"Pobyt w szpitalu Wiktora i smutek Adama"
*Szpital
Do sali Wiktora wchodzą Zosia z dziadkiem,
witają się z Wiktorem, Zosia usiadła na łóżku Wiktora, a tata Wiktora na
krześle.
-Cześć tato!, jak Ty się czujesz?
-Cześć Zosiu, teraz już bardzo dobrze, szybko
znalazłem się w szpitalu, więc szybko wracam do zdrowia.
-Tato muszę Ci coś powiedzieć, bo to
jedzenie, które wziąłeś, było zepsute, dałam je do pojemnika i miałam dziś
wyrzucić, jak szłam do szkoły. No… a dobre jedzenie było w pojemniku obok.
Przepraszam tato, myślałam, że zerknąłeś na to co jest w pojemniku, ale Ty się
śpieszyłeś (jak zawsze).
-Tak, śpieszyłem się i to moja wina, że nie
sprawdziłem jedzenia. Nic się nie stało na szczęście.
Zosia przytuliła się do Wiktora, ojciec
Wiktora przysłuchiwał się całej rozmowie, nagle wtrącił.
-A słuchaj Witek, spotkaliśmy na korytarzu
panią doktor… Jak ona miała na imię? Nie pamiętam.
-Marta- odpowiedział Wiktor.
-Dokładnie tak, Marta. Ona wygląda mi na
bardzo miłą i sensowną kobietę.
-Tato… proszę Cię, przestań….
-Synu nie możesz cały czas myśleć o
przeszłości. Eli nie ma z nami, niestety, ale to nie znaczy, że masz być sam do
końca życia!.
-Tato, ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać,
dobrze wiesz, że kochałem Elę bardzo.
-Na ja wiem o tym. Jestem przekonany, że Ela
chciałaby Twojego szczęścia.
Nagle do rozmowy wtrąca się Zosia.
-Tato, dziadek ma rację, my nigdy nie
zapomnimy o mamie, ale masz prawo być szczęśliwy.!
-Co wyście się tak uczepili tej Marty i mnie?
Co?!
-Tato, nie złość się, przemyśl to. Może
przyznasz nam rację.
-Wątpię, że Wam przyznam rację.
-Jeszcze zobaczymy! Przyznasz, przyznasz już
ja się o to postaram :D
-Zośka, Ty nic nie kombinuj.
-Tato, przestań, już dobra. Będziesz
zadowolony :D
-Tak, tak z pewnością….
-Masz to przemyśleć, aaa bym zapomniała,
chcemy zaprosić panią doktor do nas na kolację. Chcemy jej podziękować, że się
tak troszczy w szpitalu o Ciebie.
-Tak… to dobry pomysł. Myślałem o tym.
-To świetnie to już postanowione i bez
dyskusji tato.
-Ok.
-My już pójdziemy, bo muszę się jeszcze
pouczyć.
-Dobrze, dobrze to zbierajcie się. Ja tu mam
bardzo dobrą opiekę.
Pożegnali się z Wiktorem i wyszli.
*Marta i Wiktor
*Następny dzień
Marta przychodzi do pracy, za kilka minut
zaczyna dyżur na Izbie Przyjęć, jednak zanim go zacznie idzie do Wiktora
sprawdzić jak się czuję.
Kobieta weszła do Sali, w której leży Wiktor,
usiadła na krześle obok łóżka. Wiktor już nie spał, nudził się w szpitalu, bo
wolałby pracować.
-Cześć Wiktor jak się czujesz? Jak minęła Ci
noc?
-Cześć Marta, dobrze Cię widzieć, w porządku,
dzięki, tylko nudzę się tu, wolałbym już wracać do pracy.
-Ja wiem Wiktor, ze chciałbyś wrócić do pracy
ale musisz tu jeszcze dziś zostać. Jutro będziesz mógł wyjść do domu, jak
będzie wszystko w porządku.
-Na pewno będzie w porządku, bo mam świetnego
lekarza prowadzącego. :D
-Nie
przesadzaj… Skoro się czujesz dobrze, to się cieszę. Ja muszę iść się przebrać
i lecieć na SOR, bo tam jak zawsze długie kolejki czekają od samego rana.
-To leć, a przyjdziesz tu jeszcze później?
-Jasne przyjdę.
Kobieta się uśmiechnęła do Wiktora, on
odwzajemnił uśmiech. Wyszła, przebrała się i poszła na SOR.
Za kilka minut przychodzą do Wiktora kolejni
goście, tym razem ratownicy, cała trójka.
-Dzień dobry doktorze!
Powiedzieli wszyscy w tym samym czasie.
-Co tam u Was? Jak jeździcie w podstawie?
-Nie ja z Piotrkiem jeździmy w S-ce z doktor
Woźnicką, bo zastępuje Pana. Jest naprawdę spoko.
Powiedziała Martyna, uśmiechając się.
-A Agata, tak to dobra lekarka.
Wtrącił się Piotr.
-No, dobra to nie jest takie ważne. Doktorze
ważne jest to jak Pan się czuje? A no i kiedy Pan wraca? Agata jest spoko, ale
Pana nam nie zastąpi.
-Piotr… dziś mam wyjść ze szpitala, no i
jutro przyjdę do pracy, bo nie będę siedział w domu.
-Ale doktorze…
-Nie ma żadnego „ale”!
-Dobra.
Adam stał przy łóżku Wiktora, był zamyślony i
nieobecny.
-Adam, a Ty w
podstawie jeździsz?
Adam stał jak wryty, patrzył w jeden punkt.
-Adam!! Halo jesteś tu?
-Mówił Pan coś szefie?
-Tak… Pytałem, czy jeździsz w podstawie?
-Tak, ja jeżdżę w podstawie.
-Adaś, Ty nie wyraźnie wyglądasz.
Powiedział zmartwiony Wiktor.
-Jeszcze nigdy go nie widziałem takiego
smutnego, załamanego. Co mu się stało? To do niego nie podobne.
-No z żoną się pokłócił…. Biedny, chodzi taki
struty teraz… Mówiłem, że będzie cierpiał, no i się nie pomyliłem.
-Piotrek, wsadź sobie to Twoje morały gdzieś!
Ja bardzo kocham Baśkę.
-No kochasz, kochasz, ale ona posądziła Cię o
zdradę.
-Co?! Jak to?!
Wiktor się wtrącił.
-Powiedziała, że rzekomo, jakaś pacjentka
spotkała ją na ulicy (nie wiem skąd wiedziała, że to właśnie jest Basia, żona
Adama). Powiedziała, że Adam ma z nią romans i że rozwiedzie się z Baśką dla
niej. Chora jakaś ta dziewczyna, a my nie możemy skojarzyć żadnej takiej pacjentki.
Adaś też nie kojarzy… Doktorze my już mamy plan, pomożemy razem z Martynką
Adasiowi. Prawda Martynka?
-Co?!Niby mam obserwować inne kobiety.
Piotruś, tobie to już całkiem coś na mózg padło! Nie będę Wam pomagać, bo
jeszcze jakaś kobieta pomyśli, że ją porywam… Wykluczone.
-Dawno większej głupoty nie słyszałem… Adam i
zdrada, nigdy! Wszyscy wiemy jak Adam kocha Basię i świata poza nią nie widzi.
A jaki Wy macie plan? Aż się boję, co Ty wymyśliłeś Piotr.
- Spoko szefie, niech się Pan nie boi to
ekstra plan. A mianowicie ja i Adaś będziemy obserwować wszystkie pacjentki i
może dowiemy się kim jest ta tajemnicza Marlena.
-Tak, tak Piotruś Ty masz chyba dziewczyny
pod kontrolą, to jak najbardziej. Lepiej się pracą zajmij i pacjentami, a nie
kobietami.
-A co Ty Martynka zazdrosna jesteś?
-Chciałbyś, nie jestem zazdrosna. Nie
schlebiaj tak sobie!
-Oj Martynka…
-No, dobrze, dobrze, tylko nie naróbcie sobie
i mi problemów. Wiecie jaki jest nasz kontroler Wichura, do wszystkiego się
przyczepi….
-Szefie, nie ma obawy, ja nad wszystkim panuję
z Adasiem.
-To czekamy jutro na Pana w stacji- wtrąciła
Martyna.
-Świetnie- odrzekł na to Wiktor.
Nagle Piotr usłyszał w radiotelefonie: 21-S
zgłoś się.
-21-S zgłaszam się.
-Jedziecie do wypadku, na ulicy Solnej 2.
-Przyjąłem.
-Szefie my uciekamy.
-Lećcie, ruchy, ruchy!!
Wszyscy wyszli, Wiktor leżał w sali i się
nudził.