piątek, 12 grudnia 2014

Opowiadanie 18 :)

"Chrzciny Kingi"



*Dwa tygodnie później
Martyna, Piotr, Wiktor, Zosia i Marta czekają na Adama i Basię pod Kościołem, po jakiś 5 minutach przychodzą Basia z Adamem, Adam ma na rękach Kingę.
-No myślałam, ze się spóźnicie… -powiedziała Zosia.
-Nie no coś Ty Zosia, spóźnienie nie wchodzi w grę- powiedział Adaś.
-Może już chodźmy do środka?- powiedziała Basia.
Weszli do Kościoła, usiedli w pierwszej ławce, a w drugiej usiedli przyjaciele Adama i Basi, po godzinie wyszli z Kościoła, skierowali się w kierunku mieszkania Adama i Basi, Adam z Basią mieszkali blisko Kościoła, więc poszli pieszo, wszyscy razem. Po 10 minutach dotarli do mieszkania Adama, weszli do salonu.
-Siadajcie, czego się napijecie?- zapytał Adam.
-Ja kawę- odrzekła Martyna,
-Ja też kawę- powiedział Piotr.
-Ja herbatę- powiedziała Zosia.
-To dla mnie może… hmmm cappuccino-  mówi Marta.
-To dla mnie tez kawa- powiedział Wiktor.
-Matko już mi się wszystko pomieszało co ma być dla kogo… Jak to było? Yyy muszę sobie to zapisać, bo za dużo informacji jak dla mnie na raz.  - Adam złapał się za głowę.
-Spokojnie Adaś, zapisz sobie, bo wszystko zaraz pomieszasz- powiedziała Martyna.
-Zabawne, wiesz Martyna… - uśmiechnął się Adam.
-Faceci, dla Was tyle informacji to dużo… Nie rozumiem jak tak można?- Martyna z Martą parsknęły śmiechem.
-Dziewczyny, no wiecie co? Jak możecie się z nas śmiać?- zapytali Piotr z Wiktorem.
-Jej o co Wam chodzi? Żartowałam i Marta też. Łatwo Was nabrać!- uśmiechnęła się.
-No, Martynka nie wiem, czy tak łatwo nas nabrać…- uśmiechnął się tajemniczo Piotr.
-Piotruś Ciebie zwłaszcza, jesteś naiwny jak dziecko!- uśmiechnęła się.
-Ja naiwny?!- uniósł się dumą.
-Tak.
Do salonu wchodzi Basia z kawą, herbatą, podaje każdemu, Martyna nagle wstała.
-Boże, ale jestem udana, trzymam prezent dla małej Kingi zamiast zanieść małej księżniczce prezent! To wszystko przez Piotrka, bo mnie zagadał… Idę do małej, jest w drugim pokoju?- zapytała i skierowała się w stronę pokoju Kingi.
-Tak, jest w swoim pokoiku, śpi.
-My tez idziemy- powiedzieli wszyscy chórem.
-Ja byłam pierwsza, zresztą kobiety mają pierwszeństwo, co nie?
-Racja macie pierwszeństwo. Idź Martynka, pokaż co kupiłaś?- powiedział Piotr.
-Kupiłam małej śpioszki, buciki, czapeczkę i misia od cioci Martyny.
-Jakie piękne! Martyna masz dobry gust- powiedziała Marta z Zosią.
-Dzięki, jak je zobaczyłam to wiedziałam, że muszę je kupić dla małej Kingi.
Martyna poszła do pokoju Kingi, poszły z nią Zosia i Marta.
-No i zostaliśmy sami- powiedział Piotr siadając na kanapie.
-No, tak dziewczyny jak poszły do małej to nie przyjdą prędko- powiedział z uśmiechem Wiktor.
-Dziewczyny, prawda, ze Kinga jest słodka?- zapytała Martyna stojąc nad łóżeczkiem Kingi.
-Jasne, ze jest słodka, ciekawe do kogo jest bardziej podobna do Adama czy do Basi?- powiedziała Zosia.
-Myślę, ze ma oczy Adama- stwierdziła Marta.
-Faktycznie! Racja!- odrzekła Martyna.
-Dobra, to ja zostawię tutaj misia, tylko jest trochę duży, ale słodki- Zosia ostrożnie włożyła do łóżeczka małej misia.
-Dobra idę do salonu, a Wy?- zapytała Zośka.
-My zaraz przyjdziemy.
