Opowiadanie 49
„Co Ty tu robisz?!”
*Dwa tygodnie później
Martyna wyszła na balkon,
usiadła na fotelu bujanym i siedziała odwrócona twarzą do drzwi, myślała o tym
jak to będzie kiedy dziecko się urodzi, nie znała jeszcze jego płci, ale czuła,
że będzie to syn, syn. Jej rozmyślania przerwał gośny dźwięk dzwonka do drzwi.
Martyna wstała i poszła otworzyć, myślała, że to Marta, z którą była umówiona,
niestety to nie była Marta, lecz jej były chłopak, poznali się jeszcze w LO,
Martyna była w nim zakochana, jednak on z dnia na dzień zniknął, nie tłumacząc
niczego, kobieta bardzo cierpiała, długo nie umiała sobie poradzić ze stratą
ukochanego Rafała, jednak teraz nic już do niego nie czuła. Kochałą Piotra i
tego była pewna na milion procent.
-Cześć Martyna! Możemy
pogadać?- zaptał uśmiechając się lekko do młodej Kubickiej.
-Rafał?! Co Ty tu robisz? Skąd
masz mój adres?- zapytała zdziwiona i zszokowana kobieta.
--Magda dała mi Twój nowy adres….Powiedziałem
jej, że chciałbym do Ciebie wrócić!- powiedział głośniej.
-Wrócić? Teraz nie masz już do
czego wracać! Jestem szczęśliwą mężatką….i…..szczęśliwą przyszłą matką!- powiedziała
uśmiechając się sztucznie.
-Martyna, jak mogłaś wziąć
ślub?! Byliśmy prawie zaręczeni…. Ja
chciałem Ci się oświadczyć….A teraz co, masz męża? Kim on jest?- mina
Rafała stała się groźna, kiedy weszli do środka on złapał Martynę za rękę.
-Rafał, przestań, puść to boli!
Może jeszcze miałam na Ciebie czekać z kwiatami i rzucić Ci się na szyję jak
wrócisz, łaskawie! Weź się człowieku ogarnij! Sam wszytsko zniszczyłeś….Dziś
nie czuję do Ciebie nic… Uczucie zgasło…- powiedziała obojętnie wzruszając
ramionami.
-Martyna, proszę wróć do
mnie!- głos młodego szatyna łamał się, chłopak był rozżalony.
-Nie wrócę! Pokochałam Piotra,
tylko jego kocham, dla Ciebie nie ma już miejsca w moim życiu!- powiedziała
opierając się o kanapę.
-Tyle nas łączyło….-
powiedział Rafał, a po jego policzku spłynęła gorzka łza, w tym momencie
zrozumiał, że jednym głupim, nieprzemyślanym ruchem, rozwalił całe swoje życie,
żałował, ale było już za późno.
-Na pewno ułożysz sobie
jeszcze życie z kimś innym…- Martyna starała się go pocieszyć, jednak nic to
nie dało, chłopak siedział w bezruchu, patrząc na ścianę, Martyna zbliżyła się
i przytuliła go.
-Tęskniłem za tym, za Twoim
zapachem, śmiechem, żartami, za wszystkim, każdego dnia myślałem o Tobie….-
mężczyzna przytulił się do niej.
-Rafał będzie dobrze, na
pewno!- powiedziała patrząc na niego.
-Szkoda, że to tak wyszło….Bez
sensu, że przyszedłem….- powiedział ocierając łzę i wychodząc bez słowa
pożegnania.
Martyna wyszła na balkon,
który wychodził na drogę, zobaczyła rozpędzony samochód, i Rafała, który szedł
samym środkiem drogi, kierowca trąbił na niego, ale jednak on nie reagował, był
załamany, było mu wszystko obojętnę, bo stracił już kobietę, którą kochał.
-Rafał, uważaj!- krzyknęła Martyna,
przestraszona czym prędzej wybiegła z domu i pobiegła na ulicę, samochód nie
zdążył zahamować i wjechał prosto w mężczyznę.
-Rafał, słyszysz mnie?!-
krzyknęła i lekko nim potrząsnęła.
Chłopak nie odpowiadał i nie
oddychał, Kubicka rozpoczęła resuscytację.
-Niech Pani dzwoni po
pogotowie szybko, on nie oddycha!- krzyknęła ze łzami w oczach.
-Już jadą- oznajmiła kobieta
przerażona stanem chłopaka.
-Cholera….Jego oddech jest
słaby… Muszę go zaintubować, a nie mam czym!-patrzyła i z drżeniem obserwowała
jego oddech.
-Jest pogotowie!-krzyknęła
kobieta.
-Martyna, co się stało? Czy to
nie Twój były chłopak Rafał?- zapytał Piotr.
-Tak to on…Samochód wjechał w
niego….Trzeba go zaintubować jego oddech jest zbyt słaby!-powiedziała wstając i
robiąc miejsce kolegom.
-Świetna robota Martyna!-
powiedział Wiktor i lekko się uśmiechnął.
-To moja wina, moja, bo ja
powiedziałam mu, że nie ma już w moim życiu dla niego miejsca, ale jako dla
chłopaka, bo jako przyjaciela jest….-powiedziała chowając głowę w dłoniach.
-On był u nas?- zapytał ze
zdziwieniem Piotrek.
-Był…. Załamał się kompletnie….A
później wpadł pod to cholerne auto….-powiedziała
trzęsąc się z nerwów
-Martynka, to nie Twoja wina…-Adam
starał się ją pocieszyć.
-Cholera saturacja spada,
ciśnienie, serce zwalnia, asystolia….Dajesz Piotrek defibrylacja- krzyknął
Wiktor.
-Podam Adrenalinę 1 mg-
powiedział Adam.
-Martyna, Martyna!- krzyknął
Adam, widząc jak Martyna łapie się za brzuch i upada na chodnik.
--Oddychaj, spokojnie, to
pewnie z nerwów- powiedział Adam podbiegając do koleżanki.
-Już lepiej, to chwilowy
skurcz, już przechodzi- powiedziała uśmiechając się lekko.
-Piotrek jazda, bierzemy go do
karetki odjazd!- poganiał go Wiktor.
-Co z nim?- Martyna skierowała
swoją głowę w stronę noszy z rannym i zakrwawionym Rafałem.
-Uratujemy go!- powiedział
Wiktor. Ruszyli w stronę szpitala, a Martyna po chwili doszła do siebie i
wróciła do mieszkania. Była tak zmęczona, że szybko zasnęła. Stan Rafała nie
był dobry, jeśli przeżyje dwie doby będzie żył….
Super opowiadanie. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńPiękne opowiadanko.Pozdrowionka.;)
OdpowiedzUsuń