wtorek, 31 marca 2015

Opowiadanie 39 :)


Opowiadanie 39

 

„Miłość jest najważniejsza!”

 

*Wieczór

Marta siedziała na ławce nieopodal swojego domu, a obok niej Wiktor, przez chwilę milczeli rozmowę kontynuował po chwili milczenia

-Marta, to nie tak jak myślisz, nie spotkałem się z żadną kobietą, a pachnę damskimi perfumami, ponieważ urodziny Martyny się zbliżają…- powiedział kładąc swoją rękę na dłoni żony.

-Urodziny Martyny… No może….-kobieta przypomniała sobie, ze to nie Martyna ma urodziny za tydzień, a ona, udawała, że uwierzyła Wiktorowi, nie chciała popsuć jego niespodzianki, wiedziała, że chciał dobrze.

-Dobra, a zmieniając temat wytłumaczysz mi o jaką propozycję chodzi Piotrowi i jaką specjalizację?- zapytał zaciekawiony, zatopił swój wzrok w niebieskich oczach Marty.

-Piotr… Zaproponował mi pracę w Lotniczym Pogotowiu, zwalnia się etat… Nie mówiłam Ci o tym, bo musiałam to przemyśleć… Podjęłam decyzję, chcę z nim pracować pomagać ludziom i zrobię specjalizacje z medycyny ratunkowej, a jak dzieci będą miały rok, to będę mogła wrócić do pracy- Marta patrząc na męża czekała na jego reakcję.

Wiktor osłupiał z wrażenia, nie mógł powiedzieć ani słowa, po chwili jednak zaczął mówić.

-Kochanie, czy Ty myślisz, że to dobry pomysł, praca w pogotowiu jest ciężka, nie chcę, żebyś się narażała… Nie chcę, żebyś narażała swoje życie i zdrowie!- powiedział po krótkim namyśle Wiktor, patrząc na Martę.

-Wiktor! Proszę Cię, nie na taką odpowiedź liczyłam… Wiem, że ta praca związana jest z ryzykiem, dobrze sobie zdaję z tego sprawę, ale ja chcę pracować w pogotowiu! Dlaczego  tak trudno Ci to zrozumieć?!Kto jak kto, ale myślałam, że Ty zrozumiesz mnie najlepiej! – powiedziała spuszczając głowę w dół, zawiesiła wzrok, on położył swoja rękę na jej policzku, podniósł jej głowę do góry.

 -Kochanie, ja się zwyczajnie o Ciebie boję! Nie chcę po raz drugi stracić najważniejszej osoby w moim życiu! Nie przeżyłbym tego… -powiedział obejmując swoimi dłońmi jej twarz. Ona przytuliła się do niego mocno.

-Wiktor, kochanie ja wiem, że się o mnie boisz, ale proszę pozwól mi chociaż spróbować swoich sił, zawsze mogę zamienić helikopter na karetkę!- powiedziała uśmiechając się  i mocno wtuliła się w silne ramiona męża, miała nadzieję, że Wiktor to przemyśli i się zgodzi, bo wie, że jest bardzo uparta i jak sobie coś postanowi to zawsze dopnie swego.

-Martuś, ja wiem, że to dla Ciebie ważne, ale proszę obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać w pracy- powiedział patrząc na nią z troską i czułością, którą zawsze okazywał żonie.

-Obiecuję! Nie martw się!- powiedziała uśmiechając się, pocałowała Wiktora w usta.

-Trzymam Cię za słowo! A muszę Ci powiedzieć, że uwielbiam, kiedy mnie tak całujesz!- powiedział uśmiechając się.

-Tak?! Mów mi więcej takich komplementów! –powiedziała i pocałowała go drugi raz.

-Chodź idziemy do domu! Zimno już jest!- powiedział wstając z ławki i podając jej rękę, ona wstała i skierowali się do domu.

Zosia spała na kanapie, a obok niej w wózku dzieci, Wiktor ucałował śpiące dzieci i Zosię i wyszli do sypialni, usiedli obok siebie i rozmawiali, żartując i śmiejąc się.

 

*Tydzień później

Nadszedł dzień urodzin Marty, kobieta właśnie wróciła z zajęć związanych z specjalizacją , w domu było cicho, wołała, ale nikt się nie odezwał, kiedy weszła do salonu usłyszała głośny krzyk przyjaciół, była tak zaskoczona, że nie mogła nic powiedzieć z wrażenia

-Niespodzianka!- krzyknęli wszyscy przyjaciele wyłaniając się z zakątków pokoju.

Pierwszy podszedł do Marty Wiktor, objął ją w pasie i złożył żonie najlepsze życzenia, całując ją i wręczając jej torebkę z prezentem.

-Kochanie, przede wszystkim dużo zdrowia, uśmiechu, pomyślności, spełnienia wszystkich marzeń i….. dużo miłości!!!- powiedział całując ją i wręczając jej prezent.

-Co za miła niespodzianka!!! Dziękuję Kochanie!- powiedziała mocno przytulając się do Wiktora i uśmiechając się.

Następnie do Marty podeszła Hana z Piotrem, pierwsza życzenia złożyła Hana, a następnie Piotr.

-Marta oprócz życzeń jakie złożyła Hana, to pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć i że miłość jest najważniejsza!- powiedział całując przyjaciółkę w policzek, mocno ją przytulając, posłał jej ciepły uśmiech.

-Hana i Piotr dziękuje Wam! Jesteście świetnymi przyjaciółmi!- powiedziała szczęśliwa Marta przytulając Hanę i Piotra.

-Szkoda, że…. Tylko przyjacielem….  –powiedział pod nosem cicho Piotr, zrobił smutną minę i odszedł na bok razem z Haną.

-Marta! My z Piotrkiem, życzymy Ci, żebyś odnalazła powołanie w pracy w pogotowiu i żeby dawało Ci to tyle satysfakcji co nam!- powiedziała Martyna śmiejąc się i wręczając prezent, Piotr uściskał Martę.

Wszyscy przyjaciele usiedli, Wiktor przyniósł tort czekoladowy, Marta pomyślała życzenie i zdmuchnęła świeczki. Wszyscy zjedli tort i posiedzieli miło rozmawiając i śmiejąc się.

 

*Dwa tygodnie później

Marta wracając z zajęć do domu odebrała telefon od Piotra, zapytał czy może zastąpić innego lekarza i przyjść dziś na dyżur, który zaczyna się za dwie godziny, kobieta zgodziła się, poprosiła Martynę, która miała wolne czy nie zajęłaby się dziećmi do powrotu Wiktora, ratowniczka chętnie się zgodziła, po 30 minutach Martyna była już w domu Marty i Wiktora, a Marta przygotowywała się do pracy, była zadowolona.

-Marta, czy Tobie się nie wydaje, że Piotr… No, że on się w Tobie skrycie podkochuje?- zapytała Martyna.

-Czasem odnoszę takie wrażenie… Kiedyś powiedział, że się we mnie zakochał, ale myślałam, że mu przeszło… Czasem myślę, że jednak nie…- powiedziała poważnie załamując ręce.

-Marta, musisz z nim o tym pogadać… - powiedziała Martyna.

-Pogadam wkrótce! –powiedziała zabierając swoją torebkę i wyszła. Martyna poszła do  dzieci.

Marta przyszła do szpitala i przebrała się, już chwilę później dostali zgłoszenie.

Na miejscu byli kilka minut później, szybko wysiedli i pobiegli do pacjenta.

-Nie oddycha! Chyba NZK!- powiedziała Marta.

-Reanimuj go, a ja wyciągam defibrylator, odsunąć się- powiedział wykonując defibrylację.

-Jest mamy rytm zatokowy!- powiedziała Marta.

-Zabieramy go do szpitala!-powiedział Piotr, Marta wraz z przyjacielem zabrali go na noszach do helikoptera.

-Nie polecimy!- powiedział pilot.

-Trzeba wezwać karetkę! Zniesiemy go na noszach do karetki!- powiedziała Marta.

-Dobra wzywam karetkę!- powiedział Gawryło.

Karetka przyjechała i zabrali pacjenta do szpitala, a oni zostali na miejscu, czekali, aż ktoś przyjedzie naprawić helikopter, Marta zaczęła rozmowę poważnym tonem.

-Piotr… musimy porozmawiać… Poważnie, chciałabym się Ciebie zapytać… Czy Ty dalej coś do mnie czujesz?- zapytała patrząc prostu w oczy Piotra…

 

sobota, 28 marca 2015

Nowa częsć opowiadania :)

Witajcie Kochani  Czytelnicy ! :)
Kochani chciałam napisać Wam, że nie wiem kiedy pojawi się następna część opowiadania, ponieważ nie mam weny... Jest mi przykro, ale nic nie chce wpaść mi go głowy... :(
Chciałam Was zapytać może Wy macie jakieś swoje wizje, pomysły? :) Jeżeli tak to bardzo proszę napiszcie swoje pomysły w komentarzu na blogu! :) Czekam na Wasze pomysły :)
A chciałabym też dowiedzieć się co się Wam podoba w opowiadaniach, a co nie? :)
Otrzymuję od Was dużo pozytywnych i bardzo dla mnie ważnych komentarzy ! :) Za wszystkie Wam bardzo dziękuję, z całego serca ! :)
Piszecie też, że fajnie by było, gdybym dodawała częściej opowiadania, chciałabym, ale niestety czas mi nie pozwala, a też nie zawsze mam wenę... Niestety teraz jej nie mam...
Pozdrawiam Was ciepło ! :)
Zapraszam do czytania i komentowania! :)

niedziela, 22 marca 2015

Opowiadanie 38 :)


Opowiadanie 38

„Przeprowadzka i perfumy”

 

*Kilka dni później

Martyna od kilku dni usiłowała spakować swoje rzeczy, było ich naprawdę sporo, dlatego zajęło jej to kilka dni, a dziś nastał dzień kiedy to spakowała ostatnie rzeczy do kartonów, Piotrek stał i przyglądał się Martynie, a ona sprawdzała czy na pewno wszystko już spakowała.

-Myślę, że to już wszystkie rzeczy- powiedziała Martyna z dumą, uśmiechnęła się do Piotrka.

-Jesteś pewna? Na 100%?- zapytał Piotrek , patrząc na wszystkie kartony z rzeczami Martyny.

    -Tak Kochanie jestem pewna… Jak nigdy… Matko! Ile ja mam tych rzeczy…. – złapała się za głowę.

-Nie da się ukryć Kochanie…- powiedział Piotrek, uśmiechając się do Martyny.

-Możemy już je zabierać do samochodu?- zapytała.

-Jasne! Już je biorę!- powiedział śmiejąc się, wziął pierwszy karton.  Martyna podniosła następny i wyszła za Piotrem. Po godzinie wszystkie kartony były spakowane, ale nie zmieściły się do jednego samochodu, więc Martyna spakowała część do swojego auta, zadowolona pożegnała się z swoją koleżanką Magdą, oddając jej wcześniej klucze

-Magda dziękuję Ci za wszystkie dobre i złe chwilę, za pomoc!- powiedziała Martyna mocno przytulając przyjaciółkę.

-Martyna, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć! – powiedziała Magda mocno ściskając Martynę.

Martyna z żalem pożegnała wzrokiem mieszkanie i wyszła, poszła do Piotrka, który na nią czekał przed blokiem.

-Jedziemy?- zapytał patrząc na żonę.

-Jedziemy!- powiedziała i wsiadła do swojego samochodu, ruszyła w stronę ich wspólnego domu. Martyna zaparkowała samochód i czekała na Piotra, a on przyjechał chwilę później, wypakował kartony i zaniósł wszystkie do domu, a Martyna wzięła te kartony, które miała w swoim samochodzie. Zmęczona usiadła na kanapie, oparła głowę, Piotr przyszedł do niej, usiadł obok, objął ją za ramię, przytulił ją, ona oparła swoją głowę o jego ramię, spojrzała mu prosto w oczy, on pocałował ją namiętnie.

-Cieszę się, że Cię mam! Kocham Cię!- powiedział Piotrek.

-Ja Ciebie też bardzo, bardzo kocham! Najbardziej!- powiedziała Martyna całując go namiętnie w usta.

-Kochanie… Przygotuję dla nas kolację, dobrze?- popatrzył na nią.

-Jasne! Tylko nie dam rady Ci pomóc, czuję się bardzo zmęczona…-powiedziała Martyna.

-Kochanie, Ty odpoczywaj, a ja się wszystkim zajmę- powiedział wstając z kanapy i kierując się w stronę kuchni. 

-Dziękuję Kochanie- powiedziała, kładąc głowę na boku kanapy, po chwili zasnęła zmęczona.

Po godzinie Piotrek przygotował naleśniki z dżemem truskawkowym, podszedł do Martyny i ją obudził.

-Kochanie, chodź na kolację- powiedział gładząc ją po policzku.

-Już idę- wstała i poszła do kuchni.

Usiedli do kolacji, zjedli i poszli do salonu, usiedli na kanapie, Piotrek sięgnął po pilot do telewizora, włączył, zmieniał kanały, żaden kanał nie zaciekawił mężczyzny.

-Martynka w telewizji nic nie ma, co będziemy robić?- zapytał Piotrek.

-Wiem, chodźmy na spacer, muszę się dotlenić, bo zaraz zasnę, a jest taki piękny ciepły wieczór-powiedziała patrząc za okno.

-No dobra przekonałaś mnie Martynka- powiedziała i pociągnął Martynę za rękę, a ona nie potrafiła utrzymać równowagi i wpadła wprost w ramiona Piotrka, opierając swoją głowę o jego klatkę piersiową.

-Mam Cię i już Cię nie puszczę- zażartował Piotrek, uśmiechając się, pocałował ją w czoło i wyszli. Pogoda była cudna oboje podziwiali piękny zachód słońca, idąc trzymali się za rękę…

 

*Ten sam dzień wieczór dom Marty i Wiktora

 

Marta siedziała na krześle w kuchni od kilku dni chodziła zamyślona, zastanawiała się intensywnie nad propozycją Piotra, była już pewna, sięgnęła po swój telefon, który leżał na stole, wybrała numer przyjaciela, wstała i wyszła do salonu.

-Cześć Piotr, czy Twoja propozycja jest nadal aktualna?- zapytała Piotra.

-Cześć Martuś, świetnie, że dzwonisz, aktualna, aktualna. Zdecydowałaś się?- zapytał wyczekując na szybko i pozytywną odpowiedź.

-Tak zdecydowałam się, podjęłam decyzję, że chcę pracować z Tobą i zacznę też robić specjalizację- powiedziała uśmiechając się.

-Marta! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Kogoś takiego potrzebuję w zespole!- powiedział Piotr.

-Jutro się widzimy to pogadamy, dobrze?- zapytała Marta.

-Jasne! Do jutra! – powiedział uszczęśliwiony Piotr i rozłączył się.

Całej rozmowie przysłuchiwał się Wiktor, który nie wiedział jeszcze o propozycji Piotra, bo Marta jeszcze nie zdążyła mu powiedzieć, Marta obróciła się i podeszła do Wiktora, chciała go pocałować na przywitanie, ale poczuła damskie perfumy.

-Wiktor, czemu pachniesz damskimi perfumami?- zapytała, robiąc kwaśną minę.

-Może Ty najpierw wytłumaczysz mi na co się zgadzasz, na jaką propozycję Piotra? I o co chodzi z tą specjalizacją?- zapytał zdezorientowany.

-To ja pierwsza zadałam pytanie… - powiedziała rozzłoszczona, narosła w niej zazdrość o męża.

-Marta! No mów, o co chodzi!-Wiktor zmarszczył czoło, patrzył na Martę wyczekująco.

-Jak Ty mi nie wytłumaczysz, dlaczego pachniesz damskimi perfumami, to ja nie powiem Ci o co chodzi, bo ja pierwsza zadałam pytanie!- powiedziała i wyszła z domu.

-Marta… Zaczekaj! To nie tak jak myślisz!- krzyknął i w tym samym momencie obudził swoim krzykiem śpiące dzieci, poszedł do nich i zawołał Zosię, on wziął Filipa na ręce, a Maję dał Zosi.

-Tato, czemu Marta się tak zdenerwowała?- zapytała Zosia, trzymając Maję na rękach.

-Zdenerwowała się, bo poczuła damskie perfumy, a to dlatego, że dziś byłem w drogerii, bo wiesz, że Marta ma za tydzień urodziny i chciałem kupić jej jakiś fajny perfum- powiedział Wiktor.

-Ale wiesz tato, ona poczuła się zazdrosna, myślała, że pewnie spotkałeś się z inną kobietą. Jak ochłonie i wróci to pogadacie i będzie ok- powiedziała Zosia, chcąc pocieszyć tatę.

-Mam nadzieję, bo się obraziła, nie zdążyłem jej się wytłumaczyć… - powiedział siadając na kanapie w salonie.

-Będzie dobrze! – powiedziała Zosia, siadając obok.

Marta zła wybiegła z domu, poszła przed siebie, idąc ulicą spotkała Hanę, która szła na spacer z synkiem, zauważyła Martę i przywitała się z nią, poszły razem dalej na spacer.

-Marta co się stało?- zapytała Hana.

-Pokłóciłam się z Wiktorem, bo poczułam od niego damskie perfumy…- powiedziała Marta.

-A… Rozumiem, myślisz, że się z kimś umówił?- zapytała Hana.

-Nie wiem… Mam nadzieję, że nie… - powiedziała załamana.

-Nie sądzę, Martuś on Cię bardzo kocha, świata po za Tobą nie widzi- powiedziała Hana pocieszając przyjaciółką.

-Dziękuję Ci Hana, zawsze mi pomagasz z Piotrem- powiedział uśmiechając się lekko.

-Nie ma za co, jesteś naszą przyjaciółką- powiedziała uśmiechając się.

-O idzie Piotr!- powiedziała Hana.

-Cześć Martuś! Nie spodziewałem się tu Ciebie spotkać, ale miłe zaskoczenie- powiedział całując ją na przywitanie.

-Ja Was przepraszam, ale będę się już zbierała, nie chcę Wam przeszkadzać…- powiedziała Marta ze smutną miną, odchodząc w stronę domu.

-Marta! Czekaj!- Piotr pobiegł za Martą i zatrzymał ją, łapiąc ją za ramię, odwrócił ją w swoją stronę.

-Martuś… Powiesz mi co się stało?- zapytał Piotr przytulając Martę do siebie.

-Nie ważne, nie chce mi się o tym mówić… - powiedziała odsuwając się od Piotra.

-Muszę wracać do domu… Czekają na mnie…- powiedziała i poszła powoli, skręciła w uliczkę, było już ciemno, usiadła na ławce, która była blisko ich domu, siedziała i płakała, jej brązowe włosy spadały jej na twarz, z domu wyszedł Wiktor, zobaczył siedzącą na ławce Martę, podszedł i usiadł obok.

-Marta, Kochanie, to nie tak jak myślisz…- zaczął rozmowę.

-A jak?- zapytała patrząc w ziemię.

-Dasz mi to wyjaśnić?- zapytał smutny Wiktor…
 
 
Drodzy Czytelnicy, ta część także nie jest długa, ale może Wam się spodoba, tak jak inne :) Coś ostatnio nie mam dużej weny... :( Pozdrawiam Was :) Bardzo proszę o komentarze z opinią o opowiadaniu :)

 

    

sobota, 14 marca 2015

Opowiadanie 37 :)



Opowiadanie 37

„Wesele i propozycja Piotra”


*Trzy tygodnie później
Był już początek czerwca, dziś nastał dzień ślubu Martyny i Piotra, Marta już od rana była zabiegana, wcześnie przyjechała do Martyny, żeby pomóc jej w przygotowaniach, zrobiła jej makijaż, następnie Martyna ubrała piękną białą sukienkę, usiadła, a Marta ułożyła jej pięknego koka, a kilka włosów zakręciła i rozpuściła je, polakierowała włosy, usiadła obok Martyny.
-Jak Ci się podoba?- zapytała Marta.
-Marta, Ty powinnaś zostać fryzjerką, albo kosmetyczką, a nie lekarzem- Martyna uśmiechnęła się żartując.
-Cieszę się, że Ci się podoba, a wiesz jednak lepiej się czuję w zawodzie lekarza, lubię pomagać innym, to jest naprawdę fajne- powiedziała uśmiechając się.
Marta była ubrana w szafirową sukienkę, białe buty na koturnie i biały żakiet.
-Marta, a Ty też ślicznie wyglądasz, mimo, że nie dawno urodziłaś to wyglądasz świetnie- powiedziała poważnie Martyna.  
-Świetnie… Martynka co Ty mówisz… Trochę mi się przytyło… No, ale od jutra zapisuję się na siłownię i zamierzam zrzucić kilogramy po ciąży, bo Wiktor znajdzie sobie inną chudszą i ładniejszą- powiedziała uśmiechając się.
-Marta… Proszę Cię, jesteś tak ładna i wcale nie gruba! A po za tym Wiktor, on bardzo Cię kocha, to nie ogląda się za innymi, jestem pewna.- powiedziała pewna siebie Martyna, kładąc rękę na ramieniu Marty.
-Mam nadzieję… A Piotrek  ogarnął się znaczne… Pamiętam jak wszystkie pielęgniarki na SOR-ze podrywał…  - wspominała Marta siedząc obok Martyny.
-To prawda,  zmienił się… Inaczej nie wzięłabym z nim ślubu… - powiedziała Martyna.
-Racja… Zbierajmy się Kochana, jest już 12, a na 13 mamy być w Kościele, a gdzie jest Basia?- zapytała Marta.
-Właśnie nie wiem, powinna już być… Może dojedzie do Kościoła prosto…- powiedziała wychodząc na zewnątrz, zamknęła drzwi i poszła w stronę samochodu Marty, Marta otworzyła jej drzwi, kobieta wsiadła, zamknęła drzwi  i ruszyła w stronę Kościoła.  Po 15 minutach były na miejscu. Wysiadły i czekały na resztę po 5 minutach przyjechali Piotr, jego brat Tomek, który był świadkiem i Wiktor. Wszyscy podeszli do dziewczyn, przywitali się nie poznali Martyny, bo tak pięknie wyglądała.
-Martynka… Pięknie wyglądasz- powiedział uśmiechając się Piotrek.
-Dziękuję Piotruś, Ty też, tylko ten krawat kto Ci tak krzywo zawiązał?- zapytała Martyna śmiejąc się.
-Krawat wiązałem sobie sam- powiedział Piotrek.
-Ja Ci go zawiąże lepiej- powiedziała Martyna, poprawiając krawat.
-A Adam i Basia kiedy będą?- zapytała Martyna.
-Nie wiem, już mieli być… - powiedział zaniepokojony Piotrek.
Tuż przed ślubem Martyna odebrała telefon z wiadomością, że Kinga jest chora i Basi nie będzie, a miała być świadkiem.  Martyna zmartwiła się.
-Może ja mogę zostać świadkiem?- zapytała Marta.
-No pewnie!- powiedziała szczęśliwa Martyna, przytulając Martę.
-O jest Adaś- powiedział Piotr, witając się z przyjacielem.
Wszyscy weszli do Kościoła, usiedli, Marta zapytała Tomka brata Piotra:
-Tomek masz obrączki?
-Mam- powiedział, pokazując okrągłe pudełeczko, trzymał je w ręku.
Przyjaciele Ratowników byli szczęśliwi, wszyscy byli świadkami złożenia sobie wzajemnej przysięgi przez Piotra i Martynę i wymianie obrączek.  Po Mszy ślubnej, wszyscy goście udali się na wesele do małej przytulnej restauracji…. Wesele było bardzo udane wszyscy bawili się wyśmienicie.

*Tydzień później
Marta właśnie opiekowała się dziećmi, ułożyła ich do snu, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek, poszła otworzyć, a w drzwiach zobaczyła Piotra Gawryłę, przywitali się i weszli do salonu.
-Piotr, dawno Cię nie widziałam! Opowiadał co u Ciebie?- zapytała ciekawa Marta, uśmiechając się serdecznie do Piotra.
-Marta po pierwsze mam dla Ciebie propozycję… - powiedział urywając zdanie.
-Propozycję? Jaką? Jestem ciekawa- powiedziała Marta robiąc w kuchni herbatę
-Zwalnia się jeden etat w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym i… Pomyślałem o Tobie!- powiedział Piotr.
Marta weszła do salonu z herbatą, usiadła blisko Piotra, patrzyła na niego, uśmiechnęła się.
-Ja? Lekarzem pogotowia Lotniczego? Mówisz poważnie?- zapytała z uśmiechem.
-Tak, Marta, Ty się naprawdę nadajesz! Wiem co mówię, znam Cię już 4 rok i jestem o tym przekonany- powiedział Piotr uśmiechając się i ściskając jej rękę.
-No dobrze, zastanowię się… Musiałabym zrobić specjalizację z medycyny ratunkowej… -powiedziała Marta.
-To zrobisz! W czym problem?- zapytał Piotr.
-Dzieci… Kto się nimi zajmie?... Muszę pomyśleć… - powiedziała Marta lekko się uśmiechając.
-Dobrze Martusia! Liczę, że jednak się zgodzisz i będziemy razem pracować- powiedział uśmiechając się.
-Wiem, wiem Ty byś bardzo chciał pracować ze mną- uśmiechnęła się.
-Oczywiście, przyjemnością byłaby praca z Tobą, przecież wiesz- powiedział śmiejąc się.
Telefon Piotra zadzwonił, okazało się, ze jest pilnie potrzebny na chirurgii, musiał szybko wyjść, a Marta zabrała się za gotowanie obiadu…  

sobota, 7 marca 2015

Opowiadanie 36 ;)



Opowiadanie 36

„Poród”

*Miesiąc później

Marta siedziała w salonie, czuła, że już wkrótce urodzi, spoglądała w okno, zobaczyła piękne słońce typowe dla majowego dnia, nagle złapał ją skurcz, a za chwilę następny… Kobieta złapała telefon  z szafki i wybrała numer Wiktora, niestety nie odbierał, następnie wykręciła numer do Martyny i w tym momencie odeszły jej wody.
-Martyna ja rodzę…- powiedziała resztkami sił zwijając się z bólu.
-Marta, to my jedziemy do Ciebie z Piotrkiem, bo Wiktor pojechał do wezwania, a my akurat jesteśmy wolni, będziemy za 3 minuty- powiedziała i rozłączyła się.
-Piotrek zbieraj się raz, raz Marta nam zaraz w domu urodzi, jak się nie ruszysz- powiedziała i pobiegła do karetki, a zaraz za nią Piotr.
-Martynka, ja nie chcę odbierać porodu Marty, to bardziej   
 Wiktor by mógł- zaśmiał się i ruszył z piskiem opon.
Po 3 minutach Martyna i Piotr są na miejscu, pobiegli szybko do domu, Martyna zmierzyła ciśnienie, razem z Piotrkiem wzięli ją na nosze, zamknęli dom i poszli do karetki, ruszyli i już za 2 minuty byli w szpitalu, tam Martą zajęła się już Hana, do szpitala wszedł Wiktor z Adamem i Kasią, poszli na Izbę, wychodząc Wiktor zobaczył na telefon, zbladł, a Piotrek podszedł do niego.
-Marta… Może ona już rodzi…- powiedział pod nosem.
-Doktorze, ona już rodzi! Właśnie Hana się nią zajmuje… Pan sobie usiądzie i poczeka- powiedział Piotr.
-Usiądzie?! Nie mogę siedzieć, chcę tam iść! Teraz już mnie chyba tam nie wpuszczą…- westchnął Wiktor, a w radiu usłyszał, że ma kolejne wezwanie i musi jechać, wstał i pojechał. Martyna i Piotrek też dostali wezwanie i pojechali. Marta po 4 godzinach urodziła śliczne bliźniaki chłopca i dziewczynkę, była wykończona porodem, ale czuła niesamowitą radość i cieszyła się, że w końcu może wziąć na ręce i przytulić swoje dzieci, do jej sali weszli Hana i Piotr.
-Cześć Martuś!- podszedł do niej Piotr i ucałował ją w policzek.
-Jak się czujesz jako mama?- zapytała Hana patrząc na dzieci, które leżały w wózku obok łóżka Marty.
-Czuje się mega wykończona, ale szczęśliwa!- powiedziała uradowana Marta.
-Byłaś bardzo, bardzo dzielna!- powiedziała Hana uśmiechając się.
-Martusia, wiedziałem, że dasz radę, powiem Ci, że chyba córka jest podobna do Ciebie- powiedział Piotr.
-Piotrek! Ty to wiesz zawsze co i kiedy powiedzieć!- zaśmiała się.
-Teraz odpoczywaj, a my z Piotrem przyjdziemy później, Piotrek chodź- powiedziała Hana i wraz z Piotrem wyszli, a Marta została w sali  z dziećmi, patrzyła na nie, jak śpią, a później zasnęła. Po godzinie do sali Marty wszedł podekscytowany Wiktor, podszedł do łóżka Marty, usiadł i spoglądał na śpiące dzieci, Marta się obudziła i ucieszyła się bardzo na widok męża.
-Cześć Wiktor, widziałeś jakie nasze dzieci są śliczne?- zapytała szczęśliwa.
-Tak są naprawdę śliczne, śpią, a Ty jak się czujesz?- zapytał z troską.
-Poród był ciężki, ale dałam radę- powiedziała Marta łapiąc Wiktora za rękę, on położył rękę na jej policzku i pocałował ją delikatnie w usta.
-Kochanie, musimy wybrać imiona dla dzieci.- powiedział Wiktor spoglądając na śpiące dzieci.
-Myślałam,  nad imionami… Może dla dziewczynki Maja, a dla chłopca Patryk, Błażej, albo Filip. Co myślisz?- zapytała Marta.
-Maja bardzo mi się podoba, a dla syna to myślę, że…. Hmmm Filip, tak Filip- powiedział Wiktor.
-Świetnie, mamy imiona już wybrane dla naszych maluchów- powiedziała szczęśliwa kobieta.       
Wiktor cały wieczór spędził z Martą i dziećmi, był bardzo szczęśliwy, jednak musiał wracać do
 domu, a Marta musiała odpocząć.

*Trzy dni później
Marta dziś miała wyjść ze szpitala, jednak dopiero wieczorem mogła go opuścić, była godzina 14 do jej sali weszła Zosia, przyniosła dla Marty obiad- pierogi z truskawkami, usiadła, przywitała się z Martą i ucieszyła się na widok rodzeństwa, była nimi oczarowana, a dzieci uśmiechały się do Zosi.
-Zosia, dziękuję za obiad- powiedziała Marta, uśmiechając się do niej.
-Nie ma za co, byłam też u taty z obiadem, a jestem zachwycona moim rodzeństwem! A wybraliście imiona?- zapytała Zosia.
-Tak, wybraliśmy wczoraj, dla córki- Maja, a dla syna- Filip- powiedziała Marta uśmiechając się i całując Maję w czółko, a potem Filipa.
-Bardzo ładne imiona, naprawdę- powiedziała Zosia, uśmiechając się do siostry.
-Zosia, a jak w szkole?- zapytała Marta.
-W szkole, dobrze, ale wiesz… Poznałam ostatnio fajnego chłopaka, ma na imię Daniel- powiedział uśmiechając się.
-To super, może zaprosisz go do nas?- zapytała Marta.
-Chętnie, ale nie wiem co na to tata… Wpadnie w szał… - powiedziała Zosia.
-Myślę, że nie będzie tak źle- pocieszyła Zosię.
-Muszę już iść, mam lekcję do zrobienia, widzimy się wieczorem?- zapytała Zosia.
-Tak wieczorem wychodzę już ze szpitala- powiedziała Marta, uśmiechając się.
Zosia wyszła, a zaraz po jej wyjściu przed salą Marty spotkali się Martyna i Piotr z Haną i Piorem, przywitali się i weszli do sali Marty, przywitali się z nią, a do nich dołączył za chwilę także Wiktor, usiadł obok Marty.
-Dobrze, że wszyscy tu jesteście… Chcielibyśmy razem z Martą prosić Was, żebyście zostali chrzestnymi naszych dzieci- powiedział Wiktor spoglądając na Martę i na przyjaciół stojących przy łóżku Marty.
-My się zgadzamy z wielką przyjemnością- powiedział Piotr i Hana także się zgodziła i bardzo się ucieszyła.
-My też się oczywiście zgadzamy, jesteśmy szczęśliwi- powiedziała Martyna, Piotr skinął głową na znak, że się zgadza.
-Cieszymy się, to chrzestnymi Mai będą Hana i Piotr, a Filipa Wy- powiedziała Marta, uśmiechając się do przyjaciół.
-Świetnie, cieszymy się- powiedzieli razem przyjaciele.
Nastał wieczór Marta była już spakowana i gotowa do powrotu do domu, Wiktor wziął rzeczy Marty i zaniósł do samochodu, po chwili wrócił i wziął Maję w nosidełku, a Marta Filipa, wyszli ze szpitala i poszli w stronę samochodu, zapieli dzieci pasami, wsiedli i pojechali do domu, po  5 minutach byli na miejscu, wysiedli, wyciągnęli dzieci i poszli w stronę drzwi, a Zosia już na nich czekała z kolacją, otworzyła im drzwi, przywitała się. Wiktor utulił dzieci do snu i razem z Martą zjedli kolację, a potem rozmawiali z Zosią i spędzili czas w trójkę. ..