Opowiadanie 37
„Wesele i propozycja Piotra”
*Trzy tygodnie później
Był już początek czerwca, dziś
nastał dzień ślubu Martyny i Piotra, Marta już od rana była zabiegana, wcześnie
przyjechała do Martyny, żeby pomóc jej w przygotowaniach, zrobiła jej makijaż,
następnie Martyna ubrała piękną białą sukienkę, usiadła, a Marta ułożyła jej
pięknego koka, a kilka włosów zakręciła i rozpuściła je, polakierowała włosy,
usiadła obok Martyny.
-Jak Ci się podoba?- zapytała
Marta.
-Marta, Ty powinnaś zostać
fryzjerką, albo kosmetyczką, a nie lekarzem- Martyna uśmiechnęła się żartując.
-Cieszę się, że Ci się podoba, a wiesz
jednak lepiej się czuję w zawodzie lekarza, lubię pomagać innym, to jest naprawdę
fajne- powiedziała uśmiechając się.
Marta była ubrana w szafirową
sukienkę, białe buty na koturnie i biały żakiet.
-Marta, a Ty też ślicznie
wyglądasz, mimo, że nie dawno urodziłaś to wyglądasz świetnie- powiedziała
poważnie Martyna.
-Świetnie… Martynka co Ty mówisz…
Trochę mi się przytyło… No, ale od jutra zapisuję się na siłownię i zamierzam
zrzucić kilogramy po ciąży, bo Wiktor znajdzie sobie inną chudszą i ładniejszą-
powiedziała uśmiechając się.
-Marta… Proszę Cię, jesteś tak
ładna i wcale nie gruba! A po za tym Wiktor, on bardzo Cię kocha, to nie ogląda
się za innymi, jestem pewna.- powiedziała pewna siebie Martyna, kładąc rękę na
ramieniu Marty.
-Mam nadzieję… A Piotrek ogarnął się znaczne… Pamiętam jak wszystkie pielęgniarki
na SOR-ze podrywał… - wspominała Marta
siedząc obok Martyny.
-To prawda, zmienił się… Inaczej nie wzięłabym z nim ślubu…
- powiedziała Martyna.
-Racja… Zbierajmy się Kochana,
jest już 12, a na 13 mamy być w Kościele, a gdzie jest Basia?- zapytała Marta.
-Właśnie nie wiem, powinna już być…
Może dojedzie do Kościoła prosto…- powiedziała wychodząc na zewnątrz, zamknęła
drzwi i poszła w stronę samochodu Marty, Marta otworzyła jej drzwi, kobieta
wsiadła, zamknęła drzwi i ruszyła w
stronę Kościoła. Po 15 minutach były na
miejscu. Wysiadły i czekały na resztę po 5 minutach przyjechali Piotr, jego
brat Tomek, który był świadkiem i Wiktor. Wszyscy podeszli do dziewczyn, przywitali
się nie poznali Martyny, bo tak pięknie wyglądała.
-Martynka… Pięknie wyglądasz-
powiedział uśmiechając się Piotrek.
-Dziękuję Piotruś, Ty też, tylko
ten krawat kto Ci tak krzywo zawiązał?- zapytała Martyna śmiejąc się.
-Krawat wiązałem sobie sam-
powiedział Piotrek.
-Ja Ci go zawiąże lepiej-
powiedziała Martyna, poprawiając krawat.
-A Adam i Basia kiedy będą?-
zapytała Martyna.
-Nie wiem, już mieli być… -
powiedział zaniepokojony Piotrek.
Tuż przed ślubem Martyna odebrała
telefon z wiadomością, że Kinga jest chora i Basi nie będzie, a miała być świadkiem.
Martyna zmartwiła się.
-Może ja mogę zostać świadkiem?-
zapytała Marta.
-No pewnie!- powiedziała
szczęśliwa Martyna, przytulając Martę.
-O jest Adaś- powiedział Piotr,
witając się z przyjacielem.
Wszyscy weszli do Kościoła,
usiedli, Marta zapytała Tomka brata Piotra:
-Tomek masz obrączki?
-Mam- powiedział, pokazując
okrągłe pudełeczko, trzymał je w ręku.
Przyjaciele Ratowników byli
szczęśliwi, wszyscy byli świadkami złożenia sobie wzajemnej przysięgi przez
Piotra i Martynę i wymianie obrączek. Po
Mszy ślubnej, wszyscy goście udali się na wesele do małej przytulnej
restauracji…. Wesele było bardzo udane wszyscy bawili się wyśmienicie.
*Tydzień później
Marta właśnie opiekowała się dziećmi,
ułożyła ich do snu, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek, poszła otworzyć, a w
drzwiach zobaczyła Piotra Gawryłę, przywitali się i weszli do salonu.
-Piotr, dawno Cię nie widziałam! Opowiadał
co u Ciebie?- zapytała ciekawa Marta, uśmiechając się serdecznie do Piotra.
-Marta po pierwsze mam dla Ciebie
propozycję… - powiedział urywając zdanie.
-Propozycję? Jaką? Jestem
ciekawa- powiedziała Marta robiąc w kuchni herbatę
-Zwalnia się jeden etat w
Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym i… Pomyślałem o Tobie!- powiedział Piotr.
Marta weszła do salonu z herbatą,
usiadła blisko Piotra, patrzyła na niego, uśmiechnęła się.
-Ja? Lekarzem pogotowia
Lotniczego? Mówisz poważnie?- zapytała z uśmiechem.
-Tak, Marta, Ty się naprawdę nadajesz!
Wiem co mówię, znam Cię już 4 rok i jestem o tym przekonany- powiedział Piotr
uśmiechając się i ściskając jej rękę.
-No dobrze, zastanowię się…
Musiałabym zrobić specjalizację z medycyny ratunkowej… -powiedziała Marta.
-To zrobisz! W czym problem?-
zapytał Piotr.
-Dzieci… Kto się nimi zajmie?...
Muszę pomyśleć… - powiedziała Marta lekko się uśmiechając.
-Dobrze Martusia! Liczę, że
jednak się zgodzisz i będziemy razem pracować- powiedział uśmiechając się.
-Wiem, wiem Ty byś bardzo chciał
pracować ze mną- uśmiechnęła się.
-Oczywiście, przyjemnością byłaby
praca z Tobą, przecież wiesz- powiedział śmiejąc się.
Telefon Piotra zadzwonił, okazało
się, ze jest pilnie potrzebny na chirurgii, musiał szybko wyjść, a Marta
zabrała się za gotowanie obiadu…
Super opowiadanie jak zawsze. Nareszcie się Piotruś ustatkował.. A gdzie zamieszkała para młoda? Pozdrawiam i zapraszam do mnie :D http://nsmartynaipiotropowiadania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńFajne :)
OdpowiedzUsuńA co do wyglądu, poprzedni był lepszy, jakoś wygodniej się przeglądało bloga.
Ach...znów piękne opowiadanie. Tak trzymaj i czekam na następne♥
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny pozwolę sobie pochwalić Twój wybór stylu bloga. Jest bardzo funkcjonalny. Naprawdę gratuluję. :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie tym razem niestety dość krótkie, ale za to przyjemne w odbiorze. :) Mamy już dwa małżeństwa w Twoim opowiadaniu. Ciekawa jestem jak dalej potoczą się losy Wiktora, czy przypadkiem Piotr G. nie zwinie mu żony sprzed nosa, a podejrzewam, że może być różnie sądząc po jego wcześniejszym wyznaniu.
Czekam na kolejną część, mam nadzieje, że troszkę dłuższą. :)
Pozdrawiam ciepło.
Kiedy next?
OdpowiedzUsuń