środa, 29 kwietnia 2015

Opowiadanie 42 :)

Opowiadanie 42
„Radość i zazdrość”

*Dwa tygodnie później
Martyna i Piotr właśnie wrócili do pracy po urlopie, byli w świetnych humorach, kiedy weszli do bazy zobaczyli siedzącego i smutnego Wiktora, który patrzył w ścianę.
-Dzień dobry doktorze!- powiedzieli równocześnie małżonkowie.
-Dzień dobry dzieciaki- powiedział odwracając głowę w ich stronę.
-Coś się stało?- zapytała Martyna.
-Tak Zośka miała wypadek, jest w szpitalu i wciąż nie odzyskała świadomości…- powiedział smutnym i załamanym głosem.
-O matko! Czemu nam Pan nie powiedział?- zapytał Piotrek.
-Byliście na urlopie…-powiedział i wstał z krzesła.
Po dyżurze wszyscy poszli do Zosi, ona jednak nadal była nieprzytomna, od godziny siedziała przy niej Marta, a do sali wszedł Maciek, usiadł na krześle, przychodził do szpitala codziennie od dwóch tygodni, usłyszał rozmowę Gośki z Martą i zerwał z nią, bo nie mógł znieść myśli, że Gośka tak się zachowała i teraz Zosia jest nieprzytomna. Wiktor z Martą poszli na obiad do domu, a Martyna i Piotr musieli pilnie wyjść, w sali został tylko Maciek, siedział na krześle, patrzył na Zosię, zaczął mówić:
-Zosia, proszę Cię obudź się w końcu!- powiedział do nieprzytomnej Zosi.
Siedział tam kilka godzin, a stan Zosi się nie poprawiał, miał już wyjść kiedy zobaczył, że Zosia odzyskuje przytomność, jego radość była nieopisana, Zosia cicho powiedziała.
-Maciek…Co Ty tu robisz?- zapytała cichym i zdziwionym głosem Zosia.
-Przychodzę tutaj codziennie od dwóch tygodni z nadzieją, że w końcu odzyskasz przytomność, a dziś nastał ten dzień, kiedy się obudziłaś, a ja się bardzo z tego cieszę- powiedział łapiąc ją za rękę.
-A Gośka, gdzie jest?- zapytała Zosia.
-W domu, zerwałem z nią, nie mogłem jej wybaczyć tego co zrobiła, że przez jej zazdrość o mało nie doszło do tragedii…- powiedział Maciek patrząc na Zosię, lekko się uśmiechając.
-Gośka Ci powiedziała?- zapytała przestraszonym głosem, bała się, że jej tajemnica wyjdzie na jaw, bała się najbardziej odrzucenia, jej serce zaczęło szybciej bić, patrzyła na Maćka i oczekiwała odpowiedzi.
-Gośka nie…Nie miała odwagi, usłyszałem jak Gośka rozmawia z Panią Martą, a raczej się kłóci- powiedział Maciek.
-Marta wiedziała….- powiedziała i urwała, bojąc się powiedzieć całej prawdy, choć powinna, bo spadłby jej ogromny ciężar z serca, ale nie potrafiła.
-Wiem wszystko, wiem, że pokłóciłyście się o mnie- powiedział spokojnie.
-To prawda…- powiedziała, a w jej głowie pojawiły się sceny z przed wypadku, dotarło do niej, że naprawdę zależy jej na Maćku, ale nie chce jego litości….
-Muszę niestety już iść, odrobić lekcję, postaram się wpaść później- powiedział, wstał z krzesła i schylił się, aby ucałować Zośkę w policzek, dziewczyna była tak słaba i nie miała siły protestować, była zadowolona pomimo tego, że jest w szpitalu, ale czuła, że Maciek staje jej się coraz bliższy, on wyszedł, a na jej twarzy pojawił się rumieniec, po chwili zasnęła.  

*Dwa tygodnie później
Zosia doszła już do siebie po wypadku, jedyne co pozostało to złe wspomnienia związane z wypadkiem, Marta wstała wcześnie, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik co było związane z chrzcinami Mai i Filipa, Zosia ubrała błękitną sukienkę na ramiączkach, czarne baleriny i czarne bolerko, pomagała Marcie, wszystko było już gotowe na przyjęcie, Marta poszła ubrać dzieci, a następnie sama się ubrała w szafirową sukienkę i biały żakiet i białe buty na koturnie, zza drzwi wychylił się Wiktor, który był ubrany w białą koszulę, czarne, eleganckie spodnie, poprosił Martę, żeby zawiązała mu krawat
-Kochanie jak ładnie wiążesz krawat- powiedział i uśmiechnął się do żony.
-Dziękuję za komplement- odwzajemniła uśmiech.
Wszyscy byli już gotowi, Marta wzięła na ręce Maję, a Wiktor Filipa, wyszli z domu i poszli spacerem w stronę Kościoła, na miejscu czekali już na nich Martyna i Piotr, czyli chrzestni rodzice Filipka, Piotr wziął go na ręce, chłopiec uśmiechnął się, a Piotr się ucieszył, Martyna zaczęła się śmiać, wszyscy parsknęli śmiechem, a na miejsce dotarli Hana, Piotr z Maksem.
-Cześć wszystkim- powiedziała Hana i przywitała się z wszystkimi, a następnie Piotr podszedł do wszystkich.
-Może już wejdziemy?- zapytał Wiktor.
-Tak wejdźmy- powiedzieli wszyscy weszli do środka,, dzieci przez całą Mszę były grzeczne, rodzice chrzestni byli bardzo poruszeni tym wydarzeniem, najbardziej poruszony był Piotrek Strzelecki.
Po Mszy wszyscy udali się do domu na przyjęcie, Marta z Zosią podały obiad, później zrobiły kawę i herbatę, a następnie usiadły z gośćmi, Marta poszła do pokoju dzieci, aby ich położyć do snu, po chwili dzieci zmęczone zasnęły, a ona usiadła na bujanym fotelu pomiędzy łóżeczkami dzieci, usłyszała czyjeś kroki, po chwili poczuła ciepły dotyk dłoni, odwróciła się i zobaczyła Wiktora, on uśmiechnął się i pocałował ją w policzek, a ona przytuliła się do niego. Do pokoju weszła Hana, popatrzyła na śpiące dzieci, podeszła do Marty i Wiktora i zapytała.
-Czy to prawda?- zapytała patrząc na małżonków.
-Z czym?- zapytali.
-Z tym, że Piotr się w Tobie zakochał?- zapytała.
-Zapytaj o to jego, ale jeśli chcesz wiedzieć to tak, tak przynajmniej mi mówił…
-Marta, to wszystko nie może być prawdą!- powiedziała zła.
-Co ja mam na to poradzić mnie też się to nie podoba, ale nie mogę na niego wpłynąć…- powiedziała smutnym głosem.
-Hana, ogarnij się, co Marta Ci zawiniła? Jej też nie jest w tej sytuacji komfortowo!- powiedział przytulając  Martę mocno.
-No ja wiem, ale czuję, że nasze małżeństwo to już tylko fikcja…- powiedziała smutnym głosem.
-Porozmawiajcie o tym wspólnie- powiedziała Marta….                    


sobota, 18 kwietnia 2015

Opowiadanie 41 :)

Opowiadanie 41
„Kłótnia i wypadek”

*Następny dzień
Martyna wstała wcześnie, poszła do łazienki, wzięła prysznic, ubrała się w swoją ulubioną czerwoną sukienkę, nałożyła sobie makijaż był bardzo delikatny, nie lubiła przesadzać z makijażem, ceniła sobie pomimo wszystko naturalność, usiadła na krześle i spoglądała jak w oddali falę przypływają i odpływają, lubiła patrzeć na morze, uspokajało ją to, nagle poczuła silny ból brzucha, wczoraj zjadła kilka lodów i pomyślała, że to mogło jej zaszkodzić, ból był coraz słabszy aż w końcu ustał, Piotrek przebudził się i dostrzegł siedzącą na krześle Martynę, wstał z łóżka, podszedł do Martyny, pochylił się i objął ją za szyję, przytulając ją mocno.
-Cześć Kochanie, dlaczego wstałaś tak wcześnie?- zapytał całując ją w szyję.
-Nie mogłam spać, a po za tym źle się czuję.. Chyba te wczorajsze lody mi zaszkodziły za dużo ich zjadłam.. –powiedziała i pocałowała go w policzek.
-A może to nie lody! Może Ty jesteś w ciąży?- zapytał z uśmiechem.
-Piotrek, co Ty gadasz jakiej ciąży, nie, nie jestem w ciąży- powiedziała poważnym tonem.
-No, ale ucieszyłby się jakbyś była…- powiedział łapiąc ją za rękę i całując w usta.
-Póki co nie jestem i wrzuć na luz… Piotrek rusz się mam plan…-powiedziała tajemniczym tonem.
-Plan…Brzmi ciekawie.. Lecę się ubierać.
Po chwili z łazienki wyszedł gotowy już do wyjścia Piotr, podszedł do Martyny. Ona wstała i zabrała swoją czarną torebkę, wyszła z pokoju, a za nią Piotr.
-Idziemy na plażę, a potem idziemy na spacer, a potem na romantyczną kolację, zjemy ją nad brzegiem morza o zachodzie słońca!- powiedziała promiennie Martyna.
-Kochanie! Zaskoczyłaś mnie! Świetny plan!- powiedział i pocałował ją w policzek.
Dzień minął im świetnie, pogoda była udana, nad morzem było już mało osób tak jak Martyna obiecała przyniosła kolację spaghetti, usiedli na kocu, na brzegu morza, jedli i rozmawiali, śmiali się i żartowali, Piotr wziął Martynę na ręce i zakręcił się w koło, włosy Martyny rozwiewał wiatr i spadały na jej twarz. Martyna pocałowała Piotra, a on odwzajemnił pocałunek.
-Ciekawe co u Marty i Wiktora, martwię się o Martę…- powiedziała Martyna patrząc na Piotra.
-O Martę? A czemu?- zapytał zdziwiony.
-Marta ma problem, jeśli to okaże się prawdą… -powiedziała i urwała.
-Co okaże się prawdą?- zapytał.
-No to, ze Piotr Gawryło się w niej kocha… - powiedziała i zrobiła smutną minę.
-Kocha?! No, ale on ma żonę, a Marta męża….- powiedział po chwili namysłu.
-No, ale według mnie on się w niej zakochał, spędzają razem dużo czasu, Marta tyle mu pomogła kiedy był w totalnej rozsypce- powiedziała Martyna.
-No fakt, problem, ale Marta przecież kocha Wiktora to widać!- powiedział Piotrek pewny siebie.
-Racja! On ją kocha, a ona jego, jak my!- powiedziała i pocałowała go namiętnie.
-Takie świetne pary jak my muszą być razem- powiedział uśmiechając się.
-Wiadomo- powiedziała gładząc go po policzku.
Siedzieli tam do późna, kiedy wrócili do hotelu szybko zasnęli wtuleni w siebie…

*Tydzień później
Marta siedziała w domu, zajmowała się Mają, dziewczynka nie chciała spać, płakała, Marta próbowała ją uspokoić, ale na próżno, po 2 godzinach dziewczynka w końcu zasnęła, Marta usiadła i odpoczywała, jednak wciąż nie dawało jej spokoju to co powiedział Piotr, postanowiła porozmawiać o tym z Wiktorem, zabrała się za robienie obiadu, przygotowała już obiad, do domu wrócił Wiktor, wszedł do kuchni, przywitał się z Martą, zauważył, ze coś ją gnębi.
-Kochanie, powiesz mi w końcu co się stało?- zapytał czule i z troską.
-Muszę Ci to powiedzieć, chodzi o Piotra… On powiedział, że się we mnie zakochał…- powiedziała patrząc na Wiktora.
-Piotr Gawryło zakochał się w Tobie?- zapytał z niedowierzaniem.
-Tak dokładnie Piotr się we mnie zakochał, ja nie wiem jak mam się zachować, co mam zrobić…-powiedziała przytulając się do Wiktora.
-No, ale Ty chyba nie jesteś w nim zakochana?- zapytał poważnie.
-Ja zakochana w Piotrze nie jestem, jest dla mnie przyjacielem…- powiedziała.
-Trzeba mu dać czas… Musi się z tym pogodzić, że jesteś mężatką, a zresztą sam ma żonę….- powiedział przytulając Martę.
Do domu wpada przestraszona Gosia z jej chłopakiem, jest roztrzęsiona.
-Zośka, ona wpadła pod samochód!- powiedziała zapłakana.
-Gosiu, gdzie ona jest? Gdzie był ten wypadek?- zapytała Marta.
-Tutaj na skrzyżowaniu obok..- powiedziała płacząc.
Wiktor i Marta pobiegli na skrzyżowanie, zobaczyli leżącą na przejściu Zosię, pogotowie zaraz przyjechało, a Wiktor sprawdził jej oddech.
-Oddycha, ale oddech jest słaby! Dajcie mi zestaw do intubacji! Szybko!- powiedział Wiktor.
Zaintubował ją, a Adam wraz z Tomkiem zabrali ją do szpitala.
-Zośka! Boże to pewnie przez tego chłopaka… - powiedział Wiktor.
-Uspokój się! Zajmą się nią…Też tak myślę… Musiały się pokłócić i wpadła pod ten samochód…Ona jest w nim naprawdę zakochana, a on tego nie dostrzega…Szkoda mi jej- powiedziała Marta przytulając się do Wiktora.
-Muszę do niej jechać! A Ty zostań z dziećmi- powiedział Wiktor.
-Dobrze wracam do domu..- powiedziała i poszła do domu, zobaczyła siedzących na kanapie Gosię i Maćka.
-Pani Marto, ja nie chciałam, żeby ona wpadła pod ten samochód, chciałam z nią coś wyjaśnić…- powiedziała Gosia płacząc.
-Nawet wiem co! A czy Maciek wie?- zapytała Marta.
-A o czym?- zapytał zaciekawiony Maciek.
-Teraz to nie jest tak ważne, może Gosia Ci powie, teraz najważniejsze jest zdrowie Zosi- powiedziała Marta i wybrała numer do Wiktora.
-Jesteś w szpitalu?- zapytała.
-Jestem, Zosia jest nieprzytomna, jest mocno pobijana i ma wstrząśnienie mózgu, czekamy jeszcze na inne wyniki z Piotrem.
-Zadzwonisz jak będziesz wiedział coś więcej- zapytała zmartwiona.
-Tak zadzwonię Kochanie- powiedział i rozłączył się.
-Powie mi Pani o co chodzi- zapytał Maciek.
-Teraz nie, może Gośka Ci powie o co się pokłóciła z Zosią- powiedziała i wyszła, bo Filip się obudził…      

       

niedziela, 12 kwietnia 2015

Opowiadanie 40 :)

Opowiadanie 40
„Zakochanie i podróż nad morze”

          
*Wieczór
Marta patrzyła na Piotra, a on na nią, czuł się zakłopotany, jednak wiedział, że Marta łatwo nie odpuści i jest uparta, więc będzie musiał chcąc nie chcąc udzielić odpowiedzi na trudne dla niego pytanie.      
-Dobra Marta…. Powiem Ci, bo już nie mogę tego dłużej w sobie skrywać, to uczucie jest już zbyt silne…Ty nie rozumiesz, że ja Cię kocham… Od jakiegoś już czasu…-powiedział patrząc na nią smutnym wzrokiem, wyciągnął rękę w jej stronę, złapał ją za rękę, przybliżył się i chciał ją pocałować, jednak ona odepchnęła go.  
-Piotrek, ja mam męża! Ja Cię rozumiem… No, ale Ty też masz żonę! Musisz o mnie zapomnieć! Nie możemy być razem! Przyjaciółmi tak, ale nie parą…- powiedziała patrząc na niego poważnym wzrokiem, wbiła swój wzrok w ziemię.
-Marta dlaczego nie chcesz dać nam szansy? Mi szansy! – powiedział załamanym głosem, z trudem powstrzymywał łzy.
-Piotrek, bardzo cię szanuję, doceniam, jesteś świetnym przyjacielem, ale mam już męża i go kocham, mamy dzieci, Ty masz Hanę, ona Cię kocha, widzę to!- powiedziała kładąc rękę na jego ramieniu i przytulając go lekko.
-Marta, Ty jesteś taka wspaniała, uwielbiam spędzać z Tobą czas, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i znasz mnie jak nikt inny…- powiedział ocierając łzę i przytulając się do niej.
-Właśnie przyjaciółką i zostańmy przy tym, proszę Cię, przemyśl to- powiedziała.
-Daj mi proszę czas, muszę to przemyśleć- powiedział zawiedziony wtulając się mocno w jej ramiona.
-Dobrze, ale bądź rozsądny- powiedziała klepiąc go po ramieniu.
Rozmawiali tak około 3 godziny, było już po 21, w końcu przyjechali mechanicy naprawić helikopter.
-Możemy już wrócić do bazy?- zapytała z nadzieją.
-Tak już naprawiliśmy, zeszło nam trochę, ale udało się- powiedzieli mechanicy.
-To super, zbieramy się- powiedziała Marta.
-Zbieramy się- powiedział Piotr.       
Podczas podróży panowała cisza, Marta i Piotr myśleli nad słowami jakie wzajemnie od siebie usłyszeli, zastanawiali się jak to teraz mają rozegrać, co zrobić, żaden pomysł jednak nie przychodził im do głowy, to była trudna sprawa, po dyżurze Marta poszła do domu, była zamyślona, szła powoli do domu, weszła, w domu panowała cisza, Marta poszła do kuchni, siedziała chwilę bezruchu, wstała i zrobiła sobie herbatę, do kuchni wszedł Wiktor, podszedł do Marty, położył rękę na jej ramieniu zbliżył się i pocałował ją w policzek, kobieta stała nieruchomo, była zamyślona, po chwili zauważyła Wiktora.
-O cześć, myślałam, że już śpisz- powiedziała trzymając w ręku kubek z gorącą herbatą.
-Nie, nie śpię, czekałem na Ciebie, martwiłem się czy nic Ci się nie stanie. Coś Cię dręczy…Widzę to w Twoich oczach, chcesz o tym porozmawiać?- zapytał z troską przytulając się do niej.
-Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć…Muszę sama to najpierw sobie w głowie poukładać…- powiedziała odkładając kubek na blat szafki, usłyszała ciche szlochanie dobiegające z pokoju Zosi, popatrzyła na Wiktora.
-Idę zobaczyć co u Zosi, bo chyba płacze…- powiedziała do Wiktora, poszła, cicho uchyliła drzwi do pokoju Zosi, weszła, zobaczyła dziewczynę zalaną łzami, usiadła obok, objęła Zosię za ramię.
-Zosiu, co się stało? Dlaczego nie śpisz?- zapytała Marta patrząc na jej zapłakaną twarz, wyciągnęła z kieszeni chusteczki, otarła jej łzy.
-Nie mogę spać, nie mogę się skupić, nic nie mogę…. Jedno spotkanie, które wszystko zmieniło, ale niestety nie ma szans na happy end…- powiedziała Zosia smutnym zapłakanym głosem.
-Chcesz mi powiedzieć, że się zakochałaś?- zapytała, żeby się upewnić.
-Tak znaczy nie, znaczy nie wiem…- powiedziała zdezorientowana.
To chłopak mojej koleżanki Gosi… Poznałam go kilka dni temu i cały czas o nim myślę, to mnie tak denerwuje, ale nie mogę się tego pozbyć… Czuję się bezradna… -powiedziała Zośka na nowo zalewając się łzami.   
-Zosiu, nie martw się, może spróbuj z nim porozmawiać, może się zaprzyjaźnicie, bo skoro jest chłopakiem Gosi to przecież masz okazję, tylko nie odbijaj jej chłopaka…- powiedziała Marta.
-Ja chcę z nim częściej rozmawiać…-powiedziała ocierając łzy.
-Kochanie, idź teraz spać, jutro porozmawiamy- powiedziała Marta głaszcząc Zosię po włosach.
-Dobrze postaram się zasnąć- Zosia pocałowała Martę w policzek i wtuliła twarz w poduszkę.
Marta wstała i wyszła do kuchni, popatrzyła na Wiktora, wypiła do końca herbatę, podeszła do Wiktora, położyła swoje ręce na jego ramionach, przybliżyła się do niego przytuliła się mocno i pocałowała go.


*Tydzień później
Martyna i Piotr pakowali się w podróż po ślubną, szybko się spakowali i wyruszyli nad morze, jechali kilka godzin, przyjechali i weszli do hotelu, był mały, przytulny, położony nad samym morzem, weszli do pokoju, ich pokój był jasnoniebieski, a z okna było widać morze, Martyna podbiegła do okna, patrzyła, była oczarowana pięknym widokiem.
-Jak tu pięknie…- powiedziała Martyna uśmiechając się szeroko.
-Piotr rzucił walizki i podbiegł do Martyny, objął ją w pasie, oparł swoją głowę o jej ramię, pocałował ją w policzek, stali tak przez dłuższą chwilę podziwiając piękne widoki z okna.
 -Martynka rozpakujemy się i idziemy na spacer?- zapytał, lekko się uśmiechając.
-Jasne, rozpakujemy się i idziemy!- powiedziała całując go, podeszła do walizek i zaczęła rozpakowywać rzeczy. Po godzinie wszystko było rozpakowane, małżonkowie poszli na spacer, szli brzegiem morza, była piękna słoneczna pogoda, słonce padało na ich roześmiane twarze, byli bardzo szczęśliwi, podeszli do morza i zaczęli chlapać się wodą, śmiali się i rozmawiali przy zachodzącym słońcu…