-Marta podeszła bliżej do łóżeczka, uśmiechnęła się, wyciągnęła z kieszeni małe pudełeczko, położyła na szafce obok łóżeczka.
-Marta, co jest w tym pudełku?- zapytała Martyna.
-Złoty łańcuszek z krzyżykiem- odrzekła.
-Mogę zobaczyć?
-Jasne.
Wzięła pudełko do ręki, otworzyła, podała Martynie.
-Jest piękny, na pewno będzie jej się podobał jak dorośnie.
-Mam taka nadzieję- uśmiecha się.
Odłożyła pudełko, skierowała się w stronę drzwi, Martyna poszła za nią, w drzwiach minęły się z Piotrem i Wiktorem.
-No teraz my idziemy do małej.
-Piotrek co Ty tam masz?
-Konika na biegunach- podniósł konika i pokazał Martynie, Marcie i Wiktorowi.
-Fajny!-  powiedzieli wszyscy równocześnie.
-Dzięki, sam go zrobiłem!- powiedział z radością i dumą w głosie Piotr.
-Jak sam go zrobiłeś to masz talent artystyczny, tego jeszcze nie wiedziałam.
-Oj Martynko, Ty jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz- zaśmiał się Piotrek.
-Jak nie wiem czegoś dobrego to powiedź- uśmiechnęła się, poszła.
-Ja tez idę- powiedziała Marta.
Poszła do salonu, usiadła na kanapie w tym samym momencie rozległ się głośny płacz, Piotr podszedł do łóżeczka, stał jak zahipnotyzowany.
-Piotrek weź ją na ręce- nie bój się nie pogryzie Cię, nawet jeszcze zębów nie ma- zażartował Wiktor.
-Ja się boję, ona jest taka mała… Nie zajmowałem się nigdy takim małym dzieckiem.
Mała coraz głośniej płakała, Wiktor podszedł do łóżeczka, wziął Kingę na ręce, mała uspokoiła się, do pokoju Kingi wszedł Adam.
-Matko, ale tu cicho.. Doktorze, nie wiedziałem, ze umie się Pan zajmować dziećmi! Ale jaja!- uśmiechnął się Adam.
-Piotrek, co Ty jesteś taki przestraszony?- zapytał ze śmiechem Adam.
-Nie wiedziałem jak zająć się małą i tak jakoś zaniemówiłem.
-Stary taki z ciebie cwaniak, a małego dziecka się boisz?! Haha a to dobre- Adam śmiał się cały czas.
Do pokoju małej przyszły dziewczyny.
-Wiemy już kto się zajmie małą, jak będzie tak płakała- powiedziały Martyna z Martą.
-No w końcu mam jakieś doświadczenie, wychowałem już jedną córkę- powiedział Wiktor.
 Marta podeszła do Wiktora, Wiktor położył małą do łóżeczka.
-Jak tu jesteśmy wszyscy razem, to chcemy Wam coś powiedzieć! Ja i Marta zaręczyliśmy się.!
-Co?! No to fajnie… Nie wiem co powiedzieć gratulacje!- powiedział zszokowany Piotr.
-Piotrek, Ty jak już cos powiesz… Nie mów już nic!- oburzyła się Martyna.
-Gratuluję! Nie no wszystkich nas zaskoczyliście!- powiedziała Martyna.
-Dziękujemy- uśmiechnęli sę Marta i Wiktor.
-To kiedy ślub?- zapytał ciekawy Adam.
-Nie wiemy jeszcze jak będziemy cos wiedzieli już to na pewno Wam powiemy!- powiedział Wiktor.
-A prezent, bym zapomniał…
Podał Adamowi, małe pudełku, były w nim kolczyki też złote.
-Dziękuję schowamy małej i damy jak dorośnie- uśmiechnął się.
Był już wieczór, wszystkim bardzo miło się rozmawiało, jednak trzeba było się zbierać do domu, wszyscy wyszli razem i rozdzielili się pod domem Adama. Martyna poszła z Piotrem, bo obiecał ją odwieść, a Marta z Wiktorem i Zosią.
-Tato ich miny, były bezcenne, zwłaszcza Piotrka- powiedziała rozbawiona Zosia.
-Dobra, dobra idziemy do domu. – powiedział Wiktor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz