piątek, 12 grudnia 2014

Opowiadanie 15 :)

"Poród Basi"



*Następny dzień
Adam przychodzi do stacji, jest trochę poddenerwowany, przebiera się, siada na kanapie i czeka na Piotra i Wiktora, zaczyna czytać gazetę, która leżała na stoliku, jednak po chwili się irytuje i rzuca gazetę na stolik, w tym samym momencie do stacji przychodzi Piotr razem z Wiktorem.
-Cześć Adaś, co Ty taki poddenerwowany jesteś?  Kiedy ta Twoja Basia będzie rodziła?
-Cześć Piotrek, a stary daj spokój nie mogę usiedzieć na miejscu, bo Basia jest już w 9 miesiącu i lada chwila może dostać skurczy porodowych. 
-Dobra Adaś nic się nie martw jak coś to niech da nam znać to pojedziemy po nią, a kto wie może odbierzemy poród Twojej Basi.
-Śmiej się, śmiej Piotrek….
- Adam nic się nie martw, ja Cię rozumiem- powiedział z uśmiechem na twarzy Wiktor, usiadł na kanapie, w ręku trzymał telefon, po chwili jego telefon zadzwonił, na wyświetlaczu zobaczył zdjęcie uśmiechniętej Marty z radością odebrał telefon od Marty, wyszedł do drugiego pomieszczenia.  
Do pokoju ratowników wchodzi Martyna, która dziś znowu ma dyżur z doktorem Górą, idzie się przebrać, przychodzi siada koło chłopaków, Piotr uśmiecha się do Martyny,
-Cześć chłopaki znowu Was opuszczę, bo mam dyżur z Górą. 
-Cześć Martynka, a Góra teraz zaczyna dyżur?-zapytał Piotr, położył swoją rękę na  ramieniu Martyny.
-Martynka co robisz dziś wieczorem?
-Nic szczególnego siedzę w domu, a czemu pytasz?
-Może dasz się zaprosić do kina?
-Pomyślę- powiedziała z tajemniczym uśmiechem Martyna, w ręku trzymała kurtkę, do pokoju ratowników wchodzi Góra, mierzy wzrokiem siedzącego na kanapie Piotra,  telefon Adama dzwoni, młody ratownik szybko odbiera telefon.
-Tak Basiu?- powiedział poddenerwowany Adam.
-Ja rodzę!- usłyszał w słuchawce głos Basi.  
-Już?!
-Tak.
-Zaraz będziemy!
-Piotrek Basia rodzi!- krzyknął głośno Adam, zawołał Wiktora.
-Jedziemy! Nie ma na co czekać!-powiedział Wiktor, Piotrek i Adam pobiegli do karetki.
Po 5 minutach byli w domu Adama i Basi, Basia leżała na kanapie w salonie, Adam podbiegł do Basi.
-Jestem już Basiu- powiedział Adam i złapał Basię za rękę.
-Piotrek nosze i jedziemy!-powiedział Wiktor.
Po chwili Piotr i Adam ułożyli Basię na noszach, poszli do karetki, pojechali do szpitala, po 5 minutach byli w szpitalu, pojechali na SOR, dyżur miał doktor Sambor.
-Rodząca kobieta, podałem płyny, żona Adama.
-Ok to już bierzemy Panią na ginekologię.
-Doktorze mogę iść do Basi?- zapytał Adam.
-Pewnie idź, idź, poradzimy sobie jakoś.
Wiktor i Piotr wracają do stacji.  Martyna siedzi na kanapie i czyta gazetę, nie zauważyła Piotra, chłopak skrada się, zasłania Martynie oczy rękami, z uśmiechem mówi
-Zgadnij kto to?
-Piotrek to Ty, nie zauważyłam kiedy wszedłeś, a gdzie nasz Adaś?
-Nie ma w szpitalu przy Baśce, bo rodzi!
-Już? A to kto będzie z Wami jeździł dziś?
-A Ty możesz?- zapytał Piotr, uśmiechając się zalotnie.
-No mogę właśnie skończyłam dyżur i miałam się zbierać do domu, ale moja kobieca intuicja kazała mi jeszcze chwilę zostać i dobrze, bo Wam pomogę i zastąpię Adama.
-Doktorze Martynka zgodziła się dłużej zostać i zastąpi nam Adasia.
-To super!
Wiktor wszedł do pokoju gdzie siedział doktor Góra.
-Gdzie jest Adam?
-U żony, właśnie rodzi.
-Jak u żony? Ma być na dyżurze a nie u żony!
-Chyba mnie Pan nie zrozumiał jasno! Powiedziałem, że jego żona rodzi i ja kazałem mu z nią zostać. Pan nic nie rozumie, nie ma Pan serca czy co?!
-Panie Wiktorze nie życzę sobie, żeby Pan wydawał polecenia za mnie, a po za tym go rozumiem, nie jestem tak bezduszny za jakiego Pan i Pan Piotr mnie uważacie.
-Czyżby? Jakoś nigdy tego nie zauważyłem, zawsze dla Pana liczą się tylko ustawy, a dla mnie nie ustawy i przepisy lecz człowiek!
-A i za to ma Pan takie względy u tej pięknej Pani doktor z SOR-u?- powiedział z przekąsem Artur.
-To już chyba nie Pańska sprawa, nie ma Pan co robić tylko wtrącać się pomiędzy innych, to Panu wychodzi najlepiej!-powiedział zdenerwowanym głosem Wiktor. 
Wiktor wyszedł ze stacji, poszedł w stronę ławki, usiadł, po chwili przyszedł do niego Piotr, usiadł obok.
-Doktorze co się stało?- zapytał Piotr
-A Góra jak zawsze mnie zdenerwował, bo się czepiał Adama, pytał czemu go nie ma i co sobie myśli, ma być w pracy itd…
-Niech się Pan nim nie przejmuje to bufon i chyba stary kawaler i dlatego jest taki zrzędliwy- powiedział śmiejąc się Piotr.
-No może i jest starym kawalerem nie wiem, trochę wygląda na takiego, bo jest dziwny, nie mogę się z nim w niczym porozumieć…
-Spoko doktorze i tak zawsze Pan będzie dla nas wzorem, a nie ten zdziwaczały lekarz...
-Dziękuję Ci Piotr, cieszę się.
Po chwili milczenia usłyszeli głos w radiotelefonie:
-21 S zgłoś się
-21 S zgłaszam się.
-ul. Przemysłowa 5 małe dziecko dusi się.
-Zrozumiałem, jedziemy!
Piotr pobiegł po Martynę, po minucie wszyscy byli w karetce, po 6 minutach byli na miejscu
-Piotr daj mu tlen w szybkim przelewie, sprawdź ciśnienie, podaj leki na astmę.
-Już się robi doktorze.
Mimo podawanych leków chłopiec przestał oddychać, Wiktor rozpoczął RKO, po chwili chłopiec zaczął samodzielnie oddychać,
-Piotr intubujemy go!
-Dobrze, już.
Po kilku minutach zabrali chłopca do karetki, po 5 minutach byli w szpitalu.
Na izbie dyżur ma Marta.
-Cześć Marta, chłopiec dusił się, zatrzymał się nam krążeniowo i oddechowo, dlatego go zaintubowałem.
-Cześć Wiktor dzięki, krew na podstawowe badania, na OIOM go bierzemy.
-Marta muszę z Tobą porozmawiać poważnie.
-No dobrze jasne, ale to wieczorem ok?
-Jasne.
-Pa, mamy kolejne wezwanie.
-Pa, do wieczora.
<Ciekawe co to za poważna sprawa>- pomyślała Marta.    

