czwartek, 1 stycznia 2015

Opowiadanie 25 :)



Opowiadanie 25
„Kłótnia o dziecko i randka w parku”

*Dwa miesiące później

Piotr nadal mieszkał w dawnym mieszkaniu Marty, postanowił, że póki co nie wróci do Hany, nie chciał, czuł się zraniony, oszukany. Dzięki Marcie znowu zaczął się uśmiechać, chodzić do pracy, jednym słowem stanął na nogi.
-Słuchaj Piotr, ja będę już leciała, ostatnimi czasy mam na pieńku z Wiktorem, a dziś obiecałam, że spędzę z nim wieczór.
-Jasne rozumiem, przepraszam, że przeze mnie masz problemy z mężem- powiedział zasmuconym głosem Gawryło.
-Daj spokój, przejdzie mu, zrozumie to. Jesteś moim przyjacielem, nie wyobrażam sobie jak mogłabym Ci nie pomóc, Ty zawsze byłeś przy mnie, gdy tego potrzebowałam- powiedziała z uśmiechem Marta.   
-Dziękuję, ze jesteś!- powiedział uśmiechając się Piotr, ucałował Martę w policzek.
-Nie ma za co- odwzajemniła uśmiech.
-Wiktor to szczęściarz! Piękną ma żonę, a ja mam wspaniałą przyjaciółkę!.
-Lecę, bo Wiktor się obrazi, do jutra widzimy się w pracy- ucałowała Piotra w policzek i wyszła.
-Cześć, miłego wieczoru- powiedział Piotr.
Marta wyszła ze szpitala, poszła w kierunku domu, Wiktor szedł zaraz za nią, podszedł bliżej, zasłonił jej oczy.
-Zgadnij kto to?- powiedział Wiktor.
-Wiktor, poznałam Cię po głosie- Marta roześmiała się.
-Marta, no a może masz innych wielbicieli?- powiedział z uśmiechem.
-Tak, na pewno mam ich wielu, ale kocham tylko Ciebie, nie zapominaj o tym!- powiedziała śmiejąc się, pocałowała Wiktora w usta.
-No wiem, wiem, nie dopuszczam innej myśli do siebie- zażartował.
-Kocham Twoje poczucie humoru- zaśmiała się.
-Dobra chodźmy do domu, przygotujemy wspólnie kolację- powiedział Wiktor.
-Jasne, że przygotujemy razem kolację!- uśmiechnęła się.
Poszli dalej, po 15 minutach byli w domu, po 2 godzinach wszystko było już gotowe, Marta zawołała Zosię i tatę Wiktora, wszyscy wspólnie zasiedli do kolacji, po 30 minutach wszyscy zjedli.
-Smakowało Wam?- zapytali Marta z Wiktorem.
-Jasne, było pyszne- powiedziała Zosia, uśmiechając się.
-My idziemy Zosiu, prawda?- powiedział ojciec Wiktora.
 -Tak idziemy, zostawiamy Was samych, to pa, miłego wieczoru- Zosia z dziadkiem wychodzą.
 -Poszli sobie… - powiedziała Marta.
-Przeszkadza Ci to? Mogę ich zawołać.- powiedział Wiktor.
-Nie wcale mi to nie przeszkadza, nawet odpowiada- uśmiechnęła się.
Wiktor siedział na kanapie, Marta usiadła mu na kolanach, objęła go rękami za szyję, pocałowała go, Wiktor odwzajemnił pocałunek.
-Wiktor chciałam z Tobą porozmawiać o dosyć istotnej sprawie…
-Jasne mów, stało się coś?- zapytał Wiktor.
-Wiem, że krótko jesteśmy po ślubie, ale… chciałabym mieć z Tobą dziecko!- powiedziała uśmiechając się.
-Dziecko?! No, ale mamy już dziecko Zośkę- powiedział Wiktor.
-Zosia jest już duża… A ja chciałabym mieć dziecko. To chyba normalne, że chcę mieć dziecko z facetem, którego kocham?- zapytała.
-No tak… Ja nie czuję się na siłach, wychowywać jeszcze dziecko… - powiedział poważnym tonem Wiktor.
-Razem byśmy je wychowywali! Wiktor, proszę Cię, czy Ty zawsze musisz być taki uparty! Przemyśl to sobie, ja wychodzę!
Marta wyszła z domu, trzaskając drzwiami, było już ciemno, Marta poszła w stronę parku, usiadła na ławce, płakała, dosiadła się do niej Martyna.
-Cześć Marta! Co Ty tu robisz?- zapytała Martyna.
-Musiałam wyjść z domu, bo się pokłóciłam z Wiktorem… -mówiła z płaczem Marta.
-A o co się pokłóciliście? Jeśli można wiedzieć. –zapytała Martyna.
-Wiktor… On nie chce mieć już więcej dzieci… Nie rozumie, że ja chcę zostać matką- płakała.
-Rozumiem, to faktycznie poważna sprawa, poczekaj Marta, daj mu czas, musi to sobie przemyśleć. Zaskoczyłaś go pewnie tym. – powiedziała Martyna.
-Wiesz Martyna może masz racje!- powiedziała Marta uśmiechając się.
-Jestem pewna, że się zgodzi, tylko musi sobie wszystko poukładać- mówiła pocieszając Martę Martyna.
-Dziękuję Ci Martyna, kobieta jest w stanie to bardziej zrozumieć, a facet potrzebuje więcej czasu- powiedziała Marta, ocierając łzy z policzka.
-Nie ma za co! Cieszę się, że mogłam pomóc- uśmiechnęła się serdecznie.
-O matko jest już 23:00 muszę wracać do domu, jutro idę na rano do pracy- powiedziała wstając z ławki Marta.
-Odprowadzę Cię, mieszkamy blisko siebie- uśmiechnęła się Martyna.
Poszły, po 15 minutach Marta była w domu, poszła do salonu, usiadła na kanapie, Wiktor wszedł do salonu.
-Marta, martwiłem się gdzie byłaś?- zapytał Wiktor.
-W parku- odparła kobieta.
-Co Ty tam tyle robiłaś?- zapytał.
-Myślałam, siedziałam, Martyna była tam pogadałyśmy i wróciłam- wstała z kanapy, poszła do kuchni, nastawiła wodę na herbatę, usiadła na krześle, a obok usiadł Wiktor.
-Chcesz coś do picia? Zapytała oschle.
-Nie, Marta posłuchaj.. Przemyślałem to sobie i…- przerwała mu Marta.
-Wiem, nie chcesz mieć już więcej dzieci- dokończyła.
-Pozwolisz mi dokończyć?- zapytał.
-Proszę- powiedziała zalewając herbatę.
-Przemyślałem sobie to i się zgadzam!- powiedział uśmiechając się.
-Mówisz poważnie?- zapytała zdziwiona Marta.
-Tak, przemyślałem to… Będzie niesamowite przeżycie wychowywać znów dziecko. – powiedział Wiktor, ciesząc się.
-Cieszę się ogromnie, nie lubię się z Tobą kłócić!- powiedziała przytulając się do Wiktora.
-Ja z Tobą też nie lubię się kłócić- pocałował Martę.
-Idziemy spać?- zapytała Marta.
-Jutro do pracy, więc chodźmy.
Poszli do sypialni, zasnęli wtuleni w siebie.

*Następnego dnia

Martyna i Piotrek idą na randkę do parku, idą w stronę fontanny, usiedli na ławce.
-Martynka lubisz fontanny?- zapytał Piotrek.
-Uwielbiam, są świetne! Mogłabym tu siedzieć godzinami- powiedziała Martyna.
-Serio? Co jest fajnego w fontannie?- zaśmiał się.
-Wszystko uwielbiam patrzeć jak woda wytryskuje w górę!- uśmiechnęła się Martyna.
-No nie… Wolisz fontannę ode mnie?- Nie ma to jak przegrać z… fontanną- powiedział śmiejąc się.
-Nie wolę Ciebie, ale fontanny też uwielbiam- uśmiechnęła się.
Piotrek pocałował Martynę, podeszli do fontanny, zaczęli chlapać się wodą z fontanny.
-Martyna przez Ciebie jestem cały mokry!- zaśmiał się Piotrek.
-Piotruś nie rozpaczaj tak… I tak mi się podobasz!- uśmiechnęła się.
-Ja też mam mokrą sukienkę, chodźmy do mojego domu- powiedziała Martyna.
-No dobra przekonałaś mnie -zaśmiał się, wziął Martynę za rękę.  
Martyna z Piotrkiem szli ulicami, nagle zobaczyli leżącą na ulicy kobietę, podeszli, aby jej pomóc, wezwali pogotowie, przyjechał Wiktor z Adamem i Bartkiem.
-Co się stało?- zapytał Wiktor Strzeleckiego.
-Kobieta, zasłabnięcie chyba- powiedział Piotr.
-Dobra bierzemy ją i jedziemy- powiedział Wiktor.
Karetka odjechała, Martyna z Piotrem poszli do domu Martyny obejrzeli film, zjedli szarlotkę, którą Martyna upiekła.
-Muszę iść, bo jutro rano do pracy- westchnął Piotr.
-No niestety, ale lubię naszą pracę- uśmiechnęła się do Piotra.
-Muszę zadzwonić do Adama, miałem ich odwiedzić- powiedział Strzelecki.
-O super, razem pójdziemy do Basi i Adama- powiedziała Martyna.
-Pa Martynka, do jutra- Piotrek pocałował Martynę w policzek.
-Pa Piotruś, do jutra- pocałowała go w czoło.   
 

5 komentarzy:

  1. Fajna :-)
    CzerwonaPomadka

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy15:42

    Super! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że blog jest mało popularny, tak mi sie przynajmniej wydaje, bo opowiadania naprawdę świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety blog nie zyskał jeszcze dużej popularności, jednak wierzę, że to się zmieni :) Dziękuję za komentarze :)

      Usuń