piątek, 12 grudnia 2014

Opowiadanie 17 :)

"Pustka, oświadczyny na SOR-ze,  strach i pocałunek"



*Tydzień później

Marta cały tydzień czuła się okropnie, dlatego nocowała cały tydzień u Hany i Piotra, rano przyszła na Izbę, miała mnóstwo pracy, tęskniła za Wiktorem, a z drugiej strony była zła, że wyjechał i ją tak potraktował, do szpitala wszedł z bukietem róż Wiktor, skierował się w kierunku Izby, wtedy na Izbę weszli Piotr, Martyna i Góra z pacjentem, Marta podeszła do pacjenta, Artur uśmiechał się do Marty.
-Dzień dobry, co mamy?
-Dzień dobry, pacjent spadł z 1 piętra, nie przytomny, podałem mu Midanium 5 mg.
-Co?! Jak Midanium? Nie tyle mg, nie wie Pan, że tego leku się nie podaje, bo może dojść do niewydolności i…
Na monitorze Marta zobaczyła płaską linię.
-O nie asystoria, szybko podajemy 1 mg Adrenaliny do żylnie, zestaw do defibrylacji natychmiast! Odsunąć się! Defibrylacja,
Serce jednak nie podjęło pracy, Marta ponownie podała następne dawkę Adrenaliny i wykonała defibrylacje,
-Niech Pan robi masaż serce!
-Już.
-Szybciej, bo stracimy pacjenta, lepiej ja zrobię RKO.
Serce pacjenta podjęło pracę, Marta się uśmiechnęła, na jej twarzy zagościł uśmiech, bo cały tydzień się nie uśmiechała
-Pani Marto świetna robota.
-Doktorze, to niedopuszczalne zachowanie, przecież pacjent mógł umrzeć podał Pan za dużą dawkę leków.
-Wiem, ale Pani dała radę! Jestem pod wrażeniem!
-A ja jestem pod wrażeniem Pańskiej głupoty!
-Pani Marto, wie Pani kto się czubi ten się lubi!
-Nie, nie na pewno nie.
-Muszę się zająć pacjentem, dobrze jest stabilny, nie mam czasu dla Pana. Do widzenia.
-Pani Marto, ma Pani czas wieczorem?
-Nie, nie mam, jestem umówiona.
-Tak, a z kim? Z Wiktorem?
-Co to Pana obchodzi?
Piotr i Martyna nie mogli powstrzymać się ze śmiechu, Artur wściekły wyszedł z sali, poparzył z pogardą na Wiktora, wszedł na Izbę, Marta siedziała na krześle, była odwrócona tyłem do wejścia, podeszła do okna, patrzyła przez okno, nagle poczuła, że ktoś dotyka ją za ramię, odwróciła się, jej oczom ukazał się Wiktor, a w ręku trzymał bukiet czerwonych róż.
-Wiktor? Już wróciłeś?
-Marta… Ja chciałem Cię przeprosić, zachowałem się głupio, bardzo za Tobą tęskniłem i chciałem Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, wtedy nic nie będzie miało sensu!
-YYY Ty mówisz poważnie?
-Tak jak najbardziej poważnie! Dotarło to do mnie!
- Myślisz, ze róże i przeprosiny wszystko naprawią? O nie mój drugi jesteś w błędzie!
-Marta, wiem, ze Cię zraniłem, nie chcę Cię stracić!
-Ja też nie chcę, wiesz tęskniłam za Tobą, nie mogłam sobie znaleźć tu miejsca…
-Martusia! Ja sobie to wszystko przemyślałem, bardzo dobrze iii…..
Z kieszeni marynarki wyciąga malutkie pudełeczko w kształcie serca, otwiera, oczom Marty ukazuje się piękny złoty pierścionek, kobieta z wrażenia opiera się ręką o okno, Wiktor uklęka
-Marta, czy zostaniesz moją żoną?- zapytał z wyczekiwaniem Wiktor.
Marta zaniemówiła z wrażenia, wzruszyła się, po jej policzkach popłynęły łzy szczęścia,
-Oczywiście, że tak, tak, tak!- krzyknęła.
Wiktor wstał, założył na palec Marty pierścionek, Marta przytuliła się mocno do Wiktora, Wiktor pocałował Martę, jednak chwilę szczęścia przerywa telefon Piotra,
-Doktorze jest Pan nam potrzebny, bo Artura zwolnił Wichura! Za to, ze podał złe leki i cudem doktor Marta uratowała mu życie.
-Już idę.
-Muszę iść kochana, ale widzimy się dziś u mnie!
- Pa kochanie!

*Wieczór stacja ratownictwa

Martyna przebrała się i miała już wychodzić, była zmęczona, dzień wyjątkowo się dłużył Martynie, Piotr podszedł do kobiety, zza pleców wyciąga bukiet storczyków, Martyna jest zła.
-Martynka, chciałem Cię przeprosić za moje głupie teksty, nie pomyślałem… Zrozumiałem, że masz racje! Ten kwiaty są dla Ciebie na przeprosiny.
-Piotrek, myślisz, ze te kwiaty załatwią wszystko, nie chcę kwiatów, chcę, żebyś zrozumiał swój błąd i wyciągnął wnioski, a przede wszystkim dorósł!
-Martynka, ja serio sobie wszystko przemyślałem i uwierz nie spotykam się z innymi kobietami!
-Piotrek, co mnie to obchodzi, że się nie spotykasz z żadną inną kobietą, nie jesteśmy razem, nie musisz mi tego mówić.
-Martynka daj się namówić na kawę jutro!
-Ne wiem czy chcę iść z Tobą na kawę… Muszę iść już, bo jestem umówiona.
-A kwiaty?
-Zostaw w stacji w wazonie.
Martyna wyszła trzaskając drzwiami, Wiktor siedział przy biurku, zerwał się.
-Piotrek coś Ty jej nagadał?
-Chciałem ją przeprosić… A ona….
Piotr i Wiktor usłyszeli trzask na zewnątrz, szybko wybiegli, na placu stała przerażona Martyna, płakała, cała się trzęsła, podszedł do niej Piotr.
-Martyna co się stało?
-Nie mam pojęcia…
Nagle z ciemności wyłania się postać kobiety, która trzyma się za brzuch.
-Co się Pani stało?- zapytał Wiktor.
-Mój brzuch, moje dziecko! Ratujcie je!- kobieta mówiąc to upadła i straciła przytomność.
Wiktor podszedł do kobiety, ocenił puls.
-Piotr leć po nosze z Izby, natychmiast!- krzyknął Wiktor.
Piotr wraz z pielęgniarką przyszli z noszami, położyli kobietę na nosze, weszli na Izbę, swój dyżur kończyła Marta, podeszła do Wiktora.
-Co się stało?
-Zemdlała na placu, powiedziała tylko, że jest w ciąży, być może to krwotok
-Dobra Wiktor, ja wzywam konsultację ginekologiczną do niej, nie ma na co czekać, może uda się uratować dziecko!
-Jasne, kończysz już?
-Tak za 10 minut.
-To zaczekam na Ciebie.
-Ok.
Kobieta trafiła na ginekologię w ostatniej chwili Hana uratowała dziecko tamując krwotok.
Wiktor i Marta poszli do domu Wiktora, a Martyna nie mogła się uspokoić, Piotr odwiózł ją do domu.
-Martyna jesteśmy pod Twoim domem.
-Piotr nie zostawiaj mnie samej, boję się.
-Czego się boisz?
-To było straszne, taki przerażający trzask… potem ta kobieta…
-Odprowadzę Cię do domu.
Piotr odprowadził Martynę do domu, weszła do środka, usiadła na krześle, zaczęła płakać, Piotr przytulił Martynę.
-Martynka będzie dobrze, wiem przestraszyłaś się.
-Piotr, proszę zostań tu, nie chcę być sama w domu.
-Dobrze zostanę.
-Dziękuję!
Martyna przytuliła się do Piotra, pocałowała Piotra w policzek, Piotr się uśmiechnął, zbliżył się do Martyny i pocałował ją w usta.
-Piotrek, co Ty robisz?
-Martyna oboje wiemy, że pasujemy do siebie.
-Piotrek nie.
Martyna wstała poszła do salonu, Piotr poszedł za nią.
-Ja śpię w sypialni, a Ty w pokoju gościnnym ok?
-Ok Martynka.
Poszła do łazienki, wzięła prysznic i położyła się, zasnęła. Piotr podszedł do śpiącej Martyny, pocałował ją w czoło i poszedł.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz