Opowiadanie 39
„Miłość jest najważniejsza!”
*Wieczór
Marta siedziała na ławce nieopodal
swojego domu, a obok niej Wiktor, przez chwilę milczeli rozmowę kontynuował po
chwili milczenia
-Marta, to nie tak jak myślisz,
nie spotkałem się z żadną kobietą, a pachnę damskimi perfumami, ponieważ
urodziny Martyny się zbliżają…- powiedział kładąc swoją rękę na dłoni żony.
-Urodziny Martyny… No
może….-kobieta przypomniała sobie, ze to nie Martyna ma urodziny za tydzień, a
ona, udawała, że uwierzyła Wiktorowi, nie chciała popsuć jego niespodzianki,
wiedziała, że chciał dobrze.
-Dobra, a zmieniając temat
wytłumaczysz mi o jaką propozycję chodzi Piotrowi i jaką specjalizację?-
zapytał zaciekawiony, zatopił swój wzrok w niebieskich oczach Marty.
-Piotr… Zaproponował mi pracę w
Lotniczym Pogotowiu, zwalnia się etat… Nie mówiłam Ci o tym, bo musiałam to
przemyśleć… Podjęłam decyzję, chcę z nim pracować pomagać ludziom i zrobię
specjalizacje z medycyny ratunkowej, a jak dzieci będą miały rok, to będę mogła
wrócić do pracy- Marta patrząc na męża czekała na jego reakcję.
Wiktor osłupiał z wrażenia, nie
mógł powiedzieć ani słowa, po chwili jednak zaczął mówić.
-Kochanie, czy Ty myślisz, że to
dobry pomysł, praca w pogotowiu jest ciężka, nie chcę, żebyś się narażała… Nie
chcę, żebyś narażała swoje życie i zdrowie!- powiedział po krótkim namyśle
Wiktor, patrząc na Martę.
-Wiktor! Proszę Cię, nie na taką
odpowiedź liczyłam… Wiem, że ta praca związana jest z ryzykiem, dobrze sobie
zdaję z tego sprawę, ale ja chcę pracować w pogotowiu! Dlaczego tak trudno Ci to zrozumieć?!Kto jak kto, ale
myślałam, że Ty zrozumiesz mnie najlepiej! – powiedziała spuszczając głowę w
dół, zawiesiła wzrok, on położył swoja rękę na jej policzku, podniósł jej głowę
do góry.
-Kochanie, ja się zwyczajnie o Ciebie boję!
Nie chcę po raz drugi stracić najważniejszej osoby w moim życiu! Nie przeżyłbym
tego… -powiedział obejmując swoimi dłońmi jej twarz. Ona przytuliła się do
niego mocno.
-Wiktor, kochanie ja wiem, że się
o mnie boisz, ale proszę pozwól mi chociaż spróbować swoich sił, zawsze mogę
zamienić helikopter na karetkę!- powiedziała uśmiechając się i mocno wtuliła się w silne ramiona męża,
miała nadzieję, że Wiktor to przemyśli i się zgodzi, bo wie, że jest bardzo
uparta i jak sobie coś postanowi to zawsze dopnie swego.
-Martuś, ja wiem, że to dla
Ciebie ważne, ale proszę obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać w pracy-
powiedział patrząc na nią z troską i czułością, którą zawsze okazywał żonie.
-Obiecuję! Nie martw się!-
powiedziała uśmiechając się, pocałowała Wiktora w usta.
-Trzymam Cię za słowo! A muszę Ci
powiedzieć, że uwielbiam, kiedy mnie tak całujesz!- powiedział uśmiechając się.
-Tak?! Mów mi więcej takich
komplementów! –powiedziała i pocałowała go drugi raz.
-Chodź idziemy do domu! Zimno już
jest!- powiedział wstając z ławki i podając jej rękę, ona wstała i skierowali się
do domu.
Zosia spała na kanapie, a obok
niej w wózku dzieci, Wiktor ucałował śpiące dzieci i Zosię i wyszli do
sypialni, usiedli obok siebie i rozmawiali, żartując i śmiejąc się.
*Tydzień później
Nadszedł dzień urodzin Marty,
kobieta właśnie wróciła z zajęć związanych z specjalizacją , w domu było cicho,
wołała, ale nikt się nie odezwał, kiedy weszła do salonu usłyszała głośny krzyk
przyjaciół, była tak zaskoczona, że nie mogła nic powiedzieć z wrażenia
-Niespodzianka!- krzyknęli
wszyscy przyjaciele wyłaniając się z zakątków pokoju.
Pierwszy podszedł do Marty
Wiktor, objął ją w pasie i złożył żonie najlepsze życzenia, całując ją i
wręczając jej torebkę z prezentem.
-Kochanie, przede wszystkim dużo
zdrowia, uśmiechu, pomyślności, spełnienia wszystkich marzeń i….. dużo
miłości!!!- powiedział całując ją i wręczając jej prezent.
-Co za miła niespodzianka!!!
Dziękuję Kochanie!- powiedziała mocno przytulając się do Wiktora i uśmiechając
się.
Następnie do Marty podeszła Hana
z Piotrem, pierwsza życzenia złożyła Hana, a następnie Piotr.
-Marta oprócz życzeń jakie
złożyła Hana, to pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć i że miłość jest
najważniejsza!- powiedział całując przyjaciółkę w policzek, mocno ją
przytulając, posłał jej ciepły uśmiech.
-Hana i Piotr dziękuje Wam!
Jesteście świetnymi przyjaciółmi!- powiedziała szczęśliwa Marta przytulając
Hanę i Piotra.
-Szkoda, że…. Tylko
przyjacielem…. –powiedział pod nosem
cicho Piotr, zrobił smutną minę i odszedł na bok razem z Haną.
-Marta! My z Piotrkiem, życzymy
Ci, żebyś odnalazła powołanie w pracy w pogotowiu i żeby dawało Ci to tyle satysfakcji
co nam!- powiedziała Martyna śmiejąc się i wręczając prezent, Piotr uściskał
Martę.
Wszyscy przyjaciele usiedli,
Wiktor przyniósł tort czekoladowy, Marta pomyślała życzenie i zdmuchnęła
świeczki. Wszyscy zjedli tort i posiedzieli miło rozmawiając i śmiejąc się.
*Dwa tygodnie później
Marta wracając z zajęć do domu
odebrała telefon od Piotra, zapytał czy może zastąpić innego lekarza i przyjść
dziś na dyżur, który zaczyna się za dwie godziny, kobieta zgodziła się,
poprosiła Martynę, która miała wolne czy nie zajęłaby się dziećmi do powrotu
Wiktora, ratowniczka chętnie się zgodziła, po 30 minutach Martyna była już w
domu Marty i Wiktora, a Marta przygotowywała się do pracy, była zadowolona.
-Marta, czy Tobie się nie wydaje,
że Piotr… No, że on się w Tobie skrycie podkochuje?- zapytała Martyna.
-Czasem odnoszę takie wrażenie…
Kiedyś powiedział, że się we mnie zakochał, ale myślałam, że mu przeszło…
Czasem myślę, że jednak nie…- powiedziała poważnie załamując ręce.
-Marta, musisz z nim o tym
pogadać… - powiedziała Martyna.
-Pogadam wkrótce! –powiedziała
zabierając swoją torebkę i wyszła. Martyna poszła do dzieci.
Marta przyszła do szpitala i
przebrała się, już chwilę później dostali zgłoszenie.
Na miejscu byli kilka minut
później, szybko wysiedli i pobiegli do pacjenta.
-Nie oddycha! Chyba NZK!-
powiedziała Marta.
-Reanimuj go, a ja wyciągam
defibrylator, odsunąć się- powiedział wykonując defibrylację.
-Jest mamy rytm zatokowy!-
powiedziała Marta.
-Zabieramy go do
szpitala!-powiedział Piotr, Marta wraz z przyjacielem zabrali go na noszach do
helikoptera.
-Nie polecimy!- powiedział pilot.
-Trzeba wezwać karetkę! Zniesiemy
go na noszach do karetki!- powiedziała Marta.
-Dobra wzywam karetkę!-
powiedział Gawryło.
Karetka przyjechała i zabrali
pacjenta do szpitala, a oni zostali na miejscu, czekali, aż ktoś przyjedzie
naprawić helikopter, Marta zaczęła rozmowę poważnym tonem.
-Piotr… musimy porozmawiać…
Poważnie, chciałabym się Ciebie zapytać… Czy Ty dalej coś do mnie czujesz?-
zapytała patrząc prostu w oczy Piotra…