piątek, 17 lipca 2015

Opowiadanie 52 :)

"Jesteś kochany!"

Marta weszła do szpitala. Przerazila ją liczba osób w poczekalni. Zwłaszcza, że dziś nie czuła się najlepiej. Jednak musiala z tym sobie poradzić. Pacjentów przybywało. Godziny pracy jej się dluzyly niesamowicie. Po 8 godzinach była bardzo zmęczona. Poszła się przebrać i wyszła do domu. Kiedy doszła, przywitała się z Wiktorem i ucalowala dzieci.
-Źle się czuję....Przepraszam Muszę  iść się położyć....-powiedziala Marta. I poszła do pokoju.
-Idź jasne. Ja posiedze z dziecmi. -powiedział Wiktor.
Minęło kilka godzin, dzieci poszły spać, a Wiktor wszedł do sypialni. Położył się obok Marty. Kobieta zapytała zaspanym glosem:
-Dzieci śpią?- zapytała go.
-Tak śpią. Ty też śpij-powiedzial i pogladzil ją po wlosach.
-Kochany jesteś -powiedziała i wtulila się w jego ramiona. On ją pocałowal, a ona jego i zasnela.

*Następny dzień
-Cześć! Jak się dziś czuję moja piękna żona? -zapytał Wiktor patrząc na Martę, która przed chwilą się obudziła.
-A dziś dobrze.-powiedziala i się uśmiechnęła. Po chwili pocalowala Wiktora w policzek.
-Zrobiłem śniadanie. Chodź zjemy, bo jajecznica wystygnie!-powiedzial Wiktor.
-Kochany jesteś! Zaraz przyjdę, tylko się przebiore. Dziś Gosia przychodzi do naszych dzieci-powiedziała Marta wstajac z łóżka.
-To świetnie, bo mam dla Ciebie niespodziankę! -powiedział Wiktor i się uśmiechnął.
-Niespodziankę? Świetnie!-powiedziała kobieta i się uśmiechnęła.
-Dobra powiem Ci po dyżurze idzieny do teatru-powiedział Wiktor i pokazał dwa bilety na spektakl pt " Kobiety i ja".
-Ciekawy tytuł-zaśmiała sie lekko.
-Bardzo! Dlatego je kupiłem! Bardzo lubię teatr....-powiedział lekarz.
-To ubiore moją nową czarną sukienkę-powiedziala z radością kobieta.
-Spektakl jest o 19. Będę po Ciebie o 18-powiedział Wiktor. Poszli zjeść śniadanie. Wiktor i Marta razem wyszli do pracy. Szli rozmawiając. Rozeszli się pod szpitalem.
Marta szybko się przebrała, bo na Izbie czekała na nia pacjentka z rozcieta głową.
-Co się Pani stało?-zapytała lekarka.
-Spadlam ze sceny, byłam na próbie....Cholera miesiące prób pójdą w Las.....A dziś premiera! Na dodatek  ta głowa....-powiedziala zła kobieta.
-Proszę się  nie ruszać, muszę zszyc Pani tą głowę....-powiedziala lekarka i popatrzyla na nią. Kobieta była młoda na oko miała jakieś 26 lat, szatynka o niebieskich oczach i ładnej twarzy.
-Wie Pani miałam grać główną postać....-powiedziala zawiedziona młoda aktorka.
-Będzie dobrze. Nie będzie śladu. Jeszcze Pani zagra w niejednym spektaklu-zapewniła ją Marta i się uśmiechnęła.
-Dziękuję Pani doktor. Skoro ja nie będę na spektaklu to może Pani chciałaby go zobaczyć?-zapytała kobieta.
-Wie Pani chętnie, ale dziś już idę do teatru z mężem.-powiedziala lekarka szyjac jej głowę.
-A na jaką sztukę? -zapytala zaciekawiona kobieta.
-Na sztukę "Kobiety i ja"-odpowiedziała.
-To super! Właśnie to nasz spektakl!-powiedziala szatynka.
-Powiem Pani jak mi się podobał!-obiecała Marta.
-Ekstra!-powiedziała Ania.
Po dyżurze Marta wyszła na spektakl. Razem z Wiktorem, spektakl był super. Taki nowoczesny.

*Następny dzień
Martyna siedziała w domu. Odwiedziła ją jej siostra Malwina.
-Część siostrzyczko!-powiedziała Malwina witajac ją uśmiechem.
-Cześć Malwinko-powiedziała przytulajac siostrę.
-Jak się czujesz? Jesteś już w 6 miesiącu- powiedziala Martyna do siostry.
-Dobrze dziękuję. Tylko już mi trudno jest pracować, ale od następnego tygodnia przechodzę na zwolnienie-powiedziala Malwina.
-To dobrze Kochana-uśmiechnęła się Martyna.
-A Ty jak się masz?-zapytała Malwina.
-Dobrze. Będziemy mieli syna!-powiedziała radośnie Strzelecka.
-Świetnie! A ja będę miała córkę!-powiedziała zadowolona.
-Super nasze dzieci będą się razem bawić -ucieszyła się Martyna. Kobiety przegladaly swoje wspólne zdjęcia z dziecinstwa....

piątek, 10 lipca 2015

Opowiadanie 51 :)

Opowiadanie 51

„Dziękuję Martysiu”


*Dwa tygodnie później

Marta po roku przerwy wreszcie wróciła do pracy na Izbę Przyjęć, miała też kilka godzin w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym razem z przyjacielem. Już od samego rana drzwi Izby nie zamykały się prawie wcale, cały czas ktoś wchodził, wychodził, Marta miała pełne ręce roboty, musiała na nowo wpaść w rytm pracy, do sali wbiegła kobieta, była cała poobijana, krzyczała panicznie
-Pomóżcie mu, pomóżcie mu!- mówiła podniesionym głosem  kobieta i pokazywała na drogę blisko szpitala.
-Co się stało?- zapytała Marta.
-Mój narzeczony miał wypadek! Ratujcie go za dwa tygodnie mamy ślub!- młoda blondynka płakała i patrzyła na lekarkę.
-Spokojnie, już lecę zobaczyć co z nim- powiedziała lekarka i wybiegła na drogę.
Auto było praktycznie zgniecione, z samochodu dobiegał jęk chłopaka, Piotrek otworzył drzwi samochodu i ostrożnie wyciągnęli chłopaka ze środka, był bardzo poturbowany, lekarze nie dawali mu wielkich szans na przeżycie, ale był cień nadziei.
Chłopaka szybko zabrali na blok, miał zapalenie otrzewnej i liczne złamania, być może krwotok z narządów wewnętrznych.
Marta wyszła na korytarz, usiadła obok dziewczyny, poparzyła na nią, siedziała chwilkę w milczeniu.
-Co z moim narzeczonym?- zapytała ze łzami w oczach młoda kobieta.
-Jest w tej chwili operowany….Jego stan jest poważny….Nie wiadomo czy przeżyje, ale jest cień nadziei- powiedziała Marta smutnym głosem.
-Nie wiadomo czy przeżyje….Boże… Mówiłam, mu, żeby jeździł wolniej….- powiedziała blondynka zalewając się łzami.
-Jak będę coś wiedziała to od razu dam Pani znać, teraz muszę wracać do pracy, pacjenci czekają, przepraszam- powiedziała Marta wstając z krzesła i weszła na Izbę.
Po kilku godzinach operacji lekarze opuścili blok operacyjny, wszyscy byli zmęczeni, Marta spotkała Piotra i od razu zapytała:
-Co z tym chłopakiem?- zapytała lekarka, a w jej oku zakręciła się łza.
-Operacja się udała, ale chłopak jest bardzo poturbowany, jeśli przeżyje 48 godzin będzie żył- powiedział zmęczonym głosem Piotr, ocierając z czoła pot.
-Dzięki, powiem jego narzeczonej, ona musi wiedzieć- kobieta uniosła oczy ku górze, westchnęła i poszła odszukać narzeczoną operowanego chłopaka.
-Pani chłopak, jest już po operacji, operacja się udała, ale jest w ciężkim stanie. Jeżeli przeżyje 48 godzin to będzie żył- powiedziała smutna Marta.
-Dziękuję za wiadomości, nie są one najlepsze, ale dziękuję Pani za szczerość- powiedziała blondynka, ocierając łzę płynącą po policzku.
Tak minęły jeszcze dwie godziny i Marta mogła wreszcie iść do domu, weszła do pokoju lekarskiego, poszła się przebrać, po chwili wyszła z niej i skierowała się do wyjścia.
Szła korytarzem, kiedy usłyszała głos Piotra.
-Marta, Marta! Chciałaś wyjść bez pożegnania?- zapytał ją Piotr uśmiechając się lekko.
-Przepraszam, jestem po prostu tak zmęczona, że coś strasznego- powiedziała ledwo trzymając się na nogach.
-Ja też już skończyłem, poczekaj odwiozę Cię do domu- powiedział lekarz uśmiechając się.
-Dziękuję bardzo, poczekam tu- Marta usiadła na krześle i czekała na Piotra.
Po chwili mężczyzna przyszedł i wyszli ze szpitala, odwiózł ją, pożegnali się i Marta poszła do domu.

*Tydzień później

Dziś Martyna miała mieć badanie USG, na którym miała poznać płeć dziecka, jej kobieca intuicja podpowiadała jej, że będzie to syn, siedziała na korytarzu przy gabinecie dr Wójcika, czekała na Piotrka, zamyśliła się, nagle zerwała się, bo głośny dźwięk jej komórki ją wystraszył.
-Halo- powiedziała pośpiesznie
-Tu Rafał, czuję się już lepiej, czy możesz wpaść na chwilkę?- zapytał z nadzieją Rafał.
-Jestem akurat w szpitalu mam tu coś do załatwienia, jak załatwię to przyjdę- powiedziała Martyna.
-Dziękuję Martysiu- powiedział chłopak.
-Do zobaczenia, muszę kończyć- powiedziała i się rozłączyła.      
Po 20 minutach przyszedł Piotrek, Martyna wstała, a on ucałował ją na powitanie w policzek. Usiedli w poczekalni, po chwili lekarz zawołał Martynę i razem z Piotrkiem weszli do środka.
-Martyna, proszę połóż się, zbadam Cię i za chwilę będziemy wiedzieli czy będziecie mieć córkę, czy syna…- powiedział dr Darek i rozpoczął badanie.
-Jest wszystko w porządku, dziecko rozwija się prawidłowo….Będziecie mieli syna!- powiedział ginekolog uśmiechając się do małżeństwa.
-Tak, to super!- powiedział Piotrek ciesząc się.
-Tak czułam, że to będzie syn!- powiedziała Martyna śmiejąc się. Miała już lekko zaokrąglony brzuch.
Po 10 minutach wyszli z gabinetu i skierowali się do wyjścia.
-Muszę iść jeszcze do Rafała, obiecałam mu, że przyjdę…- powiedziała młoda kobieta spoglądając na męża.
-Dobrze idź, ja tu poczekam na Ciebie- powiedział Strzelecki i usiadł na krześle przy sali Rafała.
Martyna weszła do sali, w której leżał Rafał, usiadła na krześle obok łóżka, spojrzała na niego, wyglądał lepiej, dużo lepiej.
-Cześć Rafał, widzę, że czujesz się już lepiej- powiedziała Kubicka patrząc na byłego chłopaka.
-Cześć Martysiu, dobrze Cię wiedzieć, chciałbym podziękować Ci….Uratowałaś mi życie!- powiedział Rafał patrząc na młodą kobietę.
-Nie masz mi za co dziękować, cieszę się, że dochodzisz do siebie- lekko się uśmiechnęła.
-Martysiu, widzę, że jesteś w ciąży i już trochę widać…- powiedział Rafał z żalem w  głosie.
-Tak….Ja już muszę iść! Trzymaj się Rafał!- powiedziała i wstała z krzesła.
-Dziękuję, że przyszłaś….Cieszę się, że jesteś szczęśliwa….- powiedział i uśmiechnął się.
Martyna odwzajemniła uśmiech i wyszła.
-Chodźmy do domu- powiedziała do Piotrka i podała mu rękę.
-Idziemy, idziemy Kochanie- powiedział Ratownik i uśmiechnął się do niej.
-Cieszę się, że będziemy mieli syna!- powiedział Piotrek i pocałował Martynę w usta.
-Ja też się cieszę Piotruś- powiedziała Martyna całując go w usta. Po 15 minutach dotarli do domu, Martyna poszła wziąć prysznic, a Piotrek przygotowywał dla nich kolację….       



niedziela, 5 lipca 2015

Opowiadanie 50 :)

Opowiadanie 50

„Ja…Ja mam już męża”


*Następny dzień

Martyna całą noc nie mogła spać, kręciła się na łóżku, rano wcześnie wstała, zrobiła śniadanie dla siebie i Piotrka, zjadła, siedziała jak na szpilkach, czuła, że musi iść do szpitala, żeby zobaczyć co z Rafałem, to było silniejsze od niej, w końcu nie można przekreślać kilku lat znajomości, zabrała torebkę, telefon, napisała Piotrkowi kartkę „Idę do szpitala. Muszę zobaczyć co z Rafałem. Będę za jakiś czas” i wyszła.
Po upływie 30 minut dotarła na miejsce, weszła do szpitala, a jej nogi zrobiły się jak z waty i zrobiło jej się słabo, przeszła przez korytarz, zapytała znajomej pielęgniarki, gdzie leży Rafał, wskazała jej salę nr 4. Martyna wolnym krokiem dotarła do sali, za szybą zobaczyła siedzących przy Rafale jego rodziców, wspomnienia z jej młodości wróciły, na widok Rafała podpiętego do aparatury łezka zakręciła jej się w oku. Otarła ją, postanowiła na chwilkę wejść do środka, choć obawiała się reakcji rodziców byłego chłopaka.
-Dzień dobry- powiedziała cicho wchodząc do sali i spoglądając na jego rodziców.
-Dzień dobry Martynko-powiedziała mama Rafała.  
-Co z nim?- zapytała cicho Martyna z trudem powstrzymywała łzy.
-Jego stan jest poważny, nie wiadomo czy przeżyje, o tym zdecyduje najbliższa doba- powiedziała jego mama roniąc łzę.
-Na pewno z tego wyjdzie, jestem pewna, on zawsze był silny….- powiedziała Martyna, stojąc nieruchomo przy jego łóżku.
-Martynka, Wy znowu będziecie razem?- zapytała z nadzieją w głosie mama chłopaka.
-Ja….Ja mam już męża….-Martyna uniosła rękę by otrzeć łzę, a mama Rafała zobaczyła obrączkę na palcu Martyny.
-Myślałam, że będziecie razem…. –powiedziała smutnym głosem starsza kobieta.
-Kiedyś też tak myślałam….Byłam tego pewna….- urwała w połowie.
Martyna postała chwilkę przy łóżko Rafała i postanowiła, że lepiej będzie jak już wyjdzie.
-Na mnie już pora…Do widzenia!- powiedziała spoglądając na rodziców mężczyzny i pośpiesznie wyszła.   
Kubicka szybko wyszła ze szpitala, usiadła na ławce i się rozpłakała, trudno było jej się uspokoić, ale po chwili pomyślała o dziecku, że może mu zaszkodzić jej stres, otarła łzy i poszła do domu.

*Dwa tygodnie później
Marta weszła do domu z dziećmi, miały już prawie rok, bliźniaki już chodziły, kobieta rozpakowała zakupy, usiadła na krześle i czekała na powrót reszty domowników, jako pierwszy przyszedł Wiktor.
-Cześć Martuś- podszedł do niej i pocałował ją w policzek na powitanie.
-Cześć Kochanie, jak minął Ci dzień?- zapytała Marta spoglądając na Wiktora
-Męcząco wyjątkowo…- westchnął lekarz.
-Ja zrobię obiad, a Ty odpocznij, a dzieci pobawią się w kojcu- powiedziała Marta wkładając ich do kojca, zabrała się za robienie obiadu.
Wiktor wszedł do kuchni, usiadł na krześle, uśmiechnął się do żony.
-Wiktor, przemyślałam to i chciałabym już wrócić do pracy, a z dziećmi zostawać będzie moja siostra Małgosia. –oznajmiła Marta.
-No dobrze, jeśli już chcesz wracać do pracy to rozumiem, ale nie jestem przekonany o słuszności tego dzieci są jeszcze małe- powiedział kręcąc nosem.
-Wiktor, stop, wracam do pracy i koniec, bo ja tu już nie chcę tyle siedzieć, chcę wyjść znowu do ludzi- powiedziała podniesionym głosem.
-No dobra, dobra, już spokojnie, rozumiem, nie denerwuj się- powiedział spokojnym tonem.
-Przepraszam, za bardzo mnie nerwy poniosły- powiedziała Marta uspokajając się.  
-Dobra, rozumiem- Wiktor wstał, podszedł do Marty i ją przytulił mocno, pocałował ją namiętnie.
Po godzinie obiad był już gotowy, zjedli i poszli bawić się z dziećmi….

  

sobota, 4 lipca 2015

Opowiadanie 49 :)

Opowiadanie 49

„Co Ty tu robisz?!”



*Dwa tygodnie później

Martyna wyszła na balkon, usiadła na fotelu bujanym i siedziała odwrócona twarzą do drzwi, myślała o tym jak to będzie kiedy dziecko się urodzi, nie znała jeszcze jego płci, ale czuła, że będzie to syn, syn. Jej rozmyślania przerwał gośny dźwięk dzwonka do drzwi. Martyna wstała i poszła otworzyć, myślała, że to Marta, z którą była umówiona, niestety to nie była Marta, lecz jej były chłopak, poznali się jeszcze w LO, Martyna była w nim zakochana, jednak on z dnia na dzień zniknął, nie tłumacząc niczego, kobieta bardzo cierpiała, długo nie umiała sobie poradzić ze stratą ukochanego Rafała, jednak teraz nic już do niego nie czuła. Kochałą Piotra i tego była pewna na milion procent.
-Cześć Martyna! Możemy pogadać?- zaptał uśmiechając się lekko do młodej Kubickiej.
-Rafał?! Co Ty tu robisz? Skąd masz mój adres?- zapytała zdziwiona i zszokowana kobieta.
--Magda dała mi Twój nowy adres….Powiedziałem jej, że chciałbym do Ciebie wrócić!- powiedział głośniej.
-Wrócić? Teraz nie masz już do czego wracać! Jestem szczęśliwą mężatką….i…..szczęśliwą przyszłą matką!- powiedziała uśmiechając się sztucznie.
-Martyna, jak mogłaś wziąć ślub?! Byliśmy prawie zaręczeni…. Ja  chciałem Ci się oświadczyć….A teraz co, masz męża? Kim on jest?- mina Rafała stała się groźna, kiedy weszli do środka on złapał Martynę za rękę.
-Rafał, przestań, puść to boli! Może jeszcze miałam na Ciebie czekać z kwiatami i rzucić Ci się na szyję jak wrócisz, łaskawie! Weź się człowieku ogarnij! Sam wszytsko zniszczyłeś….Dziś nie czuję do Ciebie nic… Uczucie zgasło…- powiedziała obojętnie wzruszając ramionami.
-Martyna, proszę wróć do mnie!- głos młodego szatyna łamał się, chłopak był rozżalony.
-Nie wrócę! Pokochałam Piotra, tylko jego kocham, dla Ciebie nie ma już miejsca w moim życiu!- powiedziała opierając się o kanapę.
-Tyle nas łączyło….- powiedział Rafał, a po jego policzku spłynęła gorzka łza, w tym momencie zrozumiał, że jednym głupim, nieprzemyślanym ruchem, rozwalił całe swoje życie, żałował, ale było już za późno.
-Na pewno ułożysz sobie jeszcze życie z kimś innym…- Martyna starała się go pocieszyć, jednak nic to nie dało, chłopak siedział w bezruchu, patrząc na ścianę, Martyna zbliżyła się i przytuliła go.
-Tęskniłem za tym, za Twoim zapachem, śmiechem, żartami, za wszystkim, każdego dnia myślałem o Tobie….- mężczyzna przytulił się do niej.
-Rafał będzie dobrze, na pewno!- powiedziała patrząc na niego.
-Szkoda, że to tak wyszło….Bez sensu, że przyszedłem….- powiedział ocierając łzę i wychodząc bez słowa pożegnania.
Martyna wyszła na balkon, który wychodził na drogę, zobaczyła rozpędzony samochód, i Rafała, który szedł samym środkiem drogi, kierowca trąbił na niego, ale jednak on nie reagował, był załamany, było mu wszystko obojętnę, bo stracił już kobietę, którą kochał.
-Rafał, uważaj!- krzyknęła Martyna, przestraszona czym prędzej wybiegła z domu i pobiegła na ulicę, samochód nie zdążył zahamować i wjechał prosto w mężczyznę.
-Rafał, słyszysz mnie?!- krzyknęła i lekko nim potrząsnęła.
Chłopak nie odpowiadał i nie oddychał, Kubicka rozpoczęła resuscytację.
-Niech Pani dzwoni po pogotowie szybko, on nie oddycha!- krzyknęła ze łzami w oczach.
-Już jadą- oznajmiła kobieta przerażona stanem chłopaka.
-Cholera….Jego oddech jest słaby… Muszę go zaintubować, a nie mam czym!-patrzyła i z drżeniem obserwowała jego oddech.
-Jest pogotowie!-krzyknęła kobieta.
-Martyna, co się stało? Czy to nie Twój były chłopak Rafał?- zapytał Piotr.
-Tak to on…Samochód wjechał w niego….Trzeba go zaintubować jego oddech jest zbyt słaby!-powiedziała wstając i robiąc miejsce kolegom.
-Świetna robota Martyna!- powiedział Wiktor i lekko się uśmiechnął.
-To moja wina, moja, bo ja powiedziałam mu, że nie ma już w moim życiu dla niego miejsca, ale jako dla chłopaka, bo jako przyjaciela jest….-powiedziała chowając głowę w dłoniach.
-On był u nas?- zapytał ze zdziwieniem Piotrek.
-Był…. Załamał się kompletnie….A później  wpadł pod to cholerne auto….-powiedziała trzęsąc się z nerwów
-Martynka, to nie Twoja wina…-Adam starał się ją pocieszyć.
-Cholera saturacja spada, ciśnienie, serce zwalnia, asystolia….Dajesz Piotrek defibrylacja- krzyknął Wiktor.
-Podam Adrenalinę 1 mg- powiedział Adam.
-Martyna, Martyna!- krzyknął Adam, widząc jak Martyna łapie się za brzuch i upada na chodnik.
--Oddychaj, spokojnie, to pewnie z nerwów- powiedział Adam podbiegając do koleżanki.
-Już lepiej, to chwilowy skurcz, już przechodzi- powiedziała uśmiechając się lekko.
-Piotrek jazda, bierzemy go do karetki odjazd!- poganiał go Wiktor.
-Co z nim?- Martyna skierowała swoją głowę w stronę noszy z rannym i zakrwawionym Rafałem.
-Uratujemy go!- powiedział Wiktor. Ruszyli w stronę szpitala, a Martyna po chwili doszła do siebie i wróciła do mieszkania. Była tak zmęczona, że szybko zasnęła. Stan Rafała nie był dobry, jeśli przeżyje dwie doby będzie żył….