wtorek, 23 grudnia 2014

Opowiadanie 23 :)



Opowiadanie 23
"Ślub, awantura i poród"

*Dzień przed ślubem Marty i Wiktora
Pół roku później

Do Marty przyszła Martyna, dobierały razem dodatki do sukienki, przygotowały wszystkie rzeczy na jutro, buty, sukienkę, kosmetyki, usiadły zmęczona na kanapie.
-Marta przymierzysz sukienkę?
-Jasne już, ciekawe jak będę w niej wyglądać. –zastanawiała się Marta.
-Na pewno będziesz wyglądać zjawiskowo.
Marta przebrała się w suknię ślubną, biała sukienka idealnie do niej pasowała.
-I jak?
-Ślicznie wyglądasz, jak Anioł.
-Dziękuję, do Anioła mi daleko.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, Martyna poszła otworzyć.
-Dzień dobry doktorze, nie może Pan wejść teraz do środka…bo Marta przymierza sukienkę ślubną, a Pan nie może jej zobaczyć nie teraz, jutro Pan dopiero może.
-Martyna, wierzysz w takie rzeczy?- zapytał Wiktor.
-Wierzę, nie wierzę, dla pewności lepiej nie.
-Dobra poczekam tu jak się przebierze to mi powiedź.
-Dobrze.
Martyna weszła do domu, poszła do salonu.
-To Wiktor- powiedziałam mu, żeby poczekał.
-Słusznie, nie może mnie zobaczyć w sukni ślubnej, jutro dopiero.
-Też mu tak powiedziałam- zaśmiała się Martyna.
-Jak my się dobrze rozumiemy, czytasz mi w myślach? To niebezpieczne… -roześmiała się Marta.
-Tak, racja podobnie myślimy, nie, nie potrafię czytać w myślach, bądź spokojna.
Marta się przebrała, schowała sukienkę do szafy
-Możesz zawołać Wiktora-powiedziała siedząca na kanapie Marta.
Martyna krzyknęła z salonu.
-Doktorze może Pan wejść.
-Ok idę.
Wiktor wszedł do salonu, przywitał się z Martyną, następnie z Martą.
-Martyna nie pozwoliła mi wejść.
-Dobrze zrobiła, nie możesz zobaczyć mnie w sukni ślubnej… To przynosi pecha.
-Dziewczyny wierzycie w takie rzeczy?-zdziwił się Wiktor.
-Przezorny zawsze ubezpieczony… Stęskniłeś się i przyszedłeś?- zapytała z uśmiechem Marta.
-Oczywiście stęskniłem się, ale już jutro oficjalnie będziesz moją żoną.-powiedział z satysfakcją w głosie lekarz.  
-To prawda, już jutro, bardzo się cieszę!
-Martyna idziesz na ślub z Piotrkiem?- zapytał Wiktor.
-Tak… Niech mu będzie… -rzuciła z przekąsem Martyna.
-Martyna wszyscy wiemy, ze Was do siebie ciągnie, nie da się tego nie zauważyć, chyba tylko Góra tego nie widzi… Może ma złe okulary? Coś ostatnio mówił, ze mnie nie zauważył, no a Martę od razu zobaczył…- śmiał się Wiktor.
-Wiktor, Ty i te twoje teksty… Za to Cię właśnie kocham… I nie tylko za to… -zaśmiała się młoda lekarka.
-No musisz mnie za coś kochać, bo inaczej nie było by ślubu…
-Doktorze, ja i Piotrek na dobra jesteśmy parą- powiedziała uśmiechając się.  
-Domyśliłem się, można to było przewidzieć.
-Na szczęście się z nim pogodziłam… Nie miałam żadnych dowodów… -westchnęła.
-Wy to się ciągle kłócicie.. My z Martą na szczęście aż tak często się nie kłócimy.
-No tak, ale bardziej sobie dogadujemy…. Ja lecę na dyżur z Górą niestety… Zapytam czy ma dobre okulary- zaśmiała się.  
-Leć miłego dyżuru!.
-Pa.
Martyna wyszła, a Marta i Wiktor usiedli na kanapie, Wiktor przytulił Martę.
-Góra będzie zawiedziony, bo jutro już będziesz moją żoną i nie będzie mógł podrywać mężatki.
-No to ma problem… On jest okropny… Nie mogłabym pokochać kogoś takiego..
-Moja kochana, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, nadajesz mu sens!
-Ty mojemu życiu też nadajesz sens!  
Marta pocałowała Wiktora.
-Będę miał świetną żonę! Taką kochaną- puścił oczko do Marty.
-A ja tak wspaniałego męża- Marta ucałowała Wiktora w policzek.  
-Muszę niestety iść, przygotować się na jutro.
-Szkoda, ale rozumiem.
-Po ślubie zamieszkasz u mnie- powiedział stanowczo.
-To oczywiste. Tam jest Zosia i Twój tata.
-Oni Cię uwielbiają! Idę pa.
-Cieszę się, że mnie lubią. Widzimy się jutro przed Kościołem.
-Oczywiście.  

*Sobota dzień ślubu

Marta już od wczesnego ranka jest na nogach, Martyna przyszła, aby pomóc Marcie w przygotowaniach, kobieta była już ubrana w białą suknię, była godzina 11, Martyna zabrała się do robienia makijażu.
-Ne mogę się na Ciebie napatrzeć, tak pięknie wyglądasz Marta -powiedziała Martyna.
-Dziękuję, cieszę się, że ładnie wyglądam, a Piotrek gdzie?- zapytała Marta.
-Mamy się spotkać przed Kościołem, nie ruszaj się, bo muszę wymalować Ci oczy teraz- uśmiechnęła się Martyna. 
Po pół godzinie Martyna skończyła robić makijaż, Marta wzięła do  ręki lusterko.
-I jak Ci się podoba?- zapytała Ratowniczka.
-Makijaż jest śliczny. Dziękuję, że mi pomagasz!- uśmiechnęła się i przytuliła Martynę.
-Nie ma za co, polubiłam Cię, jesteś moją bratnią duszą- kobieta przytuliła Martę.
-A co u Piotra i Hany?-zapytała ciekawa Martyna.
-Szczerze nie wiem dawno się z nimi nie widziałam… Hana była na mnie zła, Piotr stara się o wszystkim zapomnieć, ale widzę jest mu ciężko… Chce skupić   dziecku, ale nie może pogodzić się ze zdradą..
-Nie dziwię mu się… To trudna sytuacja… -westchnęła Martyna.
Usłyszały pukanie do drzwi, Martyna poszła otworzyć.
-Cześć Martyna, a gdzie Marta?- zapytał stojący w drzwiach Piotr Gawryło.
-Cześć Piotr, Marta jest w salonie, wejdź. A gdzie Hana?
-Została w domu, pojedziemy po nią zaraz. No cześć… Marta jak Ty ślicznie wyglądasz, jak Gwiazda, pięknie Ci w tej sukience.
-Cześć Piotr, świetnie, że jesteś, dziękuję za komplement- uśmiechnęła się Marta.  
-Gotowa? Przyjechałem po Ciebie, jeszcze musimy po Hanę pojechać, bo została w domu.
-Tak jestem gotowa, tylko kwiaty muszę wziąć. Martynka mogłabyś mi podać kwiaty i wpiąć mi jeden we włosy?
-Jasne już daję kwiaty i wpinam.
Martyna podała kwiaty Marcie i wpięła jedną białą różę w brązowe upięte w koka włosy Marty.
-Gotowe, chodźmy, jest za 10 12, a ślub jest o 13, czas na nas- powiedziała z pospiechem Martyna.
-Tak chodź Marta- Piotr wziął Martę pod rękę.
Marta wsiadła do samochodu, następnie Martyna i Piotr, lekarz ruszył w stronę domu.
-Jak Hana się czuje?-zapytała Marta.
-Dziś coś słabo, ale uparła się, ze chce iść na Wasz ślub- powiedział Gawryło.  
-To już 8 miesiąc, więc czego się spodziewać, już coraz bliżej porodu- odrzekła lekarka.
-No tak racja. O już jesteśmy, Hana już czeka- powiedział Piotrek.
Hana wsiadła do samochodu.
-Hana jest ok?
-Tak, jedź już.
Po 10 minutach byli już pod Kościołem, wysiedli, podszedł do nich Piotrek wraz z Adamem, Basią i Kingą.
-Witamy Pannę Młodą- powiedzieli wszyscy chórem.
-Cześć kochani, super, że już jesteście. O patrzcie idzie Wiktor z Zosią i swoim tatą- powiedziała Marta.
-Cześć Wam, a gdzie Marta?- zapytał Wiktor.
-Jestem, nie uciekłam- lekarka zaśmiała się.
Kobieta wyszła z tłumu. Podeszła do Wiktora.
-Marta.. Jak Ty pięknie wyglądasz. Zjawiskowo. Nie mogę się napatrzeć- powiedział oniemiały z zachwytu Wiktor.
-Ty też pięknie wyglądasz, wolę Cię w wersji eleganckiej niż w Twoim pomarańczowym stroju.
-Oj Marta, Marta, zabawna jesteś- uśmiechnął się.  
Młoda para usłyszała krzyki, poszli sprawdzić kto to, ich oczom ukazała się kłócąca para-  Martyna i Piotr.
-Co Wy wyprawiacie?- zapytał Wiktor.
-Martyna się obraziła, nawet nie wiem o co- powiedział Piotr.
-Martyna, co Wy wyrabiacie, proszę Was nie kłóćcie się, chociaż na ślubie i na przyjęciu.
-Przepraszam… Poniosło mnie… -odrzekła.
-Piotrek wybacz mi.
-Już dobrze- Strzelecki przytulił Martynę.
Jest już 13:55 weszli do Kościoła, do ołtarza Martę poprowadził Piotr Gawryło, a Wiktora Zosia.
Po godzinie było już po ślubie, wszyscy byli szczęśliwi, składali życzenia Wiktorowi i Marcie, następnie wszyscy udali się na przyjęcie weselne.

*Kilka godzin później

Wszyscy na weselu bawili się świetnie, zwłaszcza Para Młoda, nagle Hana dostała silnych skurczy.
-Ja rodzę… -krzyknęła Hana.
-Już? To dopiero 8 miesiąc- zapytał zszokowany Piotr.
-Tak. Wezwijcie karetkę- powiedziała cicho zwijając się z bólu.
Do Piotra i Hany przybiegli Wiktor i Marta oraz Martyna i Piotr. Martyna zadzwoniła na pogotowie po 5 minutach przyjechali Ratownicy, dyżur pełnił w karetce Radwan.
-Hana, już rodzisz?- zapytał Radwan.
-Przestań się głupio pytać, widzisz chyba, bo zaraz urodzę tutaj… -powiedziała Hana.
Ratownicy zabrali Hanę, a Piotr pojechał do szpitala z Przemkiem.
Minęło kilka godzin, nastał ranek Młoda Para przyszła do szpitala prosto z wesela.
-Cześć, jak Hana się czuje?-zapytali.
-Śpi, a nasz synek jest zdrowy- powiedział szczęśliwy Piotr.
-Wspaniale- powiedzieli równocześnie młodzi małżonkowie.   
  

4 komentarze:

  1. extra rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!, właśnie dodałam następne opowiadanie :)

      Usuń
  2. Anonimowy08:09

    He he Hana mega tekst do Radwana! ;) Martyna i Piotruś jak zwykle super nawet jak się kłócą. Fajne opowiadanie./ Martikan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się podoba <3/Ewa

      Usuń