzony samochód, i Rafała, który szedł samym środkiem drogi, kierowca trąbił na niego, ale jednak on nie reagował, był załamany, było mu wszystko obojętnę, bo stracił już kobietę, którą kochał.
-Rafał, uważaj!- krzyknęła Martyna, przestraszona czym prędzej wybiegła z domu i pobiegła na ulicę, samochód nie zdążył zahamować i wjechał prosto w mężczyznę.
-Rafał, słyszysz mnie?!- krzyknęła i lekko nim potrząsnęła.
Chłopak nie odpowiadał i nie oddychał, Kubicka rozpoczęła resuscytację.
-Niech Pani dzwoni po pogotowie szybko, on nie oddycha!- krzyknęła ze łzami w oczach.
-Już jadą- oznajmiła kobieta przerażona stanem chłopaka.
-Cholera….Jego oddech jest słaby… Muszę go zaintubować, a nie mam czym!-patrzyła i z drżeniem obserwowała jego oddech.
-Jest pogotowie!-krzyknęła kobieta.
-Martyna, co się stało? Czy to nie Twój były chłopak Rafał?- zapytał Piotr.
-Tak to on…Samochód wjechał w niego….Trzeba go zaintubować jego oddech jest zbyt słaby!-powiedziała wstając i robiąc miejsce kolegom.
-Świetna robota Martyna!- powiedział Wiktor i lekko się uśmiechnął.
-To moja wina, moja, bo ja powiedziałam mu, że nie ma już w moim życiu dla niego miejsca, ale jako dla chłopaka, bo jako przyjaciela jest….-powiedziała chowając głowę w dłoniach.
-On był u nas?- zapytał ze zdziwieniem Piotrek.
-Był…. Załamał się kompletnie….A później  wpadł pod to cholerne auto….-powiedziała trzęsąc się z nerwów
-Martynka, to nie Twoja wina…-Adam starał się ją pocieszyć.
-Cholera saturacja spada, ciśnienie, serce zwalnia, asystolia….Dajesz Piotrek defibrylacja- krzyknął Wiktor.
-Podam Adrenalinę 1 mg- powiedział Adam.
-Martyna, Martyna!- krzyknął Adam, widząc jak Martyna łapie się za brzuch i upada na chodnik.
--Oddychaj, spokojnie, to pewnie z nerwów- powiedział Adam podbiegając do koleżanki.
-Już lepiej, to chwilowy skurcz, już przechodzi- powiedziała uśmiechając się lekko.
-Piotrek jazda, bierzemy go do karetki odjazd!- poganiał go Wiktor.
-Co z nim?- Martyna skierowała swoją głowę w stronę noszy z rannym i zakrwawionym Rafałem.
-Uratujemy go!- powiedział Wiktor. Ruszyli w stronę szpitala, a Martyna po chwili doszła do siebie i wróciła do mieszkania. Była tak zmęczona, że szybko zasnęła. Stan Rafała nie był dobry, jeśli przeżyje dwie doby będzie żył….

    

2 komentarze: