"Wspólny dyżur Martyny i Piotra i kawa i spacer Wiktora z Martą"
*Następny dzień.
Martyna przyszła jako pierwsza do bazy,
przebrała się i czekała na Piotrka, ponieważ dziś mają jeździć w zespole
podstawowym, bo Wiktor ma drugą zmianę. Po 5 minutach do pokoju ratowników
wchodzi Piotr. Mężczyzna wita dziewczynę z uśmiechem na twarzy.
-Cześć Martyna! Jak tam wyspałaś się?
-Cześć Piotrek, tak wyspałam się i czuję się
wspaniale. A Ty jak tam?
-A wiesz super zasnąłem jak małe dziecko :D
-Chciałabym zobaczyć, jak zasypiasz
przypominając małe dziecko. :D
-To możesz u mnie zanocować, wtedy się
dowiesz :D
-Nie, Piotruś raczej nie skorzystam z Twojej
propozycji.
-Martynka jakby co to zawsze możesz u mnie
zanocować, gdybyś nie miała się gdzie zatrzymać.
-Dzięki Piotruś, będę pamiętać. Ty też zawsze
możesz na mnie liczyć.
-Dzięki kochana jesteś.
-Dziś jeździmy w zespole podstawowym, Wiktor
ma dziś drugą zmianę z Adamem.
Piotrek przygotował kawę dla siebie i
Martyny, podał jej kawę, zaczęli pić , dostali zgłoszenie do kobiety, która
zemdlała w centrum miasta.
Szybko zebrali się i wsiedli do karetki,
Piotr ruszył, po 20 minutach byli na miejscu. Podbiegli do leżącej kobiety.
-Halo, słyszy mnie Pani?
Kobieta nie reagowała, Piotr sprawdził puls,
oddychała.
-Dobra Martynka zmierz Pani ciśnienie.
-Ok, zaraz to zrobię.
Zmierzyła ciśnienie, przełożyli ją na nosze i
podali w karetce płyny. W ambulansie kobieta odzyskała przytomność.
-Gdzie ja jestem?
-Spokojnie, jest Pani w karetce, jedziemy do
szpitala, bo zemdlała Pani na ulicy.
Po 15 minutach byli w szpitalu, zawieźli
kobietę na Izbę Przyjęć, wyszli.
*Godzina 15
Martyna i Piotr skończyli dyżur, wychodząc
minęli się z Wiktorem, który przyszedł na drugą zmianę.
-Jakie masz plany na popołudnie Martyna?
-Dziś idę do kina i na zakupy do galerii z koleżanką.
A Ty?
-A ja dziś idę na grilla do Adama.
-To miłego grillowania Ci życzę,
-Dzięki, a Tobie życzę udanego wyjścia z
koleżanką.
-Dzięki. Ja idę, bo się spóźnię,
-Pa, leć, do jutra.
Martyna wsiadła na rower i odjechała, a Piotr
wsiadł do samochodu i pojechał.
*Kolejny dzień.
Wiktor w restauracji czeka na Martę, z którą
był umówiony na kawę, przyszedł trochę wcześniej, po chwili do restauracji
wchodzi Marta, dostrzega od razu stolik, przy którym usiadł Wiktor.
-Cześć Wiktor.
Kobieta uśmiechnęła się, usiadła na krześle
naprzeciw Wiktora.
-Spóźniłam się?
-Cześć Marta, nie, nie spóźniłaś się, ja
przyszedłem trochę wcześniej.
-No tak, Ty nie lubisz się spóźniać.
Kelner przyniósł karty, Wiktor i Marta przeglądają
je. Wiktor spogląda na kobietę.
-Wiesz Marta nie poznałem Cię jak weszłaś do
środka.
-A co aż tak strasznie wyglądam? :D
-Nie, właśnie bardzo ładnie wyglądasz. J
-Dzięki za komplement.
-Na co masz ochotę?
-Na kawę, a Ty?
Ja też, a może chcesz jakieś ciasto?
-Tak poproszę szarlotkę z lodami na ciepło.
-A ja wezmę ciasto czekoladowe.
Złożyli zamówienie, po 20 minutach kelner
przyniósł kawy i ciasta, po 20 minutach wypili kawy i zjedli ciasta.
-Wiktor, co tam u Twojej córki?
-A wiesz, ciężko jak to w wieku dojrzewania,
młoda buntowniczka z niej, a do tego uparta, tak jak ja.
-To na pewno musi Wam być ciężko skoro oboje
jesteście tacy uparci.
-Oj, tak czasem jest bardzo trudno, ale
dajemy radę.
-A Ty Marta masz dzieci, męża?
-Nie, nie mam ani męża, ani dzieci.
Wiktor spojrzał na Martę, uśmiechnął się.
-Może pójdziemy na spacer, tu nie daleko jest
park. Co Ty na to?
Marta spojrzała na Wiktora, uśmiechnęła się,
on również się uśmiechnął.
-Jasne, chodźmy.
Wstali i poszli w kierunku wyjścia, Wiktor otworzył drzwi.
-Proszę Marta.
-Dzięki.
Kobieta wyszła, Wiktor też, poszli ulicą, po
5 minutach byli w parku, szli alejką, która była bardzo kolorowa, pełna kwiatów
i drzew.
-Wiktor mogę się Ciebie o coś zapytać, ale to
będzie pytanie osobiste.
-Pytaj, postaram się odpowiedzieć.
-Dlaczego taki fajny facet jak Ty, jest sam?
Wiktor spojrzał na Martę poważnym wzrokiem,
Marcie zrobiło się wstyd, że poruszyła ten drażliwy temat dla Wiktora.
-Przepraszam, nie powinnam o to pytać, nie
mam prawa, to Twoja prywatna sprawa.
-Nie, nic nie szkodzi z nikim o tym nie
rozmawiałem, ale czas najwyższy komuś się wygadać.
Usiedli na ławce, mężczyzna spogląda na Martę
poważnym wzrokiem, kobieta także jest poważna.
-Od czasu wypadku w górach, kiedy zginęła
moja żona, nie rozmawiałem o tym z nikim.. To dla mnie trudny temat, bo ją
kochałem bardzo.
-Rozumiem Cię.
-Nie chciałem się z nikim wiązać, bo nie
chciałem, aby ktoś inny zajął miejsce Eli i nie chciałem wprowadzać zamętu w
życiu mojej córki.
Kobieta nic nie odpowiedziała, skinęła głową
na znak, że rozumie, przytuliła Wiktora.
-Nie musisz mówić nic więcej.
Wiktor przytulił się do Marty,
-Dzięki Marta, jakoś mi tak lepiej jak to
wyrzuciłem z siebie.
-Na pewno.
-Przepraszam, że teraz jest taka smutna atmosfera.
-Daj spokój, Wiktor nie ma sprawy.
-Sądzę, że Twoja żona chciałaby, żebyś był
szczęśliwy, bo przecież zawsze będzie w Twoim sercu.
-To prawda, zawsze będzie w moim sercu, a
sądzę, że chciałaby mojego i Zosi szczęścia.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka.
-Jaka?
-Taka wrażliwa.
-Taka już jestem i nic na to nie poradzę J
Kobieta się uśmiechnęła, spojrzała na
Wiktora.
-No proszę mi się wziąć w garść, to polecenie
służbowe :D
-Tak? A przecież nie jesteśmy w szpitalu,
tylko w parku.
-Oj nie ważne, dobra to jak wolisz może być
poleceniem osobistym.
-Wolę osobistym :D
-No to ok.
Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech,
kobieta także się uśmiechnęła.
-Poprawiłaś mi humor.
-Tak? A czym?
-Rozmową, spacerem i samą Twoją obecnością.
-To się cieszę, cała przyjemność po mojej
stronie. :D
Wstali z ławki i poszli dalej, skręcili w
inną alejkę, oboje byli zamyśleni i żadne z nich nie usłyszało nadjeżdżającego
roweru, rowerzysta nie zdążył zahamować i wjechał prosto w Martę, kobieta
przewróciła się na kamienną ścieżkę, w ostatniej chwili Wiktor złapał kobietę,
aby nie uderzyła głową o krawężnik.
-Jak Pan jeździ?
-A Państwo jak chodzą?
-Dzwoniłem dzwonkiem, ale Państwo nie
słyszeli.
-Dobra już
-Marta słyszysz mnie?
-Tak słyszę… aaa moje kolana, mocno są zadrapane
i posiniaczone.
Rowerzysta odjechał, Wiktor i Marta usiedli
na ławce która była nie daleko.
-Dasz radę iść?, tu nie daleko zostawiłem
samochód i pojedziemy do szpitala, żeby to ktoś obejrzał.
-Tak dam to tylko stłuczenie, nic wielkiego.
-O nie, nie bądź rozsądna, w końcu jestem
lekarzem.
-No ja też.
-No właśnie.
Wstali, po 15 minutach doszli do samochodu
Wiktora, otworzył samochód, pomógł Marcie usiąść na fotelu pasażera, wyciągnął
apteczkę z samochodu, otworzył ją, wyciągnął wodę utlenioną i jałowy opatrunek.
-Teraz Ci to przemyję i dam na to jałowy
opatrunek. Dobrze Pani doktor?
-Tak dobrze w końcu jestem w rękach
specjalisty medycyny ratunkowej. J
-Dobra.
Opatrzył rany na kolanach, odłożył apteczkę,
wsiadł do samochodu, po 10 minutach byli w szpitalu.
Masz talent 😘
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta ale...
OdpowiedzUsuńJak Piotruś mógł iść na grilla do Adama, skoro Wiktor i Adam mieli dyżur? Chyba że romansik z Basią xD