Opowiadanie 42
„Radość i zazdrość”
*Dwa tygodnie później
Martyna i Piotr właśnie
wrócili do pracy po urlopie, byli w świetnych humorach, kiedy weszli do bazy
zobaczyli siedzącego i smutnego Wiktora, który patrzył w ścianę.
-Dzień dobry doktorze!-
powiedzieli równocześnie małżonkowie.
-Dzień dobry dzieciaki-
powiedział odwracając głowę w ich stronę.
-Coś się stało?- zapytała
Martyna.
-Tak Zośka miała wypadek, jest
w szpitalu i wciąż nie odzyskała świadomości…- powiedział smutnym i załamanym
głosem.
-O matko! Czemu nam Pan nie
powiedział?- zapytał Piotrek.
-Byliście na
urlopie…-powiedział i wstał z krzesła.
Po dyżurze wszyscy poszli do Zosi,
ona jednak nadal była nieprzytomna, od godziny siedziała przy niej Marta, a do
sali wszedł Maciek, usiadł na krześle, przychodził do szpitala codziennie od
dwóch tygodni, usłyszał rozmowę Gośki z Martą i zerwał z nią, bo nie mógł
znieść myśli, że Gośka tak się zachowała i teraz Zosia jest nieprzytomna.
Wiktor z Martą poszli na obiad do domu, a Martyna i Piotr musieli pilnie wyjść,
w sali został tylko Maciek, siedział na krześle, patrzył na Zosię, zaczął
mówić:
-Zosia, proszę Cię obudź się w
końcu!- powiedział do nieprzytomnej Zosi.
Siedział tam kilka godzin, a
stan Zosi się nie poprawiał, miał już wyjść kiedy zobaczył, że Zosia odzyskuje
przytomność, jego radość była nieopisana, Zosia cicho powiedziała.
-Maciek…Co Ty tu robisz?-
zapytała cichym i zdziwionym głosem Zosia.
-Przychodzę tutaj codziennie
od dwóch tygodni z nadzieją, że w końcu odzyskasz przytomność, a dziś nastał
ten dzień, kiedy się obudziłaś, a ja się bardzo z tego cieszę- powiedział
łapiąc ją za rękę.
-A Gośka, gdzie jest?-
zapytała Zosia.
-W domu, zerwałem z nią, nie
mogłem jej wybaczyć tego co zrobiła, że przez jej zazdrość o mało nie doszło do
tragedii…- powiedział Maciek patrząc na Zosię, lekko się uśmiechając.
-Gośka Ci powiedziała?-
zapytała przestraszonym głosem, bała się, że jej tajemnica wyjdzie na jaw, bała
się najbardziej odrzucenia, jej serce zaczęło szybciej bić, patrzyła na Maćka i
oczekiwała odpowiedzi.
-Gośka nie…Nie miała odwagi,
usłyszałem jak Gośka rozmawia z Panią Martą, a raczej się kłóci- powiedział
Maciek.
-Marta wiedziała….-
powiedziała i urwała, bojąc się powiedzieć całej prawdy, choć powinna, bo spadłby
jej ogromny ciężar z serca, ale nie potrafiła.
-Wiem wszystko, wiem, że
pokłóciłyście się o mnie- powiedział spokojnie.
-To prawda…- powiedziała, a w
jej głowie pojawiły się sceny z przed wypadku, dotarło do niej, że naprawdę
zależy jej na Maćku, ale nie chce jego litości….
-Muszę niestety już iść,
odrobić lekcję, postaram się wpaść później- powiedział, wstał z krzesła i
schylił się, aby ucałować Zośkę w policzek, dziewczyna była tak słaba i nie
miała siły protestować, była zadowolona pomimo tego, że jest w szpitalu, ale
czuła, że Maciek staje jej się coraz bliższy, on wyszedł, a na jej twarzy
pojawił się rumieniec, po chwili zasnęła.
*Dwa tygodnie później
Zosia doszła już do siebie po
wypadku, jedyne co pozostało to złe wspomnienia związane z wypadkiem, Marta
wstała wcześnie, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik co było związane z
chrzcinami Mai i Filipa, Zosia ubrała błękitną sukienkę na ramiączkach, czarne
baleriny i czarne bolerko, pomagała Marcie, wszystko było już gotowe na
przyjęcie, Marta poszła ubrać dzieci, a następnie sama się ubrała w szafirową
sukienkę i biały żakiet i białe buty na koturnie, zza drzwi wychylił się
Wiktor, który był ubrany w białą koszulę, czarne, eleganckie spodnie, poprosił Martę,
żeby zawiązała mu krawat
-Kochanie jak ładnie wiążesz
krawat- powiedział i uśmiechnął się do żony.
-Dziękuję za komplement-
odwzajemniła uśmiech.
Wszyscy byli już gotowi, Marta
wzięła na ręce Maję, a Wiktor Filipa, wyszli z domu i poszli spacerem w stronę
Kościoła, na miejscu czekali już na nich Martyna i Piotr, czyli chrzestni
rodzice Filipka, Piotr wziął go na ręce, chłopiec uśmiechnął się, a Piotr się
ucieszył, Martyna zaczęła się śmiać, wszyscy parsknęli śmiechem, a na miejsce
dotarli Hana, Piotr z Maksem.
-Cześć wszystkim- powiedziała
Hana i przywitała się z wszystkimi, a następnie Piotr podszedł do wszystkich.
-Może już wejdziemy?- zapytał
Wiktor.
-Tak wejdźmy- powiedzieli
wszyscy weszli do środka,, dzieci przez całą Mszę były grzeczne, rodzice
chrzestni byli bardzo poruszeni tym wydarzeniem, najbardziej poruszony był
Piotrek Strzelecki.
Po Mszy wszyscy udali się do
domu na przyjęcie, Marta z Zosią podały obiad, później zrobiły kawę i herbatę,
a następnie usiadły z gośćmi, Marta poszła do pokoju dzieci, aby ich położyć do
snu, po chwili dzieci zmęczone zasnęły, a ona usiadła na bujanym fotelu
pomiędzy łóżeczkami dzieci, usłyszała czyjeś kroki, po chwili poczuła ciepły
dotyk dłoni, odwróciła się i zobaczyła Wiktora, on uśmiechnął się i pocałował
ją w policzek, a ona przytuliła się do niego. Do pokoju weszła Hana, popatrzyła
na śpiące dzieci, podeszła do Marty i Wiktora i zapytała.
-Czy to prawda?- zapytała patrząc
na małżonków.
-Z czym?- zapytali.
-Z tym, że Piotr się w Tobie
zakochał?- zapytała.
-Zapytaj o to jego, ale jeśli
chcesz wiedzieć to tak, tak przynajmniej mi mówił…
-Marta, to wszystko nie może być
prawdą!- powiedziała zła.
-Co ja mam na to poradzić mnie
też się to nie podoba, ale nie mogę na niego wpłynąć…- powiedziała smutnym
głosem.
-Hana, ogarnij się, co Marta
Ci zawiniła? Jej też nie jest w tej sytuacji komfortowo!- powiedział przytulając
Martę mocno.
-No ja wiem, ale czuję, że
nasze małżeństwo to już tylko fikcja…- powiedziała smutnym głosem.
-Porozmawiajcie o tym
wspólnie- powiedziała Marta….