*Następny dzień
Adam od rana siedzi przy Basi w szpitalu, jest szczęśliwy, jednak za chwilę zaczyna dyżur z doktorem Banachem, do sali wchodzi pielęgniarka, na rękach trzyma córkę Basi i Adama, Basia bierze małą na ręce.
-Basiu, ale ta nasza córeczka jest słodka… Ma Twoje oczy!-powiedział promieniejąc ze szczęścia Adam.
-Tak, to prawda jest taka mała, a taka kochana, a wiesz ma Twój nos!-powiedziała śmiejąc się Basia.
 -Faktycznie Kochanie, właśnie musimy wybrać imię naszej Księżniczce.
-Tak myślałam już nad tym… Może damy jej na imię Maja albo Kinga?- zapytała Basia.
-No bardzo ładne, a na drugie Martyna albo Basia?
-To może Kinga?- zaproponował Adam.
-Tak, bardzo mi się podoba, a na drugie Martyna. –powiedziała śmiejąc się Basia.
-Dobrze!- uśmiechnął się do żony i córeczki.
-Ja muszę już lecieć, bo mam dyżur.
 -Leć, leć Kochanie, tylko uważaj na siebie, pamiętaj, ze masz nas!- pocałowała Adama w policzek.
-Jasne Kochanie będę uważał. Kocham Was, przyjdę po dyżurze.
Adam ucałował Basię w policzek i małą Kingę w czółko, wyszedł, poszedł do stacji, na miejscu byli już Piotr, Wiktor oraz Martyna.
-Cześć stary!!- krzyknął podnosząc się z krzesła Piotr.
-Cześć Piotrek- powiedział szczęśliwy Adam.
-Jak tam stary masz syna czy córkę? Bo nie zadzwoniłeś nawet się pochwalić…
-Stary mam córkę! Będzie miała na imię Kinga, a na drugie Martyna.
-Czy ja dobrze słyszałam, Twoja córka będzie miała na imię Martyna?
-Tak, na drugie, a na pierwsze Kinga.
-Piękne imię- powiedziała Martyna.
-Adaś gratulacje!- powiedział Wiktor.
-Dzięki doktorze.
-Adaś to miałeś przekichane z jedną kobietą, a co dopiero z dwiema… Masakra, nie umiem sobie tego wyobrazić…. – powiedział śmiejąc się Piotr.
-Piotrek nie śmiej się, jak Ty zmieniasz dziewczyny co 5 minut to się nie dziwię, ze nie możesz sobie tego wyobrazić. Ja kocham moje dwa Skarby- powiedział Adam.
Całej rozmowie przysłuchują się Martyna wraz z Wiktorem, nagle wtrąca się Martyna.
-Wiesz co Piotrek, wiesz co?! To jest chamskie z Twojej strony… Wszystko tak lekko traktujesz… Każda kobieta według Ciebie jest jak przedmiot i nie ma uczuć. Nie wolno robić sobie żartów z uczuć! Rozumiesz to?!
-Martynka, spokojnie co Ty się tak denerwujesz? Wiesz co powiem Ci, że jesteś piękna kiedy się tak na mnie złościsz… !
-Ja Ci dam piękna, raz na zawsze zapamiętaj to sobie, wbij sobie to do tego pustego łba! Mam Cię już dosyć… Wychodzę!- krzyknęła Martyna.
Wybiegła ze stacji, poszła w stronę domu, bo była już po dyżurze, Piotr był smutny, czuł, ze Martyna ma racje, pierwszy raz dotarło do niego, ze Martyna ma rację, podjął decyzję, że się zmieni.
-Dzieciaki mamy wezwanie! Ruchy, ruchy!- powiedział Wiktor stojąc w drzwiach stacji.
-Idziemy- krzyknęli Adam z Piotrem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz