piątek, 3 czerwca 2016

Opowiadanie 71 :)

*Tydzień później

Anna czuła się coraz lepiej, dlatego po tygodniu mogła wyjść ze szpitala, ale tylko pod tym warunkiem, że będzie odpoczywać jeszcze przez co najmniej miesiąc.... Wiktor obiecał Michałowi, że osobiście dopilnuje, aby Anna odpoczywała, zdawał sobie sprawę, że Anna nie lubi jak mówi jej się co ma robić, ale w tej sytuacji nie było żadnego wyjścia. Spakowała wszystkie rzeczy, które miała w szpitalu, zasunęła torbę i chwyciła ją w rękę, kiedy Wiktor to zobaczył niemal natychmiast wyrwał jej tą torbę z ręki.

-Anka, miałaś odpoczywać, a nie dźwigać ciężką torbę, na prawdę jesteś najnieposłuszniejszą pacjentką! - zaśmiał się do niej i wziął od niej torbę z rzeczami.
-Wiktor, daj spokój, poradziłabym sobie- westchnęła i uśmiechnęła się po chwili.
-Wiem, ale....- zaczął mówić.
-Ale...Ty zawsze wiesz lepiej, wspaniały i niezawodny dr Banach wie wszystko lepiej i nie ma dyskusji- zaczęła się śmiać.  
-Tak dokładnie, z ust mi to wyjęłaś!- zaśmiał się pod nosem.
Wyszli z budynku, Wiktor wrzucił torbę do bagażnika samochodu, otworzył Ani drzwi i zajął miejsce za kierownicą.
-Jedziemy do domu! powiedział przekręcając energicznie kluczyk w stacyjce, spojrzał na Ankę i ruszy w stronę swojego domu.
-Nie musisz tego robić...- zaczęła mówić Anna, była nie co zakłopotana, nie chciała być dla nikogo ciężarem, a czuła się jak balast nikomu nie potrzebny.
-Nie muszę, ale chcę!- powiedział, kończąc definitywnie ten temat.
-Dziękuję!- wyszeptała opierając głowę o fotel.
-Nie ma za co, wiesz, że....Cię kocham!- powiedział spoglądając na nią z zza kierownicy.
-Wiem! Ja Ciebie też- powiedziała poważnie i spojrzała na niego, uśmiechnęła się.
Dojechali do domu, wysiedli i udali się do środka, w salonie siedziała na łóżku Zosia, była cała zapłakana, Wiktor szybko do niej podbiegł. .
-Zosia, co się stało> Ktoś Cię skrzywdził?- zapytał patrząc na nią
-Ne....Ale...ale...ja dziś widziałam na ulicy...Martę!- powiedziała na nowo zalewając się łzami.
-Córciu, na pewno to ie była Marta! Przecież ona nie żyje!- powiedział, chcć sam miał gdzieś w głębi nadzieję, że może żyje....
-Nie! Ją poznam wszędzie! To nie mogła być pomyłka.
Do ich domu ktoś zapukał, Wiktor poszedł otworzyć, a jego oczom ukazała się kobieta wyglądająca jak Marta! Trzymała na ręku, małe dziecko....A przecież w dniu wypadku Wiktor dowiedział się, że była w ciąży....!
-Marta?- zapytał i wpatrywał się w nią z niedowierzaniem.
-Tak! To ja! Straciłam pamięć, a z wypadku udało mi się ujść z życiem! Uratował mnie Piotr Gawryło! Znalazł mnie, długo nic nie pamiętałam, on powiedział mi, że mam męża, dwójkę cudownych dzieci i Zosię! Zobacz! Obrączka!- pokazała rękę z złota obrączką, mężczyzna stał jak zahipnotyzowany.
-Ja nie mogę w to uwierzyć....! To jest chyba sen! Marta! A czy to masze dziecko?- zapytał patrzać na małe dziecko, które na oko miało jakieś pół roku.
-Tak, to jest Natalia, nasza córka, długo zastanawiałam się czy przyjść...Słyszałam, że ułożyłeś sobie życie z jakąś Anną...- powiedziała wchodząc w głąb domu, a za nią Wiktor.
-Marta!- Zosia d razu do niej podbiegła, uściskała ją, była wyraźnie uszczęśliwiona, poczuła się jak za starych dobrych czasów. Tylko dla Anny nie było już miejsca.
-Pani jednak żyje...- powiedziała Anna łapiąc się za głowę, czuła. się jak by jej się to śniło, nie mogła w to uwierzyć, przecież jak to jest możliwe? Pytała samą siebie, ale nie to było najgorsze....Najgorsza była świadomość tego, że ej związek z Wiktorem nie ma już żadnych szans....
-Ania, poznaj Martę- powiedział Wiktor spoglądając na obie kobiety, najgorsze było to, że obie tak bardzo kochał....No, lae dłużej był z Martą i to było oczywiste, że musi wrócić do domu i byc z nimi, skoro się odnalazła i żyje.
-Wiktor ja wracam do siebie!- zakomunikowała przez ogródek Anna, spojrzała na całą szczęśliwą rodzinę....Dla niej nie było jż tam miejsca....Tyle co wyszła ze szpitala, już myślała, ze wszystko się zaczyna układać, a tu takie rozczarowanie....! Dlaczego to spotyka akurat ją....Czy Marta nie może być z Piotrem? Byłoby tak lepiej dla wszystkich.... A na pewno dla niej,.
Wiedziała, że Wiktor kochał Martę....Kocha nadal! Zobaczyła to w momencie kiedy kobieta stanęła w jego drzwiach, takie rzeczy widać od razu....
Zabrała wszystkie rzeczy i wyszła, szła powoli, nie wiedzaiła co ma ze sobą zrobić.... Stanisław tak ją skrzywdził, a teraz Wiktor.... Jej serce pękło na pół drugi raz....Ten drugi raz boli znacznie bardziej, bo kochała go tak bardzo, ajk nikogo, ale są rzeczy ważne i wazniejsze, jeśli się kogoś kocha, to trzeba się cieszyć jego szczęściem i czasem poświęcić swoje szczęście własne....
Krciłą się tak między ulicami Warszawy, przechodziła koło domu Martyny.
-Ania! Zaczekaj!- krzyknęła za nią Martyna i wybiegła na zewnątrz.
-Hej Martyna...- powiedziała smutnym głosem.
-Nie miałaś byc u Wiktora?- zapytała niczego jeszcze nie świadoma Martyna.
-Miałam i byłam, ale teraz nie ma już tam dla mnie miejsca....- westchnęła głęboko, a po jej bladych jak ściana policzkach popłynęły gorzkie łzy, łzy rozpaczy.
-Jak to nie ma miejsca?! Co Ty mówisz?- dopytywała Strzelecka.
-Tak....Marta wróciła! Ona  jednak żyje, na dodatek nie sama wróciła, tylko z półrocznym dzieckiem.... To ich trzecie dziecko, a ja widziałam jak Wiktor na nią patrzy, jak na kobietę swojego życia....Dla mnie świat się załamał.... - powiedziała zanosząc się łzami, Martyna stała jk wryta, była w wielkim szoku!
Przytuliła Annę i zaproponowała jej, żeby zatrzymała się u niej, a pomyślą, co dalej później.
-Marta żyje?- zapytała ponownie.
-Tak, ale moje serce po raz drugi umarło....Już nie ma osoby, którą bym tak pokochała!- płakała.
-Nie mów, tak na pewno znajdziesz ogoś sobie jeszcze- starła się ja pocieszyć.


4 komentarze:

  1. Cześć.
    Fajnie,że wróciłaś na bloga.Twoja część opowiadania jest wspaniała. I jaki zwrot akcji.Bardzo fajne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy19:24

    Cześć!
    Bardzo fajne opowiadanie, aż się popłakałam ;). Cieszę się, że wróciłaś na bloga.I zaczęłaś pisać dalej. Życzę weny i pozdrawiam. Wiktoria D.......a.

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie ;)) Świetnie ;* Ja pisze książkę o uzależnieniu. Zapraszam https://mojaksiazka-uzaleznienie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Ktoś mi może wytłumaczyć jakim cudem Marta żyje, skoro zmarła Samborowi na bloku operacyjnym?

    OdpowiedzUsuń