sobota, 14 marca 2015

Opowiadanie 37 :)



Opowiadanie 37

„Wesele i propozycja Piotra”


*Trzy tygodnie później
Był już początek czerwca, dziś nastał dzień ślubu Martyny i Piotra, Marta już od rana była zabiegana, wcześnie przyjechała do Martyny, żeby pomóc jej w przygotowaniach, zrobiła jej makijaż, następnie Martyna ubrała piękną białą sukienkę, usiadła, a Marta ułożyła jej pięknego koka, a kilka włosów zakręciła i rozpuściła je, polakierowała włosy, usiadła obok Martyny.
-Jak Ci się podoba?- zapytała Marta.
-Marta, Ty powinnaś zostać fryzjerką, albo kosmetyczką, a nie lekarzem- Martyna uśmiechnęła się żartując.
-Cieszę się, że Ci się podoba, a wiesz jednak lepiej się czuję w zawodzie lekarza, lubię pomagać innym, to jest naprawdę fajne- powiedziała uśmiechając się.
Marta była ubrana w szafirową sukienkę, białe buty na koturnie i biały żakiet.
-Marta, a Ty też ślicznie wyglądasz, mimo, że nie dawno urodziłaś to wyglądasz świetnie- powiedziała poważnie Martyna.  
-Świetnie… Martynka co Ty mówisz… Trochę mi się przytyło… No, ale od jutra zapisuję się na siłownię i zamierzam zrzucić kilogramy po ciąży, bo Wiktor znajdzie sobie inną chudszą i ładniejszą- powiedziała uśmiechając się.
-Marta… Proszę Cię, jesteś tak ładna i wcale nie gruba! A po za tym Wiktor, on bardzo Cię kocha, to nie ogląda się za innymi, jestem pewna.- powiedziała pewna siebie Martyna, kładąc rękę na ramieniu Marty.
-Mam nadzieję… A Piotrek  ogarnął się znaczne… Pamiętam jak wszystkie pielęgniarki na SOR-ze podrywał…  - wspominała Marta siedząc obok Martyny.
-To prawda,  zmienił się… Inaczej nie wzięłabym z nim ślubu… - powiedziała Martyna.
-Racja… Zbierajmy się Kochana, jest już 12, a na 13 mamy być w Kościele, a gdzie jest Basia?- zapytała Marta.
-Właśnie nie wiem, powinna już być… Może dojedzie do Kościoła prosto…- powiedziała wychodząc na zewnątrz, zamknęła drzwi i poszła w stronę samochodu Marty, Marta otworzyła jej drzwi, kobieta wsiadła, zamknęła drzwi  i ruszyła w stronę Kościoła.  Po 15 minutach były na miejscu. Wysiadły i czekały na resztę po 5 minutach przyjechali Piotr, jego brat Tomek, który był świadkiem i Wiktor. Wszyscy podeszli do dziewczyn, przywitali się nie poznali Martyny, bo tak pięknie wyglądała.
-Martynka… Pięknie wyglądasz- powiedział uśmiechając się Piotrek.
-Dziękuję Piotruś, Ty też, tylko ten krawat kto Ci tak krzywo zawiązał?- zapytała Martyna śmiejąc się.
-Krawat wiązałem sobie sam- powiedział Piotrek.
-Ja Ci go zawiąże lepiej- powiedziała Martyna, poprawiając krawat.
-A Adam i Basia kiedy będą?- zapytała Martyna.
-Nie wiem, już mieli być… - powiedział zaniepokojony Piotrek.
Tuż przed ślubem Martyna odebrała telefon z wiadomością, że Kinga jest chora i Basi nie będzie, a miała być świadkiem.  Martyna zmartwiła się.
-Może ja mogę zostać świadkiem?- zapytała Marta.
-No pewnie!- powiedziała szczęśliwa Martyna, przytulając Martę.
-O jest Adaś- powiedział Piotr, witając się z przyjacielem.
Wszyscy weszli do Kościoła, usiedli, Marta zapytała Tomka brata Piotra:
-Tomek masz obrączki?
-Mam- powiedział, pokazując okrągłe pudełeczko, trzymał je w ręku.
Przyjaciele Ratowników byli szczęśliwi, wszyscy byli świadkami złożenia sobie wzajemnej przysięgi przez Piotra i Martynę i wymianie obrączek.  Po Mszy ślubnej, wszyscy goście udali się na wesele do małej przytulnej restauracji…. Wesele było bardzo udane wszyscy bawili się wyśmienicie.

*Tydzień później
Marta właśnie opiekowała się dziećmi, ułożyła ich do snu, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek, poszła otworzyć, a w drzwiach zobaczyła Piotra Gawryłę, przywitali się i weszli do salonu.
-Piotr, dawno Cię nie widziałam! Opowiadał co u Ciebie?- zapytała ciekawa Marta, uśmiechając się serdecznie do Piotra.
-Marta po pierwsze mam dla Ciebie propozycję… - powiedział urywając zdanie.
-Propozycję? Jaką? Jestem ciekawa- powiedziała Marta robiąc w kuchni herbatę
-Zwalnia się jeden etat w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym i… Pomyślałem o Tobie!- powiedział Piotr.
Marta weszła do salonu z herbatą, usiadła blisko Piotra, patrzyła na niego, uśmiechnęła się.
-Ja? Lekarzem pogotowia Lotniczego? Mówisz poważnie?- zapytała z uśmiechem.
-Tak, Marta, Ty się naprawdę nadajesz! Wiem co mówię, znam Cię już 4 rok i jestem o tym przekonany- powiedział Piotr uśmiechając się i ściskając jej rękę.
-No dobrze, zastanowię się… Musiałabym zrobić specjalizację z medycyny ratunkowej… -powiedziała Marta.
-To zrobisz! W czym problem?- zapytał Piotr.
-Dzieci… Kto się nimi zajmie?... Muszę pomyśleć… - powiedziała Marta lekko się uśmiechając.
-Dobrze Martusia! Liczę, że jednak się zgodzisz i będziemy razem pracować- powiedział uśmiechając się.
-Wiem, wiem Ty byś bardzo chciał pracować ze mną- uśmiechnęła się.
-Oczywiście, przyjemnością byłaby praca z Tobą, przecież wiesz- powiedział śmiejąc się.
Telefon Piotra zadzwonił, okazało się, ze jest pilnie potrzebny na chirurgii, musiał szybko wyjść, a Marta zabrała się za gotowanie obiadu…  

5 komentarzy:

  1. Super opowiadanie jak zawsze. Nareszcie się Piotruś ustatkował.. A gdzie zamieszkała para młoda? Pozdrawiam i zapraszam do mnie :D http://nsmartynaipiotropowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11:11

    Fajne :)
    A co do wyglądu, poprzedni był lepszy, jakoś wygodniej się przeglądało bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy17:42

    Ach...znów piękne opowiadanie. Tak trzymaj i czekam na następne♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Po raz kolejny pozwolę sobie pochwalić Twój wybór stylu bloga. Jest bardzo funkcjonalny. Naprawdę gratuluję. :)
    Opowiadanie tym razem niestety dość krótkie, ale za to przyjemne w odbiorze. :) Mamy już dwa małżeństwa w Twoim opowiadaniu. Ciekawa jestem jak dalej potoczą się losy Wiktora, czy przypadkiem Piotr G. nie zwinie mu żony sprzed nosa, a podejrzewam, że może być różnie sądząc po jego wcześniejszym wyznaniu.
    Czekam na kolejną część, mam nadzieje, że troszkę dłuższą. :)

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy10:18

    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń