niedziela, 28 grudnia 2014

Opowiadanie 24 :)



Opowiadanie 24

„Nieszczęśliwy wypadek i załamanie Piotra”
*Tydzień później

Marta przeprowadziła się już do Wiktora, zabrała wszystkie swoje rzeczy, kobieta zbierała się właśnie do pracy, kiedy zadzwonił jej telefon.
-Halo Marta, musimy porozmawiać, to ważne- oznajmił Artur.
-Cześć… Artur skąd masz mój numer? – zapytała zdziwiona Marta.
-Musimy porozmawiać, proszę- mówił  błagalnym tonem.
-No dobra, jak musisz mi coś powiedzieć ważnego to spotkajmy się przed szpitalem, za godzinę zaczynam dyżur- powiedziała.
-Będę czekał pod szpitalem- powiedział i się rozłączył.
Marta wyszła do pracy, po 20 minutach była na miejscu, spotkała Wiktora.
-Marta! Czy to prawda?- zapytał wściekły Wiktor.
-Wiktor, o co chodzi?- zapytała zaniepokojona lekarka, czuła, że to sprawka Artura.
-Artur, powiedział….- Wiktor zamilkł.
-Co Artur powiedział?- zapytała.
-Powiedział, że się z nim całowałaś!- krzyknął.
-Co? Niby jak i kiedy? Byłam w domu. Chyba go zabiję, jak może nam to robić. –kobieta zaczęła płakać.
Wiktor odszedł bez słowa, Marta chciała wejść do szpitala, jednak przy drzwiach zatrzymał ją Artur.
-Artur! Co Ty powiedziałeś Wiktorowi? Czemu chcesz zniszczyć mi małżeństwo?- zapytała zła i zapłakana kobieta.
-Marta, odpowiedź jest prosta… Bo Cię kocham! Teraz już wiesz?- podszedł do kobiety.
-Artur… Kochasz, tak? Jak byś mnie kochał, to byś nie niszczył mi życia! Cieszył byś się moim szczęściem…
-Marta, Wiktor nie jest Ciebie wart!- mówiąc to złapał kobietę za ręce.
-Puść mnie, puszczaj! Jak możesz tak mówić! Wiktor, to najwspanialszy facet na Świecie, kocham go, nie zmienisz tego!
Kobieta szamotając się z Arturem, upadła na chodnik, uderzyła głową o chodnik, straciła przytomność, kłótnię widzieli Piotr z Martyną, którzy mieli iść na randkę, jednak widząc, że Marta upadła oboje szybko do niej pobiegli.
-Artur, co Ty jej zrobiłeś?!- krzyknęła Martyna.
-Ja… Ja nie chciałem zrobić jej krzywdy… To był nieszczęśliwy wypadek, ona się wyszarpnęła i upadła…
-Marta, Marta słyszysz mnie?- Martyna pochyliła się nad Martą, kobieta jednak była nie przytomna.
-Martyna, wezmę ją na ręce i zaniosę na Izbę- powiedział Piotrek.
-Dobra, ja idę po doktora, muszę mu powiedzieć, co się stało, on jest jeszcze w stacji?- zapytała.
-Tak, jest leć, a ja biorę Martę i idę- Piotr wziął Martę na ręce i pobiegł na Izbę.


*Izba Przyjęć
Piotr wbiega na Izbę, Piotr Gawryło widząc zapytał zaniepokojony.
-Marta?! Co jej się stało?- zapytał zaniepokojony Gawryło.
-Tak, Marta… To wina Góry… Kłócili się, Marta się wyszarpnęła i upadła uderzając głowa o chodnik, jest nieprzytomna- odpowiedział zdenerwowany Piotr Strzelecki.
Martyna czym prędzej pobiegła do stacji, wpada zdyszana i zdenerwowana.
-Doktorze… Marta miała wypadek!- powiedziała zdyszanym głosem.
-Wypadek? Marta?! Jaki wypadek?- zapytał zaniepokojony lekarz.
-Góra… Kłócili się, ona się wyszarpnęła, upadła, głową uderzyła o chodnik…Piotrek zabrał ją już na Izbę.
-Znowu ten Góra… Boże chodźmy do niej- Wiktor zabrał z biurka telefon, zamknął drzwi i pobiegł do szpitala wraz z Martyną.
Na krześle w szpitalu siedział Góra, był w szoku, czuł się winny. Piotr Strzelecki podszedł do Wiktora i Martyny.
-Martę zabrali na badania, tomografię trzeba sprawić czy nie ma krwiaka- powiedział Piotr.
-Doktorze, na pewno będzie wszystko dobrze- pocieszała go Martyna.
-Mam nadzieję.. –westchnął zdenerwowany Wiktor.
-Wiktor… Ja nie chciałem jej skrzywdzić… To był wypadek… Nie mógłbym jej skrzywdzić, bo ją kocham… - powiedział Artur.
-Wypadek? Mogłeś ją zabić kretynie! Dam Ci radę zgłoś się do psychiatry! W trybie pilnym….- powiedział wściekły Wiktor.
-Wiktor, mogę Cię prosić?- zapytał idąc na Izbę Gawryło.
-Jasne, idę.
Wiktor wszedł na Izbę, Piotr pokazał mu badania.
-Zobacz na szczęście, to tylko lekkie wstrząśnienie mózgu, Marta jednak musi zostać na obserwacji, dziś i jutro, a ja wezmę za nią dyżur- powiedział z ulgą Piotr Gawryło.
-Dzięki wielkie Piotr. Co ten Góra wyrabia… Mam go już dosyć, teraz przegiął… Mogę iść do Marty?- zapytał Wiktor.
-Pewnie, idź, jest w sali nr 2.
Wiktor wszedł do sali, usiadł na krześle obok Marty lóżka, złapał kobietę za rękę.
-Marta… Przepraszam Cię, wszystko już wiem, głupi byłem, że wierzyłem w te głupoty zmyślone przez Górę.
-Trzeba Ci przyznać mądre to to nie było… Zamiast uwierzyć mi… -powiedziała smutna Marta.
-Wiem, wiem przepraszam!- powiedział skruszonym głosem Wiktor.
-Wybaczam Ci, ale nie rób tak więcej- powiedziała Marta.
-Nie będę, obiecuję- Wiktor przytulił Martę mocno.
-Jak dobrze, że Cię mam!- powiedziała całując Wiktora w policzek.
-Jesteś dla mnie jak powietrze, bez Ciebie nie mógłbym istnieć- powiedział poważnie lekarz.
-Jak powietrze? Od tej strony Cię nie znałam… Wiktor-poeta, podoba mi się bardziej!- zaśmiała się, wtulając się mocno w ramiona Wiktora.
-Jak to dobrze, mieć taką wyrozumiałą i kochającą żonę- uśmiechnął się.

Martyna siedziała na krześle, Piotrek obok.
-Martynka, fajna randka w szpitalu… Tego jeszcze nie było- zaśmiał się Piotrek.
-Piotrek, daj spokój randka nie zając nie ucieknie, a zdrowie Marty ważniejsze. Dobrze, że nic jej nie jest poważnego- powiedziała Ratowniczka.
-Masz rację, dobrze, że to tylko tak się skończyło…Patrz jacy oni są szczęśliwi.- powiedział Piotrek pokazując na Martę i Wiktora.
-Bardzo szczęśliwi, pasują do siebie, jak dwie krople wody!- powiedziała z przekonaniem.
-A my?- zapytał obejmując Martynę.
-A my, no może też, przekonamy się- uśmiechnęła się.
-Martynka, wiem, że my też pasujemy do siebie- pocałował ją w policzek.
-No jasne, że tak to był żarcik- uśmiechnęła się.

*Kilka dni później

Marta wróciła już do pracy, czuła się dobrze, Artur złożył wypowiedzenie, jednak Marta martwiła się o Piotra Gawryłę, poszła z nim porozmawiać.
-Cześć Piotr, ostatnio dużo pracujesz… Martwię się…- spojrzała na lekarza z wyczekiwaniem.
-Marta, ja nie mam po co wracać do domu! Wolę tu spędzać czas- odrzekł smutnym głosem.
-Jak to nie masz po co wracać? Masz syna, Hanę- powiedziała.
-Syna?... Martuś syn nie jest mój… - powiedział załamanym głosem.
-Jak to… Co nie jest Twoim synem?!... Skąd wiesz?- podeszła do Piotra.
 -Wczoraj się dowiedziałem… Słyszałem rozmowę Hany z Radwanem… Maks nie jest moim synem…Muszę wziąć urlop, załamała mnie ta wiadomość.
-To straszne… Rozumiem Cię…- przytuliła Piotra.
-Muszę się wyprowadzić, nie zniosę ani jednego dnia dłużej w tym domu- mówił przytulając się do Marty.  
Marta sięgnęła do kieszeni kitla, podała klucze Piotrowi.
-Weź je, zamieszkasz u mnie, mieszkanie jest puste, a Tobie klucze się przydadzą.
-Marta, nie wiem jak Ci dziękować..- powiedział uśmiechając się Piotr.
-Nie ma sprawy, Ty mi zawsze pomagasz. Po to ma się przyjaciół.
Marta dużo czasu spędzała z Piotrem była jedyną osobą, z którą rozmawiał, Piotr był załamany, Wiktor był zazdrosny.
-Marta nie uważasz, ze ostatnio spędzasz dużo, za dużo czasu z Piotrem, a zaniedbujesz nas, mnie!- powiedział z wyrzutem Wiktor.
-Wiktor, ja jestem jedyną osobą, z którą on rozmawia, jest z nim coraz lepiej! Mam go tak zostawić jak Hana? Nie zostawię go, bo jest moim przyjacielem- odpowiedziała kobieta, patrząc w oczy mężowi.
-Nie o to chodzi, nie masz czasu dla nas, na rozmowę, ja też chciałbym spędzić czas z własną żoną.
-Wiktor, ja wiem, ale muszę mu pomóc, już wychodzi na prostą, daj mu jeszcze czas i mi.   

   

4 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie.
    Jeśli chcesz mieć więcej komentarzy to radzę zmienić ustawienia, aby anonimowi też mogli komentować.
    Zapraszam do mnie - CzerwonaPomadkaa.blogspot.com
    Pozdrawiam
    CzerwonaPomadka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za cenne wskazówki :) Na pewno odwiedzę Twojego bloga :)

      Usuń
  2. Anonimowy07:44

    Ewa jak zwykle super. Mam zaległość w Twoich opowiadaniach. Jak zwykle podoba mi się jak łączysz wątki Na Sygnale i NDINZ/ Martikan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martikan łączę je, ponieważ lubię tych bohaterów z NDINZ, a pomyślałam, że to będzie coś odmiennego! :) Dziękuję Ci za wszystkie komentarze, jest mi bardzo miło ! :) /Ewa

      Usuń