niedziela, 22 lutego 2015

Opowiadanie 34 :)



Opowiadanie 34

„Pocałunek i szpital”


*Dwa miesiące później
Martyna szła do pracy z Piotrkiem szybko się pogodziła, kiedy weszła do bazy, był w niej już Wiktor, siedział i przeglądał dokumenty, przywitał się z dziewczyną ona poszła się przebrać, czekali tylko na Piotrka.
Piotrek idąc do pracy przed szpitalem zobaczył Martę i Piotra, rozmawiających, zatrzymał się i patrzył.
-Wiesz Marta muszę Ci coś powiedzieć… Podjąłem decyzję, że odchodzę z pracy, z Leśnej Góry- powiedział Piotr do Marty.
-Co?!Dlaczego?- zapytała Marta.
-Tak będzie lepiej…- powiedział lekarz.
-Lepiej? Dla kogo? Na pewno nie dla mnie! Ja się nie zgadzam! Nie wyobrażam sobie tego szpitala bez Ciebie- powiedziała Marta.
-Żartowałem!- powiedział śmiejąc się.
-Piotrek, jak możesz tak sobie ze mnie żartować!- powiedziała zła.  
Kobieta zbliżyła się do niego i pocałowała go, po chwili kiedy dotarło do niej co zrobiła, przeprosiła Piotra i poszła szybko do domu, kobieta cały czas płakała, a Piotrek Strzelecki poszedł do pracy, wszedł, przywitał się i bez słowa poszedł się przebrać, usiadł, mieli kilka wezwań, po dyżurze Martyna zapytała Piotrka:
-Piotruś, co Ty jesteś dziś taki bez humoru?- zapytała zmartwiona.
-Nie ważne…- powiedział wstając z kanapy.
-Ważne, mów, co jest?- zadała ponownie to samo pytanie.
-Dobra powiem Ci… Dziś rano widziałem Martę i Piotra…. Ona go pocałowała- wydusił w końcu z siebie.
-Matko, co my teraz zrobimy… Powiemy Wiktorowi?- zapytała.
-Jak chcesz mu to powiedzieć?- zapytał.
-Delikatnie jakoś, spróbuję, chodź ze mną- powiedziała Martyna.
Martyna weszła do pomieszczenia, w którym był Wiktor, usiadła, zaczęła mówić:
-Doktorze, możemy Panu zająć chwilkę?- zapytała Martyna.
-Proszę, tylko chwilkę, bo śpieszę się do domu, Marta na mnie z Zośką czekają- powiedział z uśmiechem.
-Właśnie, to chodzi o Martę…- powiedział Piotr.
-No mów Piotrek- ponaglał go Wiktor.
-Dobra, dziś rano widziałem ją jak pocałowała Piotra Gawryłę- powiedział jednym tchem Piotrek.
-Marta z Piotrem? Jesteś pewien?- zapytał smutny Wiktor.
-Jestem pewny- powiedział Strzelecki.
-Dobra dzieciaki idźcie do domu, jest już późno- powiedział Wiktor do Martyny i Piotra.
-A Pan?- zapytali.
-Ja muszę jeszcze tu zostać i wypełnić papiery i chciałbym zostać sam- powiedział Wiktor.
Para wyszła, a Wiktor siedział w bazie, godziny mijały, a jego telefon cały czas dzwonił, mężczyzna nie chciał rozmawiać ani z Martą, ani z Zosią, czuł się źle, nie potrafił zrozumieć postępowania Marty, był na nią zły, postanowił na noc zostać w stacji, a telefon wyłączył.

*Mieszkanie Marty i Wiktora
Była godzina 24, Marta bezskutecznie próbowała dodzwonić się do Wiktora, na przemian z Zosią, Zosia nie mogła zasnąć, Marta weszła do jej pokoju, usiadła na łóżku Zosi
-Zosia, Kochanie idź spać, jutro musisz iść do szkoły- powiedziała Marta.
-Marta, czemu tata nie wrócił do domu jeszcze?- zapytała Zosia.
-Nie wiem, pewnie mu coś wypadło, no idź już spać- powiedziała Marta i przytuliła Zosię, posiedziała przy jej łóżku, po godzinie Zosia zasnęła, a Marta nie mogła spać cały czas zastanawiała się co dzieje się z Wiktorem i czuła ogromne wyrzuty sumienia z powodu tego pocałunku, kręciła się po domu, na chwilę się położyła, ale za chwilę znowu wstała, chodziła od okna do okna z nadzieją, że Wiktor zaraz wróci. Nastał ranek 6 rano do domu wszedł Wiktor, nie wyglądał dobrze był niewyspany i zły, wszedł do kuchni.
-Cześć Kochanie, gdzie Ty byłeś? Martwiłyśmy się z Zośką- powiedziała Marta.
-Naprawdę?! Nie potrzebnie! Myślałaś, że się nie dowiem o Waszym pocałunku?- zapytał Wiktor.
-Wiktor, ja Cię przepraszam, nie wiem dlaczego pocałowałam Piotra, to tak nagle się stało, ale ja tego żałuję! Przepraszam, tylko Ciebie kocham!- powiedziała ze łzami w oczach.
-Tak wyrażasz swoją miłość, całując Piotra!- krzyknął, do kuchni weszła Zosia.
-Tato! Nie krzycz na Martę, ona całą noc nie spała, bo się martwiła o Ciebie, a Ty tylko na nią krzyczysz, jej nie wolno się denerwować! To tylko pocałunek i tyle, jeden niewinny pocałunek!- powiedziała Zosia.
Marta poszła do sypiali, przebrała się i wyszła do pracy, a Wiktor został w domu, po pracy Marta przyszła do domu i zabrała kilka swoich rzeczy, spakowała je, zabrała walizkę i klucze do starego mieszkania i wyszła zostawiając na stole kartkę dla Zosi i Wiktora.

*Dwa dni później
Marta od dwóch dni mieszkała w swoim starym mieszkaniu, siedziała na łóżku, do jej drzwi ktoś zapukał, poszła otworzyć, do  mieszkania weszła Zosia.
-Cześć Marta, jak się czujesz?- zapytała z troską Zosia.
-Cześć Zosia, bywało lepiej, ale nie jest źle- powiedziała Marta przytulając Zosię.
Kobiety usiadły w salonie, mieszkanie było puste, Zosia zrobiła dla nich herbatę, usiadła.
-Marta, proszę wróć do nas, bez Ciebie jest tak pusto, mnie jest smutno i tacie, chociaż on tego nie powie, bo jest uparty, ale on siedzi i widać, że tęskni- opowiedziała Zosia Marcie.
-Zosia, chciałabym wrócić, ale na razie zostanę tu potrzebuję trochę spokoju- powiedziała Marta. 
Zosia posiedziała jeszcze dwie godziny, ale musiała już wracać, zaraz po wyjściu Zosi Marta bardzo źle się poczuła, dostała silnych skurczy, ubrała się i poszła do szpitala. Po 5 minutach doszła, skierowała się do gabinetu Hany, zapukała, weszła do środka.
-Cześć Hana, bardzo źle się czuję, dostałam takich silnych skurczy, zaniepokoiło mnie to i szybko przyszłam.
-Cześć Marta, kładź się zmierzę Ci ciśnienie i zrobię Ci USG- powiedziała Hana i zbadała Martę.
-Muszę zostać w szpitalu?- zapytała Marta.
-Tak Kochana musisz zostać w szpitalu, koniecznie te skurcze są silne, pewnie miałaś dużo stresu i musimy podać Ci leki rozkurczowe i monitorować ciśnienie, bo nie chcę, żebyś już teraz urodziła to za wcześnie… - powiedziała Hana.
-Dobrze, dla dobra dzieci zostanę-  powiedziała i skierowała się do wyjścia.
Marta z Haną poszły na oddział, Hana znalazła salę dla Marty, Marta usiadła na łóżku, a Hana wyszła na chwilę, po chwili postanowiła jednak się położyć, bo skurcz był zbyt silny, żeby mogła siedzieć, przykryła się kołdrą, zamyśliła się, myślała o Zosi i Wiktorze, zastanawiała się ile jeszcze zamierza się gniewać, położyła rękę na brzuchu i pogłaskała się po nim, uśmiechnęła się, była sama w sali. Hana zadzwoniła do Wiktora mówiąc.
-Halo Wiktor, Marta jest w szpitalu, co Ty wyprawiasz?! O mało nie urodziła przedwcześnie! Masz się ogarnąć i tu przyjechać! Nie chcę słuchać żadnych wymówek! Jesteś im potrzebny! Czekam tu na Ciebie- powiedziała i się rozłączyła, weszła do sali Marty, usiadła, zerknęła na monitor, położyła swoją rękę na jej ręce.
-Marta ciśnienie wraca do normy… A masz skurcze jeszcze?- zapytała Hana.    
-Trochę, ale już słabną…- powiedziała Marta, patrząc w okno.
-Kochana, ja teraz idę, a Ty spróbuj zasnąć, to Ci dobrze zrobi- powiedziała Hana, pocałowała ją w policzek i wyszła.
Na korytarzu spotkała Piotra, zatrzymał się i zapytał.
-Co z Martą?- zapytał lekarz.
-Sytuacja normuje się, nie wchodź teraz do niej, ona musi iść spać- powiedziała Hann zatrzymując go.
-To dobrze. Później do niej zajrzę- powiedział z ulgą Piotr, wrócił na oddział, do szpitala przyszedł Wiktor, podszedł do Hany, był zdenerwowany.
-Hana cześć, co z Martą i dziećmi?- zapytał Wiktor.
-O cześć, miło, że jesteś, Marta potrzebuje teraz dużo spokoju! Opieki nie może być teraz sama!- powiedziała Hana, wskazała salę, w której leży Marta, mężczyzna niepewnym krokiem skierował się w stronę sali, czuł się źle z tym jak się zachował wiedział, że przesadził, wszedł, Marta spała, cicho podszedł do jej łóżka, usiadł na krześle, siedział patrząc na śpiącą Martę. Po godzinie Marta się obudziła, zobaczyła siedzącego na krześle Wiktora.
-Wiktor, długo tu już siedzisz?- zapytała Marta.
-Trochę, nie tak długo- odpowiedział.
-Jeśli przyszedłeś się kłócić to nie jest dobry moment, bo nie mogę się denerwować- powiedziała Marta, patrząc na Wiktora.
-Wiem, wszystko już wiem, nie przyszedłem się kłócić, wręcz przeciwnie, chcę prosić Cię o wybaczenie, głupio się zachowałem i tak naskoczyłem na Ciebie bez sensu… Przepraszam Cię- powiedział Wiktor.  
-Dla mnie też to nie było łatwe i wiem, że nie powinnam… Przepraszam!- powiedziała lekko się uśmiechając.
-Teraz jest ważne Twoje zdrowie i dzieci- powiedział Wiktor, całując Martę…        

niedziela, 15 lutego 2015

Opowiadanie 33



Opowiadanie 33

„Kawał Piotra”


*Tydzień później
Martyna i Piotrek przyszli odwiedzić Asię, dziewczyna była cały czas w szpitalu, miała robione badania, Martyna w ręku trzymała gazetę, usiadła na krześle, a Piotrek stał obok Martyny.
-Cześć Asia, przyniosłam Ci gazetę, może chcesz poczytać?- zapytała z uśmiechem Martyna.
-Dziękuję Martyna, tylko, że litery są dla mnie za małe, mogłabyś mi poczytać?- zapytała nieśmiało Asia.
-Oczywiście nie ma problemu, przepraszam- powiedziała Martyna, otworzyła gazetę i zaczęła czytać artykuł, do sali weszła Marta, przywitała się z Piotrkiem po cichu i słuchała jak Martyna czyta.
-Cześć Asiu, jak się masz?- zapytała Marta.
-Dzień dobry Pani doktor, dziękuję już lepiej- powiedziała Asia.
-To się cieszę, jeszcze robimy Ci badania, szczegółowe- powiedziała Marta.
-O mamy następnego gościa- ucieszyła się Asia.
-Witaj Asia, widzę, że masz dużo gości, skradłaś ich serca, a raczej nasze serca- powiedział z uśmiechem Wiktor.
-Panie doktorze, Pan to mnie umie rozbawić, cieszę się, że Pan przyszedł lubię Pana, poprawia mi Pan humor- powiedziała Asia, śmiejąc się.
-Asia ja zostawię tą gazetę, poczytam Ci jak skończę dyżur- powiedziała Martyna.
-Jasne dzięki Martyna, dziękuję, że tu przychodzicie do mnie- powiedziała wzruszona Asia, przytuliła Martynę, a Piotrkowi przybiła piątkę, i Wiktorowi też.
-Dzieciaki zbieramy się mamy wezwanie- powiedział Wiktor, wszyscy zebrali się i poszli, w sali została tylko Marta, usiadła na krześle, sięgnęła po książkę, która leżała na szafce Asi, zaczęła czytać, Asia słuchała uważnie jak dr Marta czyta, po chwili zasnęła, a Marta odłożyła książkę i wyszła, poszła po jej wyniki do pokoju lekarskiego.
-Cześć Piotr, co Ty masz taką minę?- zapytała Marta.
-Cześć Kochana, a właśnie przeglądałem badania Asi, zobacz- podał jej stos badań.
-Ona musi mieć jak najszybciej zrobioną operację serca- powiedziała zmartwiona Marta.
-No niestety, nie ma innego wyjścia- powiedział Piotr.
-Muszę iść do Hany na badania dzisiaj- powiedziała Marta, uśmiechając się do Piotra.
-To idź, teraz, już! Zastąpię Cię na ten czas.- poganiał ją Piotr.
-Ty zawsze jesteś taki?- zapytała Marta.
-Jaki?- zapytał Piotr, marszcząc brwi i czoło.
-Taki uparty?!- powiedziała stojąc blisko niego Marta.
-Zawsze! Zawsze wtedy kiedy chodzi o bliskie mi osoby!- powiedział Piotr, śmiejąc się.
-Piotrek… - powiedziała przytulając przyjaciela mocno.
-Poszła mi stąd do Hany!- powiedział wskazując na drzwi i grążąc palcem.
-Grozisz mi?- zapytała.
-Tak grożę- zaśmiał się.
Marta poszła do Hany, po wykonanym badaniu Hana powiedziała.
-Jest wszystko ok, dzieci rozwijają się prawidłowo, tylko więcej odpoczywaj, bo ciągle widzę Cię biegającą po szpitalu- powiedziała Hana.
-Dobrze Hana, ale ja nie umiem siedzieć w jednym miejscu, muszę coś robić- powiedziała Marta.
-Dobrze, ale proszę nie przesadzaj z tym- powiedziała troskliwie Hana.
-Dobrze, dobrze- skinęła głową Marta.
Wyszła i poszła na Izbę, podeszła do Piotra.
-Możesz już iść- powiedziała Marta.
-Nie, nie ma mowy, nie zostawię Cię tu samej, zobacz ile tu jest ludzi…- powiedział Piotr.
-Skoro się tak upierasz to dobra- powiedziała Marta.
-No myślę- powiedział Piotr.
Na salę weszła Martyna, Piotr i Wiktor.
-Mamy dla Was pacjentkę, uraz głowy, utrata świadomości, ciśnienie w normie, podaliśmy jej płyny- opisał Wiktor.
-Jasne, już się nią zajmiemy- powiedział Piotr.
-A Wy macie razem dyżur?- zapytał Wiktor.
-Nie, tylko Piotr uparł się, że mi pomoże- powiedziała Marta.
-Bardzo dobrze zrobił- powiedział Wiktor.
-Doktorze mamy następne wezwanie- powiedział Piotr.
-Idę, to pa- powiedział lekarz i wyszedł.
-Pa- powiedzieli i zabrali się do pracy.
Po 4 godzinach skończyli dyżur, poszli się przebrać, wyszli ze szpitala, poszli w stronę domu Marty.
-Dziś czuję się zmęczona, masakra dziś z tymi pacjentami- powiedziała Marta.
-No dziś wyjątkowo było dużo ludzi…- powiedział Piotr.
Idąc spotkali Artura, przeszli obok, jednak on ich zaczepił.
-Kogo ja widzę, Marta i Piotr, co Wiktor Ci się już znudził?- zapytał śmiejąc się.
-Kiedy Ty wreszcie dasz mi spokój. Wkurzasz mnie! Daj mi spokój- powiedziała zła Marta.
-Nie denerwuj teraz Marty- powiedział Piotr.
-A to dziecko to Twoje?- zapytał Piotra Artur.
-Odczep się- powiedziała Marta.
-Marta nie denerwuj się- powiedział Piotr.
-Chodźmy!- powiedziała lekarka.
Marta i Piotr poszli, po chwili byli już pod domem, Marta wyciągnęła z torebki klucze i otworzyła dom, weszli do środka, Piotr poszedł do kuchni i zrobił herbatę, przyniósł ją do salonu, usiadł obok Marty, przytulił ją, ona oparła głowę o jego ramię.
-Lubię spędzać z Tobą czas- powiedziała z uśmiechem Marta.
-Ja z Tobą też, bardzo bardzo- powiedział Piotr
Marta wyciągnęła z torebki zdjęcia USG, podała je Piotrowi.
-Zobacz- powiedziała promieniejąc.
-Super, dzieci są już większe- powiedział z zadowoleniem.
-Pij herbatę- powiedział, podając jej kubek z gorącą herbatą.
-Już- powiedziała biorąc kubek do rąk.
Siedzieli tak rozmawiając, Marta śmiała się z żartów Piotra, po 2 godzinach Wiktor wrócił z pracy, przywitał się z Martą i Piotrem, usiadł i rozmawiał z nimi, Marta pokazała mężowi zdęcia USG, Wiktor ucieszył się i ucałował żonę.

*Tydzień później
Martyna i Piotr skończyli dyżur, Martyna chciała się przebrać, jednak nigdzie nie mogła znaleźć swoich ubrań, zapytała Piotrka.
-Piotrek widziałeś gdzieś moje ubrania?- zapytała zła Martyna.
-Nie, nie widziałem, możesz wrócić do domu w stroju ratownika- zaśmiał się Piotr.
-Piotrek!!! To nie jest śmieszne!! Nie mogę ich znaleźć- kobieta odwróciła się.
-Martynka tego szukasz?- zapytał, a w ręku trzymał jej ubrania.
-Piotrek!! Oddawaj moje ubrania! To nie jest śmieszne, przegiąłeś!- powiedziała zła, rzucając w niego swoją koszulką.
-Dobrze to jutro będziesz chodziła bez koszulki- zażartował.
-Piotrek, oddawaj ją!- powiedziała, zabierając mu swoją koszulkę, zła wyszła, Piotrek próbował do niej zadzwonić jednak ona nie odbierała…  
   

sobota, 7 lutego 2015

Opowiadanie 32 :)



Opowiadanie 32

„Niezwykła pacjentka i pierwsze kopnięcie”



*Trzy tygodnie później
Martyna z Piotrkiem poszli do kina na komedię romantyczną, wracając z kina mieli świetne humory, śmiali się z byle czego, szli przez ulubiony park Martyny i Piotra, mijając innych ludzi, był zimowy chłodny wieczór.
-Martynka wiesz cieszę się, że Cię mam- powiedział Piotr uśmiechając się słodko do Martyny, pocałował ją namiętnie.
-Piotruś, ja też się cieszę, mam takiego fajnego faceta, zabawnego, mądrego- powiedziała śmiejąc się i odwzajemniając pocałunek.
-Martynka, jestem zakłopotany tyle komplementów- powiedział śmiejąc się.
-Oj tam, jesteś po prostu moim ideałem, choć na początku nie sądziłam, że zostaniemy parą… Sam wiesz dlaczego… - powiedziała powracając myślami wstecz.
-Pamiętam… Ważne, że zmądrzałem w porę, bo straciłbym prawdziwy skarb- powiedział radosny Piotrek.
-No, a właśnie musimy ustalić termin ślubu!- powiedziała Martyna.
-Racja, może w wakacje?- zapytał Piotr.
-Tak! To co może czerwiec?- zapytała Martyna.
-Jestem jak najbardziej na tak!- powiedział szczęśliwy Piotr.
-To świetnie kwestia wybrania dnia- powiedziała Martyna.
Piotrek wziął Martynę na ręce, ona objęła go za szyję, zakochani pocałowali się namiętnie stojąc na środku parku. 
Po chwili poszli dalej, ulice były już prawie puste, była już 22, musieli się rozstać, ale nie na długo, bo już rano zaczynali dyżur z Wiktorem.
-To cześć Piotruś- powiedziała Martyna trzymając mężczyznę za rękę, pocałowała go na pożegnanie.
-To do jutra Kochanie- powiedział i pocałował Martynę.
Każde z nich rozeszło się w swoją stronę…

*Następny dzień
Wiktor z Martą razem idą do pracy, zatrzymali się przed szpitalem, pożegnali się, Marta poszła do szpitala, a Wiktor do stacji. Marta poszła do Piotra, który już doszedł do siebie, odzyskał pamięć i dziś miał wyjść ze szpitala.
-Cześć Piotr- powiedziała wchodząc do sali Marta.
-O cześć kochana, jak dobrze Cię widzieć, pięknie dziś wyglądasz i już widać ciążę- powiedział uśmiechając się Piotr, przytulił Martę.
-Dziękuję, a Piotr widzimy się jutro u Was?- zapytała Marta.
-Tak, Hana już się cieszy, że przyjdziecie- powiedział Piotr.     
-My też się cieszymy, nareszcie jest między Wami dobrze?- zapytała Marta.
-Tak, to dzięki Tobie i Twoim wspaniałym pomysłom- stwierdził Piotr uśmiechając się.
-Daj spokój, to głównie Wasza zasługa, bo to Wy  chcecie sobie dać szansę- powiedziała śmiejąc się Marta.
-No ja wiem lepiej! To dzięki Tobie i koniec!- powiedział stanowczo Piotr.
-Ok, dobra, dobra, wierzę już- powiedziała śmiejąc się.
-To do jutra! – powiedział Piotrek.
-No do jutra, teraz lecę na SOR- powiedziała Marta.
-Tylko uważaj na siebie!- powiedział Piotr.
-Dobrze- zawsze uważam!- stwierdziła i wyszła.
Marta poszła na SOR, przyjmowała pacjentów.
Wiktor przebrał się i zaraz mieli pierwsze wezwanie do mężczyzny, który skręcił sobie nogę, po 5 minutach byli na miejscu wraz z Piotrem i Martyną. Cała załoga szła do pacjenta, nagle biegnąca dziewczyna wpadła na Wiktora przewracając go na  chodnik, Wiktor zapytał:
-Co się stało? Goni Cię ktoś?- zapytał młodą dziewczynę.
-Przepraszam, nie zauważyłam Pana… Tak się składa, ze słabo widzę i nie zauważyłam… Przepraszam- powiedziała dziewczyna nieśmiało, kierując wzrok na lekarza i ratowników.
-Nic się nie stało, rozumiem. Mogłaś nas nie zauważyć.  Ktoś Cię goni?- zapytał Wiktor.
-Nie… - powiedziała przewracając się na chodnik.
-Piotrek Ty idź do pacjenta, a ja zobaczę co z nią, Martyna zostań ze mną- powiedział Wiktor, sprawdził oddech.
-I co doktorze?- zapytała Martyna.
-Oddycha, pewnie zemdlała- stwierdził nachylając się nad nią.
Po chwili dziewczyna odzyskała przytomność, leżała już na desce, obok niej była Martyna z Wiktorem.
-Co się stało?- zapytała.
-Zemdlałaś- powiedział Wiktor.
-Doktorze w głowie mi się kręci i duszno mi- powiedziała dziewczyna.
-Podamy Ci tlen spokojnie- powiedział Wiktor.
-Martyna podłączyła tlen, i zbadała ciśnienie, podała płyny.
-Zabierzemy Cię do szpitala, tam zrobią Ci badania- powiedział Wiktor.
-Jeśli to konieczne, to dobrze- powiedziała młoda dziewczyna spoglądając na Martyna, ratowniczka uśmiechnęła się.
Przyjechała druga karetka po pacjenta z skręconą nogą, a zespół Wiktora zabrał młodą dziewczynę, w karetce dziewczyna rozmawiając z Martyną i Wiktorem mówiła:
-Dziękuję, jesteście tak sympatyczni- powiedziała dziewczyna.
--Dziękujemy- odpowiedzieli razem Martyna z Wiktorem.
-A jak masz na imię?- zapytała Martyna.
-Asia- odpowiedziała dziewczyna.
-Pięknie- powiedziała ratowniczka śmiejąc się.
-A Pani?- zapytała dziewczyna.
-Jestem Martyna- powiedziała młoda dziewczyna, posyłając ciepły uśmiech.
-A Pan?- zapytała.
-Ja Wiktor- odpowiedział lekarz, uśmiechając się.
Po chwili byli w szpitalu na SOR, Wiktor mówił do Marty:
-Cześć, dziewczyna, słabo widzi,  zemdlała, a następnie dostała duszności. Zróbcie jej wszystkie badania i zajmijcie się nią, proszę, dawno nie spotkałem tak pozytywnej osoby, miłej.  Ma na imię Asia- powiedział Wiktor patrząc na Martę.
-Jasne, zrobimy jej badania i ja się nią zajmę- powiedziała zabierając dziewczynę na badania.
-Wiesz co Piotrek?- powiedziała Martyna.
-No słucham Cię Martynko- powiedział Piotr. 
-Wiesz ta dziewczyna ona jest taka młoda, ale mimo to jest taka pozytywna, mimo tego, że słabo widzi- powiedziała Martyna.
-No dokładnie, ma coś takiego fajnego w sobie- powiedział Strzelecki.
-Odwiedzimy ją?- zapytała Martyna.
-No jasne, odwiedzimy, będzie wesoło- powiedział Piotrek.

*Następny dzień
Marta z Wiktorem przyszli na kolację do Hany i Piotra, weszli do środka, przywitali się z przyjaciółmi, usiedli, Hana po chwili przyniosła kolację i zaproponowała coś do picia, po 10 minutach wszyscy zasiedli do kolacji, po 30 minutach wszyscy zjedli i głos zabrała Hana:
-Marta, Wiktor, chcemy z Piotrem Wam bardzo podziękować!- powiedziała Hana z uśmiechem i stojąc przytuliła Martę i Wiktora.
-Nie ma za co- powiedzieli razem Marta i Wiktor.
-To dzięki Wam- powiedział Piotr.
-Nie ma sprawy- powiedziała Marta, uśmiechając się.
Hana trzymała na rękach synka, Marta wstała i podeszła do Hany, uśmiechnęła się, chwilę później poczuła pierwsze kopnięcie dzieci, położyła rękę na brzuchu.
-Właśnie poczułam pierwsze kopnięcie! – powiedziała szczęśliwa lekarka.
-Tak? Mogę dotknąć?- zapytała Hana.
-Pewnie!- odpowiedziała Marta, dzieci znowu kopnęły.
-Teraz ja chcę zobaczyć, poczuć- powiedział Wiktor, podszedł do żony, położył rękę na jej lekko zaokrąglonym brzuchu, poczuł mocne kopnięcie.
-Mocno kopnął, pewne to nasz syn- powiedziała patrząc na Wiktora uśmiechając się.
-Pewnie tak- powiedział Wiktor całując żonę.
-Wszyscy już poczuli kopnięcie, też chcę- powiedział Piotr podchodząc do Marty, dotknął jej brzucha, poczuł kopnięcie.
-Fantastycznie, obstawiam, że tym razem to kopnęła córka- powiedział Piotr pewny siebie.
-No może- powiedziała Marta, czas mijał szybko około 22 Marta z Wiktorem wyszli od przyjaciół, poszli w stronę domu objęci…